29 listopada 2018, 16:42
Cześć,
Nie spodziewałam się, że przyjdzie mi to pisać... Nigdy się nie spodziewalam, że wpadnę w anoreksję...
Od lipca przeszłam na dietę. Dość radykalnie, rygorystycznie podeszłam do tematu: maksymalnie obcielam kalorie i wymeczalam się podczas ćwiczeń. W drugiej połowie października zdałam sobie sprawę, że od 4 miesięcy jem 450-500 kcal i ćwiczę 2 godziny dziennie. Schudłam, a jakże. Z 68 kg na 50 przy 158 cm wzrostu.
Zatrzymał mi się okres, poza tym innych objawów nie odczuwalam. Byłam czasami zmęczona, ale żadnych zwrotów głowy, omdlen, wypadajacych włosów. Nie czułam się źle, ale niepokój rodziców którzy nie dawali mi żyć zmusił mnie do małej zmiany. Przeskoczylam właściwie z dnia na dzień na 750-800 kcal i tak jem do dziś. Obecnie ważę około 43 kg. Ćwiczę po 40 minut codziennie na rowerku stacjonarnym, czasami dorzucam 20-30 minut steppera.
Od dwóch tygodni próbuje zwiększyć kaloryczność diety, ale nie potrafię. Rozpisuje sobie jedzenie, zliczam, zgadza mi się, ale zawsze czegoś z listy nie zjem bo mam już za dużo. Nie zdążę w pracy, albo nie mam czasu w domu, nie czuję głodu. Poza tym mam w sobie paniczny lęk przed przytyciem. Wiem, ile mogę zjeść mięsa, że tyle sobie rozpisalam, ale i tak wezmę mniej. Mam straszną nerwice, współczuję mojemu otoczeniu, bo lęki żywieniowe przerzucam na wszystkich wokół.
Staram się jeść różnorodnie, wykluczylam jedynie z menu tluszcze, słodycze i fast foody. Jem ciemny chleb, jajka gotowane, drób pieczony/ gotowany/grillowany, gotowany brokuł i kalafior, surową marchewkę, gotowana na parze rybę, chudy twaróg, drobiowa szynkę, ogórki, pomidory, jogurt naturalny 0%, pieczone placki ziemniaczane/z cukinii, leczo wegetariańskie, bigos, zupy bez tłuszczu. Dzisiaj od dawien dawna zjadłam 100 g jabłka. Od czasu do czasu zjem chleb tostowy pelnoziarnisty. Jako przekąskę jem też błonnik, suszone śliwki, poduszki owsiane, od kilku dni czasami zjem fit kisiel. Pije dużo wody, mnóstwo herbat na trawienie.
Miałam długo problemy z wyproznianiem, używałam sensu, ale od kilku dni troszkę się poprawiło, to mój mały sukces i bardzo mnie to cieszy.
Chciałabym powoli zwiększyć kaloryczność, dodawać systematycznie po 50 kcal co 10 dni. Najlepiej w albo zwiększonej porcji śniadania/obiadu, albo dorzucić jakiś owoc, warzywo. Chciałbym dojść przynajmniej do PPM. Wstępnie rozpisalam to sobie na 2 miesiące, ale który to już raz...
Nie boję się, że rzucę się na jedzenie. Moja największa pasją jest gotowanie, a jeszcze większą pieczenie, właściwie codziennie godzinę lub dwie spędzam przy garach, niczego nie podjadajac. Robię to dla innych, mam bardzo silną wolę. Przez ten okres 5 miesięcy zjadłam 5 razy coś słodkiego, około 40-50 g ciasta z okazji jakiś urodzin. Nie ciągnie mnie nawet do ulubionej czekolady, kiedy ją komuś podaję.
Czy tak powoli zwiększając kalorie mogę zacząć tyc? Wiem, że trochę powinnam, jak przytyje do 46 kg to świat się nie zawali, chodzi mi raczej o więcej niż 3, 4 kg.
Czy mogę powoli dokładać kalorie, przez te 2 miesiące żeby dojść do PPM, potem znowu zrobić z miesiąc przerwy na tej kaloryczności i wrócić do podbijania kalorii, przynajmniej do 1400?
Jak z ćwiczeniami, coś zmienić? Zostawić to 40 minut dziennie, czy obniżyć nieco czas?
Pytam i proszę o pomoc, jestem bezradna sama ze sobą. Byłam u lekarza, ale do psychologa nie chce iść, nasiedzialam się u niego po śmierci narzeczonego i nie dałabym już rady. Ale teraz z sobą też sobie nie daje, przeżywam jakiś dramat wewnątrz. Tutaj są osoby znacznie mądrzejsze ode mnie i bardzo proszę o poradę.
Edytowany przez 29 listopada 2018, 16:48
18 grudnia 2018, 22:38
Kochanie, zacznij od pracy nad poczuciem własnej wartości. Zazwyczaj DDA mają z tym olbrzymi problem, bo nasłuchały się od najmłodszych lat lawiny krytyki a często i wyzwisk. To burzy poczucie wartości, podważa bezpieczeństwo i niszczy osobowość. Nie musisz być idealna, tak naprawdę najlepiej żyje się ludziom którzy poprzestają na normalności. Nikomu nie muszą stale udowadniać jak bardzo są wspaniali i żyją sobie spokojnie. Uwierz, że Ty też masz bardzo dużo zalet :)
Przestań się tak bardzo spinać i przenieś uwagę na inne aspekty życia. Ładny wygląd to nie tylko szczupła sylwetka. Ludzie cenią też inne cechy - zadbanie, życzliwość, promienny uśmiech, poczucie humoru....sama sobie dopisz co cenisz w ludziach i idź w tym kierunku :)
Pracuj nas dobrym samopoczuciem, zadbaj o codzienną porcję radości, chociażby to miało być oglądanie kabaretów czy komedii. Gdy będą Cię nachodzić lęki staraj się je tak analizować, by dotrzeć do ich źródła, do podstawy skąd się wzięły i co się za nimi kryje. Dopiero gdy dojdziesz do sedna, co tak naprawdę budzi Twój strach, zastanów się jak sobie z tym poradzić, bez uciekania się do sposobu który wyrządza Ci krzywdę.
18 grudnia 2018, 22:59
Psychiatra, koniecznie. I lekarz specjalista od zaburzeń odżywiania. Jak najszybciej. Bo psycholog nie wystarczy, Ty masz chorą głowę, chore emocje i chore ciało, możesz doprowadzić się do śmierci, nie tylko do skrajnej dewastacji organizmu i niepełnosprawności. To trzeba leczyć, trzeba leczyć zaburzenia myślenia, fobie, natręctwa, urojenia, zaburzony schemat Ja i schemat ciała, autodestrukcję. W tym jest pierwszy problem a nie w liczeniu kalorii. Nie licząc ich też się możesz zagłodzić i zniszczyć. A jak już będziesz pod opieką lekarza i od psychiki i od ciała, z zapewnieniem że przeżyjesz, to psychoterapia też, jak najbardziej. Ale anorektyczki najpierw trzeba odżywić, by móc z nimi pracować terapeutycznie. Inaczej jak w czarnym dowcipie - terapia prawie się udała, już-już by pacjentka załapała realny obraz siebie, ale nie zdążyła, bo umarła. Ja Cię nie straszę, pokazuję tylko fakty i ryzyko. Strasznie się katujesz, znęcasz się nad sobą samą - i nad swoim ciałem i nad osobą jako taką. Gdybyś miała kogoś tak traktować jak siebie, to wylądowałabyś z wysokim wyrokiem w więzieniu za znęcanie. A sobie robisz to bezkarnie. Naprawdę wolisz umrzeć, lub się skrajnie wyniszczyć, niż lekko przytyć?! Tak, zdecydowanie jak najszybciej psychiatra, bez dyskusji. Ja się Twojej rodzinie nie dziwię, abstrahując od ich zaburzeń i nałogu. Ale ja też bym kontrolowała i pilnowała gdyby było ryzyko, że bliska mi osoba kojfnie niedługo przez autodestrukcję :(
19 grudnia 2018, 16:58
Jak wyżej - psychoterapia i psychiatra. I pomyśl nad prawdziwym uniezależnieniem się od rodziców. Dlaczego zainwestowałaś pieniądze w taki półśrodek jak mieszkanie za ścianą? Jaka to samodzielność skoro tatuś tyran zagląda Ci do talerza i zabiera rowerek? Ta kontrola na moje oko tylko pogarsza Twój stan.
19 grudnia 2018, 19:51
Jutro wracam do pracy po długim urlopie, jestem bardziej zmęczona psychicznie niż wcześniej. Cieszę się tylko na święta, tylko na nie czekam.
Dzisiaj miałam fatalny dzień, zjadłam 6 plasterkow chleba z polędwica drobiowa, a na obiad jajecznice z 4 białek z cebulką i brokuł. Miałam mega gonitwe i nie miałam czasu nawet myśleć o jedzeniu. Za to zamarzyl mi się kogel mogę, zjadłam jedno ubite żółtko bez cukru :) Jutro zjem więcej, bo dorzucę marchewkę, jabłko i jogurt, a zamiast białek pieczeń z kurczaka.
19 grudnia 2018, 22:42
Ale dlaczego cudujesz i jesz jajecznicę z samych białek?
Swoją drogą, podziwiam - zjeść surowe żółtko bez cukru... brrr.
20 grudnia 2018, 00:06
Zdecydowanie psychiatra. W średniowieczu były pochody biczowników, takie z pejczami i haczykami na końcu, a dziś jak widzę w stylu samodręczenia jest też prócz wyczerpujących ćwiczeń i picia octu także jajecznica z białek i surowe żółtko, bleeeee :(
Ale właściwie co ja Cię będę przekonywać - Twoje życie, Twoje ciało, Twoja sprawa. Jak będziesz wyglądać w trumnie jak szarożółty kościotrup, to mnie przecież straszyć nie będziesz, mi to rybka. Chcesz się zabijać powoli, pomysłowo i z satysfakcją z długotrwałego dręczenia ciała? Cóż, żyjemy w wolnym kraju. Dla mnie to głupota. Ale wolno Ci, każdy może się doprowadzić do ruiny jak ma wolę.
20 grudnia 2018, 00:17
Za to zamarzyl mi się kogel mogę, zjadłam jedno ubite żółtko bez cukru :)
Kogel-mogel bez cukru to absurd na miarę herbaty bez wody. Albo jesteś trollem, albo bardzo potrzebujesz pomocy psychologicznej.
20 grudnia 2018, 07:07
Nie jestem trollem.
Powinnam od razu podskoczyć na wyższą kaloryczność, na poziom PPM (1100), albo przynajmniej na 1000 kcal? Waga powinna nieco podskoczyć jak z dnia na dzień zwiększe posiłki o 200-250 kcal?
20 grudnia 2018, 07:28
Nie jestem trollem. Powinnam od razu podskoczyć na wyższą kaloryczność, na poziom PPM (1100), albo przynajmniej na 1000 kcal? Waga powinna nieco podskoczyć jak z dnia na dzień zwiększe posiłki o 200-250 kcal?
Przecież już kilkukrotnie padła tu odpowiedź, że powinnaś podskoczyć do PPM, a potem dokładać stopniowo do CPM. Waga powinna nieco podskoczyć, bo teraz masz niedowagę. Jeśli nie potrafisz, to jeden z licznych w Twoim przypadku sygnałów, że potrzebujesz pomocy specjalisty. Idź do psychiatry, zmień psychologa. Czy odpowiesz na moje pytanie o rodziców - dlaczego zdecydowałaś się tylko na namiastkę samodzielności?
Edytowany przez Lili52 20 grudnia 2018, 07:28
20 grudnia 2018, 07:37
Bo jestem przywiązana do mamy. Przeżyłysmy razem dramat i nie wyobrażam sobie jej zostawić zwłaszcza, że nie jest zdrowa i potrzebuje mojej pomocy.