Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nocka23

kobieta, 42 lat, Warszawa

162 cm, 79.40 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: jak nie teraz to kiedy??

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 grudnia 2018 , Komentarze (9)

Hej :)

Nie miałam kiedy zrobić jakiegoś podsumowania więc trochę po czasie tak na szybko :) 

Listopad był mniej aktywny niż chciałam ale najważniejsze nie przytyłam , ciało się buduje i nawet udało się przekroczyć magiczne dla mnie 68 kg i utrzymać na pułapie 67,4 kg . Jestem zadowolona choć waga mniejsza o 1,5 kg tylko ale czuję się o niebo lepiej . Pomierzyłam cm i tu leci opornie ale zawsze :


19.1 4.17 różnic
biust9795-2
talia8178-3
brzuch9087-3
biodra 9997-2
udo 5454-0

waga :  69.6     67.4     a waga na początek września 71.6 kg

Pomalutku idę w swoją stronę , bez spiny , małymi kroczkami :)

Moje podsumowanie endomondo z listopada :

Plan na grudzień nadal trzymać się swoich postanowień , jeść , ćwiczyć , biegać , cieszyć się dniem codziennym i nie zastanawiać nad pierdołami :) Kontynuować swoje wyzwanie z koleżanką i dawać sobie codziennie jakieś zadania do wykonania , robić więcej plank aby wzmocnić kręgosłup i więcej abs aby wzmocnić brzuch bo potrzebuje silnego motoru do biegania . 

Weekend wyglądał u mnie tak :

śniadanko do łóżka :)

trochę ćwiczeń :

bieg charytatywny na 10 km :

Reszta czasu dla rodziny i w piżamie aby nie przesadzać :) 

A na koniec trochę żartobliwie dzisiaj :

Miała któraś z Was tak ??? Bo mi się zdarzyło kiedyś :)


 ::D(smiech)(smiech)(smiech)

Lecę Was poczytać apotem na trening , szkoda dnia :)

Miłego tygodnia :) 


 

26 listopada 2018 , Komentarze (6)

Hejka :)

Witam moje gwiazdy w ostatni tydzień listopada, ładnie zleciało . Już zaraz się zacznie podsumowanie miesiąca , roku , nowe postanowienie i tak dalej ... nowy rok -nowa ja :) Uwielbiam ten okres , czas za szybko leci moim zdaniem i nie raz nawet tego nie zauważamy chyba że kończy się rok :) 

Weekend zleciał na jednym treningu TBC , 2 razy bieganie po 5 km a potem niedzielne lenistwo i cały dzień w piżamie :) Po zajęciach z kravki musiałam się dobrze porozciągać a najbardziej bolały mnie barki bo za późnienie na start machnęłam 60 pompek , łącznie zrobiłam ich wtedy 120 !!! Jest moc :)

W sobotę startowałam w swoim ostatnim stracie w tym roku na 5 km. Czas 28;18 kończy sezon co oznacza że mam co robić w następnym sezonie biegowym . Trzeba wrócić do życiówki najpierw a potem ją poprawić , jak przy okazji poprawię wygląd ciała to tez na plus . Zostały mi dwa starty i odpoczywam 2 tygodnie do stycznie , tylko ćwiczenia i 0 biegania , takie małe roztrenowanie choć uważam że cały ten sezon to jedno wielkie :)

W niedzielę na obiad pizza :) Uwielbiam pizze i wszystko co włoskie , gdyby nie mój metabolizm to bym nic innego nie jadła ale się nie da niestety :( Tylko pomyśle o makaronie a waga 0,5 kg w górę, więc raz w tygodniu danie włoskie musi mi wystarczyć. A ta była wyjątkowo pyszna :) 

Udało mi wreszcie iść do kina na  <<Bohemian Rhapsody>>  i bardzo mi się podobało , miałam lekki nie dosyt bo znałam wczesniej całą historię brakowało mi brakujących paru lat do śmierci i ważnych wydarzeń ale popłakałam się więc film jak najbardziej na plus. Miałam nie zwracać uwagi na wyprzedaże ale się nie udało , kupiłam dzieciom nowe plecaki , nowe buty i sobie ukochany błyszczyk który zgubiłam ostatnio :) Cena była dużo niższa więc aż żal było nie skorzystać :) 

W tym tygodni tak jak zapowiedziałam wcześniej biorę się za pracę nad sobą . Koniec wymówek , nie ma na co czekać . Przygotuję sobie grafik z uwzględnieniem pracy , treningów , lekarzy i spraw związanych z dziećmi i spróbuję znowu funkcjonować według planu , kiedys tak robiłam i wszystko zawsze było dopięte na ostatni guzik a teraz to jakiś cyrk jest :) 

Lecę na trening :) 

Samych pozytywów od poniedziałku :)

 

 


23 listopada 2018 , Komentarze (4)


hejka !!!

Zaczynam dziś odliczanie do 36 urodzin .... równy miesiąc czyli 30 dni :) 

Ten tydzień jest szalony dla mnie , postanowiłam do urodzin poukładać parę spraw i rozpocząć nowe wyzwania które stoją w miejscu już od pewnego czasu. Wprowadziłam nowe zajęcia u siebie w klubie , tydzień się przygotowywałam i wyszły rewelacyjnie , pierwsze z nich to Kickboxing Cardio a drugie Tabata . Zaczynałam popadać w rutynę , człowiek musi się rozwijać zresztą dziewczyny potrzebowały zajęć na których spalą ponad 500 kcal i dobrze się spocą . A ja jestem elastyczna i szybko się uczę więc czemu nie , u mnie ,, mówisz i masz " :)

 

Zdecydowałam się na oficjalną redukcję wagi taką pod starty na przyszły sezon i w tym celu skontaktowałam się ze znajomymi trenerami . Doradzili co i jak ale muszę się zdecydować na jedną koncepcję i jednego trenera bo jak ktoś z batem nie stoi mi nad głową to daje sobie fory. Mój facet nie może mnie trenować z tego samego powodu , odpuszcza mi chyba że to trening biegowy wtedy krzyczy i ciśnie ale na sali jest łagodny jak baranek i zagłaskał by na śmierć . Potrzebuję świeżego spojrzenia na siebie i zmian , w zyciu tak jest że szewc w dziurawych butach chodzi a zresztą każda moja koleżanka z pracy ma swojego trenera bo ponoć to normalne , więc czemu nie :)

Trzeba kuć zelazo puki gorące a że mam problem z zapałem to od razu poleciałam na kravmage i powiem Wam że dostałam strasznie w dupę bo inaczej tego nie ujmę . Kolega męczył mnie 1,5 h a na koniec kazał trzymać plank 5 minut ... o zgroza , rozjechałam sie na podłodze jak żaba :) :) :) :) Na pewno jeszcze tam wrócę nie raz , ułożę tak grafik abym miała wolne w dni jego zajęć i nie odpuszczę . 

Po za tym mam z koleżanką takie zadanie przez 30 dni że codziennie jedna z Nas daje zadanie do wykonania jak chodzi o bieganie i ćwiczenie , krótkie serie . To taki klub wzajemnej motywacji i wspierania się , zawsze lepiej we dwie niż w pojedynkę . Głowa mi pęka od nadmiaru pomysłów bo chciałabym ćwiczyć , tańczyć , walczyć i pływać ale czasu nie ma na wszystko :( Do ogarnięcia mam też mieszkanie , chyba dorosłam do wyrzucenia niepotrzebnych rzeczy ... tak , tak niestety trochę chomikuje i uzbierało się wszystkiego za dużo ale koniec z tym. Nie potrzebuje , nie noszę , nie używam to do widzenia . Najgorzej jest w szafie z ubraniami od rozm. 36 do rozm.40 a niektóre ubrania na sto procent nie do założenia już nigdy bo mi sie przestały podobać . Najwięcej do załatwienia mam przy dzieciakach i ich lekarzach ale to też jest do poukładania tylko więcej porządku w głowie :) 

Zaraz lecę do pracy , dzisiaj zajęcia z TBC a potem już weekend dla mnie , bieganie i spotkania towarzyskie może morsowanie , nie planuję bo znowu nie wypali jak dwa temu.

Tak więc życzę Wam dobrego weekendu i ślę kopa motywacyjnego :)

Pozdrawiam 


19 listopada 2018 , Komentarze (16)

Witam cieplutko :) 

Zimno mi jak cholera :0 Najśmieszniejsze jest to że jako mors powinnam być gorąca babka a mi jest ciepło w przeręblu nie na co dzień. Tamten tydzień nie był dla mnie najlepszy , nie pojechałam na  bieg do Poznania co kosztowało mnie dużo smutku i złości a o kasie straconej nawet nie wspominam . Niestety nie zawsze jesteśmy panami swojego losu i nie możemy przewidzieć wszystkiego ... bywa .... Po beczeniu w poduchę przez weekend wróciłam do pracy a tam też jeden wielki cyrk i nowa menadżerka czyli zmiany , zmiany a na dodatek zrobiła się dziwna atmosfera . Pamiętajmy zawsze że nie ma ludzi niezastąpionych a świat fitness jak każdy rządzi się swoimi prawami :)

Miło mi sie zrobiło gdy jedna z klientek która musiała zrezygnować wpadła na chwilę i z łzami w oczach przyniosła na pożegnanie ciastka a dzień później inna ptasie mleczko , takie miłe gesty zawsze doceniam bo coraz mniej ich w codziennym życiu , ludzie są pozbawieni empatii i nie stać ich na miłe gesty a tu taka niespodzianka :)

Jeszcze nie wróciłam do regularnego trenowania , nie mam czasu aż wstyd ...Przez nową menadżerkę zmienił mi się grafik i wszystkie plany wzięły w łeb . Koniecznie muszę się zmobilizować i kupić karnet na basen . Robię to od pół roku i zawsze albo z kasą problem albo wymyślę coś lepszego żeby nie kupić , tym razem tak nie będzie wymówek kupuję w przyszłym tygodniu i zaczynam trening biegowy i systematycznie pływać . 

Parę dni termu strzeliło mi 4 lata jak pierwszy raz biegłam 3 km :) Wzięło mnie na wspomnienia jak sobie przypomniałam tą mękę to tylko mogłam się śmiać . Miałam genialny pomysł .... stwierdziłam że jak biegam codziennie na bieżni i chodzę na ft to bieganie w plenerze będzie dla mnie takie proste i to był błąd . Myślałam że zejdę na zawał , było mi słabo i po 3 km skruszona wróciłam do domku. Nie przyszło mi na myśl że rok później będę startować ma biegu a co dopiero że przebiegnę półmaraton za ponad rok :) To było dobre cztery lata ,choć forma słaba jest w tym rok to i tak się nie zniechęcę do biegania , lepiej wolno niż wcale a ja to kocham .

W piatek wieczór poszłam odstresować się do kina na maraton ,,Fantastyczne zwierzęta  " i bardzo mi się podobało , totalny reset po ciężkim tygodniu w pracy.

A w weekend pojechałam na bieg do Modlina , wolne 10 km. Bardzo mi się podobała trasa , atmosfera i temperatura bo ja wolę biegać jak jest zimno :)

Najlepsza była niedziela w domu z rodziną i kucharzenie z córką i partnerem , gwiazdą była dynia , Wszyscy razem ramię w ramię przygotowywaliśmy zapiekankę z dyni i kokosanki , moja córka uwielbia piec więc raz na dwa tygodnie coś tam pichcimy . Było pysznie i bardzo fajnie ... bo w domu a nie na rozjazdach .

Po takich szaleństwach kulinarnych dziś poranne ważenie i miła niespodzianka bo na wadze 67,4 kg . Wreszcie zeszło poniżej 68 kg a już długo się trzymało , ostatni raz zeszłam do 67 8.12.2017 ( sprawdziłam :))ale tylko na chwilę bo zaraz były święta ...Mam nadzieję że w razem utrzymam się dłużej , muszę zrobić pomiar w pracy ale to dopiero popołudniu i zobaczę wtedy co mi spada aby nie mięśnie . Z ciekawostek patrzyłam kiedy ostatni raz miałam najlepszą dla siebie wage i o zgroza było to w lutym 2014 od tamtej pory tylko do góry aż do 72,5 kg a teraz znowu tendencja spadkowa !!! Jak widać zmiany żywienia dają efekty a nie diety , fakt że wolniej ale czuję się dobrze , niczego sobie nie odmawiam , nie chodzę głodna  a najważniejsze nie mam żadnej presji że czegoś nie zjem . Dziś juz za mną 2 śniadania czyli koktajl owocowyi ,zupa z buraka ( mam obsesję jak chodzi o zupy )  no i kawa z mlekiem naturalnie bo od kawy się odzwyczaić nie mogę . Mój poranny szot na obudzenie : 

Jak już się zameldowałam to  mogę lecieć dalej.

W planie na ten tydzień trzy treningi w pracy , dwa biegowe i dwa moje w domu .

Dobrego tygodnia życzę 

Pozdrawiam 

9 listopada 2018 , Komentarze (7)

Witam , witam :)

Aż cud że udało mi się wpaść na chwile do Was i maznąć parę słów :) Tydzień zlatuje dobrze , dietka czytaj odżywianie bardzo dobrze choć ostatnio za jedną fotę na fb dostałam bury w style że za mało jem :) Bez przesady znam swój organizm i wiem co mam jeść a fakt że moje pierwsze śniadanie jest małe bo większe jest zawsze drugie to u mnie zupełna normalność :)

Ludziom nigdy nie dogodzisz więc róbmy tak żeby nam było dobrze :) Zresztą trzymam się w bilansie ok 2000 kcal codziennie mimo że nie liczę już od lat ale wiem co jem :) Udało mi się poćwiczyć mam za sobą 4 godzinne treningi : pilatess , interwał , zumbę , płaski brzuch a jeszcze jutro brazylijskie pośladki i nawet dwa razy biegałam raz 5 km i raz robiłam interwał więc tydzień uważam za bardzo udany :)

Zostały mi jeszcze tempo w sobotę i start na 10 km w Poznaniu na biegu niepodległości :) Wdrażam się pomalutku do stałej aktywności fizycznej , dużo czytam , przeglądam książki kucharskie , szukam nowych smaków i nie ważę się na razie  bo dobrze czuję się w swoich ubraniach a samopoczucie jest ważne bardziej niż rozmiar 36 :)

Kiedyś gdzieś tam wcześniej pisałam o tym że każdemu musi przyjść taki moment aby poczuł chęć zmian w życiu i nie mówię tylko o wadze czy figurze . To jest taki dzień kiedy wstajesz rano , uśmiechasz się i wiesz co będziesz robił dalej z sobą , bo najpierw trzeba zmienić coś w sobie a dopiero potem otoczenie . I ja jestem na takim haju od dwóch dni , , mam ochotę stoczyć walkę z demonami a potem zaprosić je na kawusie i się zaprzyjaźnić :) Nie wiem czy to dużej ilosci treningów , czy zbliżają się moje 36 urodziny i dlatego mam masę pomysłów na wzięcie życia w swoje ręce ... możliwe :)  

Więc biorę co dobre , leczę co złe i cisnę jak cytrynę :)

Uciekam do pracy :) Dziś moja ulubienica prowadzi zumbe więc chętnie się podłączą aby wyskakać więcej endorfin :)

A Wam życzę pięknego weekendu :) 

Pozdrawiam


 

6 listopada 2018 , Komentarze (7)

Witam w kolejnym miesiącu :)

Strasznie szybko to leci , dopiero była wiosna a tu już znowu listopad. Nawet człowiek nie zauważy a już będziemy robić podsumowanie roku i kolejne postanowienia w stylu ,, lato zweryfikuje co robiłam zimą i jesienią :) " Bardzo mi się podoba to zdanie , weszło mi w głowę w ostatnim czasie . Piszemy i mówimy sobie do sylwestra , do końca roku , do pierwszego dnia wiosny ... bla, bla, bla .... a tak na serio zamiast robić swoje i żyć w zgodzie z sobą , zmieniać złe nawyki na dobre tak żeby to był element naszej codzienności popadamy w błędne koło a potem przychodzi i lato i cóż trzeba się rozebrać a MY nadal nie zadowolone z siebie . Na genetykę nie poradzimy i to trzeba zaakceptować , ja nie będę nigdy miała tali ani dłuższych nóg więc nie mam co kręci hola- hop lub robić jakiś magicznych diet na brzuch bo i tak tam nigdy tali nie będzie :) Kobiety mają taką skłonność że zamiast cieszyć się ze swoich zalet koncentrujemy się na rzeczach któte nam się nie podobają a jeszcze gorzej na takich z którymi nic nie zrobimy , chyba że medycyna estetyczna ale to już ostateczność . Tak więc moje drogie nie ma co odliczać dni i robić sobie ciśnienia , szukać pomysłu na siebie i słuchac swojego organizmu a żadna dieta cud nie będzie potrzebna :) Takie moje listopadowe rozmyślenia , temat pierwszy na psychologii trenera to nastawienie więc najpierw się nastawmy odpowiednia , czujmy się dobrze i zdrowo a jak kg mają polecieć to polecą :)

Jak chodzi o mój październik to jestem zadowolona :) Waga utrzymana bez problemu , ćwiczenia były i jadła tak jak uważam za stosowne . Głodna nie chodziłam ale też nie przejadałam się , nie miałam wyrzutów sumienia nawet po słodyczach w Gdańsku bo jestem tylko człowiekiem i kawałek czekolady mnie nie zabije :)

Od 1 listopada wróciłam do trenowania takiego prawdziwego :) Mam rozpisane 80 treningów biegowych których celem jest zrobienie formy biegowej i pobiegnięcie najlepiej jak się da w Gdańsku na kwietniowym maratonie . Na razie jestem po pierwszy treningu tempowym który dał mi nieźle popalić , myślałam że umrę ale jakoś skończyło się tylko na wymiotowaniu ... taki urok robienia tempówek a nie robiłam ich półtora roku więc mam na co zasłużyłam . 

W pracy super :) Zwiększyłam ilość prowadzonych treningów do 3-4 w tygodniu a do tego dokładam swoje dwa prywatne . Polubiłam pilatess i wracam do interwałów których nie robiłam dłuższy czas ze względu na chore biodro. Ostatnio jednak biodra ma się dobrze więc odpoczynek się skończył :) W prezencie na urodziny chce dostać następny kurs , teraz Masters mnie kręci , lepsze uprawnienia i możliwości a do tego dużo więcej wiedzy . W życiu nie podejrzewałam że tak się wkręcę ale jak to mówią życie jest pełne niespodzianek .

Dziś dzień leniwca , wolne w pracy taki mały chill na początku tygodnia . Zrobię swój trening , poukładam coś w domu , pozałatwiam to i tamto i będę się cieszyć dniem :) Listopad zapowiada się bardzo ciekawie i spokojnie a po pełnym wyjazdów październiku jedyne czego mi do życia trzeba to spokój i czasu z rodziną . 

Zyczę wam samych sukcesów w listopadzie i dobrego nastawienia :) 

Pozdrawiam :)

<<<ILO>>>

30 października 2018 , Komentarze (2)

Witam :) 

Październik u mnie pod znakiem ciągłych wyjazdów biegowych , na szczęście już się kończy bo wreszcie bym usiadła na tyłku i poodgarniała mieszkanko a nie siedziała w weekend w pociągach . Tym razem zawiało Nas do Gdańska na półmaraton . Pojechałam familijnie razem z dziećmi . I powiem Wam tak szczerze że byłam dietkowo bardzo niegrzeczna , aż wstyd ... Jak to z dziećmi poszliśmy na obiad , na pizze , na lody a o czekoladzie nawet nie wspominam bo zjadłam pół tabliczki , pierwszy raz od wielu miesięcy jadłam słodycze i bardzo mi smakowały o zgroza !!! Największą ochotę miałam na lody a dokładnie sorbety truskawkowe i mango , zjadłam trzy razy po dwie gałki . Nie wiem co mnie opętało , chyba poczułam się jak dziecko :)

Bieg za to super :)Padało przez 21 km , wiało i kałuże były po kostki a ja niezmordowana biegłam do mety z uśmiechem na ustach . Nie zmęczyłam się , nie bolała mnie noga ani biodro co zawdzięczam nowym butom bo mają amortyzacje a widocznie poprzednie już nie miały ani grama i dlatego szybciej wchodził mi ból , tym razem było idealnie :)

Całość weekendu zwieńczyło morsowanie choć ciężko tak nazwać moczenie się w morzu jak pogoda taka wysoka , moim nogom zrobiło to bardzo dobrze :) Już nie mogłam się doczekać kiedy wskoczę do zimnej wody i nadszedł ten cudowny moment :) Szkoda że weszłam sama ale niestety w tym roku ciężko było mi zorganizować sobie towarzystwo . 

Nie mam fotek z wody bo było bardzo ciemno i wszystkie wyszły nieostre a szkoda :( Na szczęście weekend się już skończył choć żal było opuszczać Gdańsk a na wadze 69,0 kg w czasie @ . Już wiem że w tym miesiącu nie zaliczę spadku , nie będzie tak pięknie jak we wrześniu . Nawet waga o kg wskoczyła co mnie informuje że nie mogę sobie folgowac jak chce , trzeba się trzymać planu i słuchać organizmu . Słodyczom i lodom dziękujemy na dłuszy czas , kolejna przerwa przynajmniej do świąt bo juz się przekonałam że mogę bez nich ŻYĆ  i tak na prawdę nie są mi po nic potrzebne . Wracam do pracy i do robienia tego co kocham :)  

Jak mówią moje podopieczne waga to tylko cyferki , ważna jest kondycja i samopoczucie. Czujmy się dobrze ze sobą i bądźmy dla siebie dobre :) Mimo braku spadku w cm i tak uważam ten miesiąc za udany , trochę biegałam , trochę ćwiczyłam i mimo że to nie jest mój max do satysfakcji 100% :) 

CZekam z uśmiechem na dzisiejszy dzięń :) 

POzdrawiam :)

 

19 października 2018 , Komentarze (9)

Witam piateczkowo :)

Dopiero był poniedziałek a tu juz znowu weekend :) Z tego się szczególnie cieszę bo spędzę go w domu , bez pogoni za dystansem po kraju. W planach sprzątanie , kino , długie wybieganie i nauka do egzaminu. Człowiek musi się rozwijać i przez takie podejście mam do przeczytania 1000 stron materiałów :) 

Kupiłam sobie wczoraj nowe buty do biegania , stare nie miały juz amortyzacji i bardziej mi szkodziły niż pomagały . Wiadomo nie od dziś że dobre buty to unikanie kontuzji a ja się szykuje w tym sezonie na życiówkę więc muszę miez w czym śmigać :)

Moje ulubione <3

Wczoraj prowadziłam trening TBC , jeden z moich ulubionych :) Było mocna :) Rozbrajają mnie momenty kiedy Panie wybuchają śmiechem i patrzą na mnie mówiąc << Żartujesz ??? >>> aja im zawsze odpowiadam <<<ani trochę >>> I zbierają się w sobie , robią kolejną sekwencję i nawet im to wychodzi bardzo dobrze. A najlepszy jest moment gdy trening się kończy i jest cisza , nikt nic nie mówi bo nie ma siły. Dopiero po paru minutach jak składają maty słychać <<<dziękujemy , było super >>> albo <<< czy chcesz nas zabić ???>>>  to taka satysfakcja po zajęciach :)

A prawda jest taka że nie chcę :) Usiłuję im tylko pomóc jak mogę w uzyskaniu efektu i jestem bardzo zadowolona jak mamy konsultację i widzę spadki , nie wagi ale centymetrów i procentów w pomiarze na tanicie :) To mój mały sukces i cieszę się nim jak dziecko. Lubię swoją pracę , lubię pomagac innym , lubię kiedy innym leci rozmiar w dół choć mój stoi jak zaklęty . Dobrze jest robić co se lubi :) 

Lecę do pracya Wam kochane miłego weekendu życzę :)

Nie poddajemy się :) 

18 października 2018 , Komentarze (10)

Witam , witam :) 

Miałam się odezwać od razu po weekendzie ale porwał mnie wir pracy . Nie było tak źle jak myślałam choć mogłoby być lepiej :) Miło spędziłam ten weekend w Poznaniu , miasto mi się podobało i organizacja samego biegu. Wieczorem przed maratonem poszliśmy pozwiedzać rynek i naładować się węglowodanami czyli standardowo na pizze , zawsze przed dłuższym dystansem mam ochotę na włoskie jedzenie :)

Sam maraton nie był bardzo ciężki , ale tak jak przewidziałam po 30 km zaczęło boleć mnie biodro więc najpierw biegłam szybko do 30 km po to aby ostatnie 12 km truchtać pomalutku . Czas niestety 5:34 czyli jeszcze gorzej niż we Wrocławiu , limit był 6,5 h więc zmieściłam się bez łaski , mam nadzieję że zdrowie mi pozwoli  i znowu będę biegać po 4.20 ale do tego jeszcze długa droga :)

Po biegu poszła wskoczyć z koleżanką do jeziora Malta aby schłodzić nogi i plecy a zwłaszcza korzonki bo to one mnie bolą najbardziej bo tupaniu na asfalcie , chciałabym w tym roku spróbować biegu górskiego jeszcze ale zobaczymy czy finanse pozwolą bo nie kłamiąc nie jest to tania zabawa zwłaszcza jak się jeździ gdzieś co tydzień .

Waga nadal 68 kg ze wzrostem do 68,5 kg ale po weekendzie miałam przez dwa dni bardzo duży apetyt i to na produkty których nie jadam normalnie , tak to bywa po wysiłku . Nie mogłam odpocząć w domku bo od razu zmiana w pracy ale to dobrze bo się rozruszałam i nie bolały mnie nogi wcale . We wtorek robiłam pilates który coraz bardziej mi się podoba i czekam aż się zbierze grupa aby zrobić cały kurs :) Mam jeszcze w tym tygodniu dwa razy TBC i jedno ABT . Najważniejsze jest żebym wróciła do swoich treningów właściwych , rozpiska wciąż wisi tylko ja mam milion wymówek aby jej nie zacząć robić , co tydzień przekładam swój come back a czas leci szybciutko . 

Zbieram się do pracy i szykuje na spokojny weekend bez biegów w domku :) Trzeba trochę poodgarniać mieszkanie bo przez ostatnie trzy weekendy nie zrobiłam w nim prawie nic . 

Miłęgo dnia :)  niech waga  i centymetry Wam lecą w dół :) 

ILO.