> Tak, u twojej babci to, u twojej babci tamto. Nie
> obraź się, ale wiesz, jakie są babcie. Nie znam
> twojej, ale jakoś nie mogę uwierzyć w to, żeby w
> jakimś mieście trzech księży miało kobiety i do
> tego każdy to akceptował włącznie z proboszczem.
> No ale przepraszam- proboszcz pewnie też ma
> kobietę, bo nic innego nie ma do roboty, a o swoim
> wyborze życia zapomniał.
Nie obraź się, ale dokładnie tak było. Jednym z tych trzech księży był własnie proboszcz; miał dwójkę uroczych dzieci :)) Teraz już nie pracuje w tej parafii.
>Jednakże, jeśli
> to miasto, muszą tam działać jakieś wspólnoty i
> nie wątpię w to, że są osoby na tyle rozsądne, by
> nic z tym nie zrobić.
Chyba jednak nie są, bo taka sytuacja miała miejsce przez kilka dobrych lat. To jest małe miasteczko, gdzie wszyscy są bardzo wierzący i są lekko fanatycznie wpatrzeni we władzę księży [ty chyba na ten temat coś wiesz]. Nawet na rodzinę która jest innego wyznania nie mówią po nazwisku, tylko "Jehowcy".
>Bogu dzięki za moją
> babcię, która nie zajmuje się roznoszeniem plot.
A ja "bogu" dziękuję, że nie należę do kościoła i nie muszę się wstydzić za niektóre sytuacje dotyczące tej daleko odbiegającej od ideału instytucji :)
> Może każdy
> bogaty posiadający dobry samochód powinien go
> sprzedać i wykarmić drugą rodzinę?
Przeinaczasz sytuację. Pieniądze parafii to nie są prywatne dobra. Pieniądze parafii powinny być przeznaczane NA PARAFIĘ, a nie prywatne wygody. A jeśli ten "każdy bogaty" byłby katolikiem - to owszem, fajnie by było gdyby pomagał biedniejszym jak nakazuje jego wiara.
> Ja sama
> przy niektórych ojcach i księżach czuję się
> czasami po prostu mała i w wielu z nich mam swój
> autorytet. Sama nie wytrzymałabym życia, modląc
> się za innych, gryząc się w język i tyle
> poświęcając.
Bo taka właśnie jest ich rola - inni mają czuć się przy nich mali; to oni mówią jak żyć i tłumaczą fragmenty Biblii, mówią jak należy je interpretować, nie zostawiając absolutnie żadnego miejsca na swobodę. Narzucają pewien schemat myślenia, który powtarzany przez wiele pokoleń bardzo trudno jest wyplenić. Ludzie ze wsi kiedyś nie umieli czytać, więc ksiądz mówił im co mają myśleć i co robić; do tej pory na wsi wiara i zabobony są najsilniej zakorzenione. Jednak zauważ, że w miarę postępu równowaga zostaje przywrócona - księża przestają być postrzegani jako osoby, które nigdy się nie mylą. Do ludzi dociera, że to są też zwykli ludzie, na szczęście, bo to pomaga odzyskiwać zdrowy rozsądek.