Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu wzięłam się za siebie! :) Nie ma marudzenia, nie ma wymówek - trzeba działać! Znalazłam prezent od kumpeli z LO. Dostałam tego słonika na dowód, że różowe słonie istnieją, zwłaszcza takie z czerwonymi kokardkami ;D To mój prywatny symbol na to, że nie ma rzeczy nie możliwych ;) W kwestii odchudzania również.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 171620
Komentarzy: 2560
Założony: 30 października 2012
Ostatni wpis: 4 lipca 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kawonanit

kobieta, 38 lat, Warszawa

163 cm, 71.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 października 2023 , Komentarze (6)

Dzisiaj większość dnia poza domem. Obiad w fast foodzie i mrowie lodziarni po drodze. Nie dałam się :)

pielęgnacja ciała - nic poza minimum

aktywność - przedreptane 13 km

zjedzone

szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia jak wymieszałam to wszystko. Były strączki i trochę się przelękłam, ale okazało się, że jest 32 g węglowodanów na porcję, więc luz. 

po powrocie pieczone pałki z kurczaka z pekinką i szczypiorkiem w śmietanie. Czyli na kolację też miałam kurczaka z surówką 😅 aj dobra, dobrze wyszło.

30 września 2023 , Komentarze (14)

Jestestwo też w miarę poukładane, czyli mogę zaczynać! Wracam na keto.

Dziś było tak:

pomidorowa z dwoma jakjami na twardo

serek typu włoskiego z pomidorami i szczypiorkiem

"burger" z mielonego wieprzowo - wołowego pod serem z czarnuszką plus surówka z pekinki i czerwonej papryki

gotowana kiełbasa śląska z serkiem żółtym wędzonym.

Docelowo chciałabym w październiku zrobić jak najwięcej dla siebie, czyli pielęgnacja ciała i aktywność na tapecie. Dziś ogarnęłam tylko maseczkę oczyszczająca, ale jak na dzień zero i tak całkiem zgrabnie.

31 lipca 2023 , Komentarze (2)

to spektakularna porażka.

Nawet zapomniałam zważyć się rano 😅

A wieczór szykuje się bardzo niedietowy. No trudno. Nie od dziś to od środy 🤣

30 lipca 2023 , Komentarze (2)

będę bezrobotna 😵 I jest mi z tym faktem zaskakująco dobrze...

Wiem, wiem. Zanim rzuci się aktualną pracę, dobrze byłoby mieć już nagraną nową, ale... Zanim wskoczę w nowe obowiązki muszę odpocząć. Tak zwyczajnie i po prostu. Nie zdecydowałam też czy zamierzam kontynuować "karierę" na analogicznym stanowisku, czy też spróbować czego totalnie nowego.

Przed finalnym rozwiązaniem umowy wpadnie krótki urlop. Zamierzam podładować baterie u dawno niewidzianej rodziny. Przeznaczę na to tyle czasu, ile będzie potrzeba. Dopiero wtedy wezmę się za życie. Jeśli okaże się, że wszyscy "dobrze radzący" mieli jednak rację to cóż, zawsze zostaje opcja fizycznej tyrki, a w tym przypadku rekrutacja nie trwa długo.

Już samo podjęcie decyzji sprawiło, że czuję, jak zaczynam odzyskiwać równowagę. Łatwiej jest mi skupić się na sobie, nie stresować się tak bardzo nadchodzącym tygodniem w pracy.

W kwestii odchudzania postanowiłam nie komplikować sobie diety. Postawić na zdrowy rozsądek i dokonywać dobrych wyborów, czyli urozmaicić jedzenie i nie kupować soków, nie objadać się po kokardki, odstawić drożdżówki, jednym słowem porzucić utrudniacze w odchudzaniu. Mam nadzieję, że przy takiej rewolucji życiowej uda się pociągnąć również ten wózek i pozbyć się w końcu nadprogramowych kilogramów.

A to całe odliczanie, cóż... Tak jakoś poczułam potrzebę kontrolowania tego czasu, być świadomą jego upływu. W końcu mam na co czekać! 😎

8 czerwca 2023 , Komentarze (4)

W związku z tym, że nie chcę, żeby kolejna zima zrobiła mi takie kuku jak ostatnia, muszę zacząć działać, dopóki chęci i zdrowie mam na prostej. Nie ma co czekać, aż pojawią się długie wieczory, a moja kondycja psychofizyczna znowu sprowokuje spadek formy i odporności.

Plan naprawczy

  1. Dieta – keto albo chociaż niełączenie węgli z tłuszczami. Wprowadzić siemię lniane, elektrolity i jakieś pestki.
  2. Ruch – spacery naprzemienne z callanetics, pilatesem lub innym rozciąganiem.
  3. Wspomagacze – wyjeść suplementy i nie kupować ich więcej poza witaminą D i jakiegoś sensownego supla typu rutyna, selen, cynk (tak od września zacząć).
  4. Pielęgnacja – przede wszystkim regularna! Buzia mniej więcej ogarnięta. Może wprowadzić z raz w tygodniu jakieś super odżywienie (maseczki w płachcie). Skupić się na włosach. Intensywne doczyszczanie 2-3 razy w tygodniu (może co 2 dni?) peeling, mocny szampon, wcierka na skalp, odżywka na długości.
  5. Zadbać o sen. Zdecydowanie to będzie najtrudniejsze. Jeśli nie uda się kłaść wcześniej to może chociaż ładna micha i ruch wystarczą, żeby jakość tego krótkiego snu była lepsza. [EDIT: Chyba robi się samo? Czyżby mój organizm zatrybił w końcu, że żeby być wypoczętym musi spać? Przez ostatnie dni po raz pierwszy od nie pamiętam kiedy udawało mi się kłaść wcześnie spać i zasypiać od razu! Bez wybudzania się w nocy, bez obsesyjnego sprawdzania godziny. No bajka. Mam nadzieję, że to nie dzielenie skóry na niedźwiedziu i w końcu uda mi się przesypiać tyle godzin, ile faktycznie mi potrzeba.]
  6. Otoczenie – ogarnąć, co pozostało do ogarnięcia. Fajnie by było już nie musieć o tym myśleć! Niby niewiele zostało do przeorganizowania, ale ciągle dostatecznie dużo, żeby było upierdliwe.
  7. Nauczyć się żyć ze stresem….

I bardzo nieśmiało:

  1. Ginekolog, stomatolog, okulista. Czas najwyższy znaleźć specjalistów w nowym miejscu zamieszkania. To już prawie rok po przeprowadzce!

Pozostaje jeszcze tylko jedna kwestia... KIEDY? 🤪

Może od poniedziałku 😎 he he

4 maja 2023 , Komentarze (4)

Jak wiecie ten sezon zimowy wykończył mnie do cna i przeczołgał. Zakładałam nawet tematy na forum, sama nie wiem czego szukając, bo poza kilkoma serdecznymi i rzeczowymi komentarzami to był istny "festiwal życzliwości" 😒 ale mniejsza! Było, minęło.

Ostatni raz chorowałam w połowie kwietnia i dopiero teraz czuję, że jest absolutnie po wszystkim 😊 wylazło wszystko, co na mnie żerowało przez ostatnie pół roku! Nie wiem na czym polega różnica. Przecież w tym czasie też bywałam zdrowsza i lepiej się czująca. A teraz czuję, że jest ok. Tak zwyczajnie, poprostu. Intuicja? 🤔

Różnica w chceniach kolosalna. Chce mi się chodzić. Ba, chce mi się wychodzić, nawet jak nie muszę! Inaczej myślę o jedzeniu i codziennych obowiązkach. Jestem gotowa na zmiany na lepsze. Bo chce mi się chcieć! Wreszcie mam siłę na życie 😁🌸🎉

1 kwietnia 2023 , Komentarze (9)

Gdy chorowałam czas zatrzymał się w miejscu. A od tamtego momentu? Nawet nie wiem kiedy zrobił się kwiecień.

W tamtych tygodniach niedomagania miałam szalenie ambitne plany. Wizualizowałam sobie zmiany, jakie wprowadzę, gdy będę miała siłę żyć. Niestety, nawet nie wiem kiedy wskoczyłam w dawne przyzwyczajenia. 

Ale!

W jednym osiągnęłam sukces - częste spacery. Jak to zrobiłam? Zwyczajnie nie wracam po pracy do domu. Wcześniej jak patrzyłam na godzinę wydawało mi się, że jest strasznie późno i nie zdążę odpocząć przed jutrem. I faktycznie, tak było, zegar nie przestawiał się w magiczny sposób. Jednak gdy wychodząc z autobusu obierałam inną drogę niż do domu, to był fajny reset. Nie będę aż tak zagłębiać się w tą różnicę odczuć. Grunt, że działa w moim przypadku.

Żarełko zazwyczaj ok, ale do zorganizowanej diety trochę daleko. Waga raczej bez zmian. Nic to, będę sobie egzystować dalej. Dzień pełnej mobilizacji w końcu madejdzie.

Chciałam się z Wami podzielić jeszcze jedną refleksją - suplementy. Kiedy byłam taka bezsilna i lekko spanikowana tym, jak bardzo jest źle, narobiłam takich zapasów dobroci, że to było jeszcze bardziej chore od samego chorowania. Ciągle łykam to wszystko nie bardzo wierząc w ich skuteczność. No, może poza krzemem (na wypadające włosy. Lecą jak szalone po covidzie. Słyszałam o tym, ale nie przypuszczałam, że po pierwsze spotka to mnie, a po drugie, że będzie na taką skalę). No, ale do czego zmierzam. Jak to wszystko mi się skończy - nigdy więcej żadnych supli!! Więcej wartościowych produktów w diecie, tak. Tabletki, nie!

3 marca 2023 , Komentarze (5)

Niech mnie ktoś oświeci, bo kompletnie nie pamiętam, jak niby ma to pomagać ludziom.

Zeszły rok miałam szalony. Działo się tyle, że jak pojawiła się propozycja awansu na totalnie nieznane mi wody pomyślałam tylko, że czemu nie? Tyle ogarnęłam z sukcesem do tej pory, może nowe wyzwanie dobrze mi zrobi. Podobno przekraczanie siebie wzbogaca. To przysłuży się i mnie, nie?

Ugh! Co ja sobie myślałam? Gdzie ja głowę miałam?! To przekraczanie siebie trwa już miesiące. Każdy dzień niesie coś nowego, a ja? Jestem kłębkiem nerwów... Przecież jestem domatorką, introwertykiem, gdzie ja się wepchałam?

Schiza level hard. Muszę odreagować.

PS. W końcu jestem zdrowa! Po 6 ciężkich tygodniach nareszcie funkcjonuję normalnie.

20 lutego 2023 , Komentarze (5)

W zeszłym tygodniu odnotowałam znaczny postęp w zdrowieniu. Co prawda czasem kaszlę, ale już nie w seriach 😅 katar mam wrażenie bez zmian 😐 ale przynajmniej nie jestem osłabiona! Poczyniłam kilka spacerów i zdecydowanie jestem gotowa na więcej.

Apetyt niestety wrócił jakim go znam 😂 trochę sobie pofolgowałam, bo to cudowne uczucie chcieć znowu coś zjeść ze smakiem, a nie z rozsądku. Wagi na razie unikam przez @.

Natomiast co do kwestii spania... No to jest historia! Udało mi się przełamać i kłaść spać przed 21. Zasypiam bez trudu, chyba, że sąsiad akurat praktykuje bieżnię. Ale nie o tym miało być. Jak niedosypiałam i to tak poważnie, bo czasem to było i tylko 4 godz snu, to wstawałam zmęczona i zła, ale ten dzień jakoś szedł. Jak teraz sypiałam 7 godzin to wstawałam taka strasznie rozbita, jakoś bardziej niedospana, a większość dnia czułam się jak niedorobione zombie. Muszę pociągnąć to dalej i obserwować, ale na razie znowu wpadłam w krótki cykl spania przez giga stres w pracy. Mam nadzieję, że szybko się uspokoi i powyjaśnia, bo z takim tłem nerwowym to ja jeszcze długo nie dojdę do pełni sił...

11 lutego 2023 , Komentarze (2)

Bałam się powrotu do pracy, ale poszło raczej bezboleśnie. Mam więcej siły niż sądziłam, że będę mieć, jedynie co męczy mnie kaszel i nie bardzo daje spać.

Wdrożyłam plan naprawczy. Sok z czarnego bzu i kiszonek, witamina D3 wzbogacona o olej z czarnuszki, turbo syrop z cebuli i siemię lniane. 

Aktywność?

Czyli spacery. Wyszło tak se. Na początku tygodnia wszystko było oblodzone. Mogę chodzić w różną pogodę, wielu warunków nie lubię (np deszczu), ale chodzę. Po lodzie? Absolutnie nie potrafię. Mega mnie to męczy i stresuje. W kolejnych dniach zrobienie zakupów i doniesienie ich do domu było lekko wyczynowe. Sponiewierał mnie ten covid 😔

Sen? 

Z tym to gorzej. To raczej czekanie, aż budzik w końcu zadzwoni i przestanę się męczyć. Mam nadzieję, że ten kaszel szybko odpuści.

Stres? 

Trochę go było. Po takiej nieobecności w pracy nie było lekko. Pewnie dlatego ten tydzień tak szybko minął 😅

Jeszcze tylko michę ogarnąć i zacząć jeść więcej. I przyzwoite rzeczy do tej gęby wkładać...