Zrobiłam zupę szczawiową na rosole, do tego 2 jajka na twardo, ciasto, doniczka cyklamenów. Umówieni z bratem czekaliśmy pod domem rodziców. Oni przywieźli kolejne ciasto, żeberka w sosie. Nakarmiliśmy rodziców, ale jedzenia i tak zostało na 3 dni. To dobrze, bo brat wyjeżdża, sama będę wizytować rodziców. Ojciec źle wygląda, schudł bardzo, zmalał. Żal mi się zrobiło,że tak szybko to postępuje. W takich momentach nie myśli się o złych słowach , jakie padły. Mama wygląda lepiej, bo bezrefleksyjnie. Po prostu nie myśli tyle o problemach, taki stan. Najadłam się ciasta, co wcale nie jest dobre.Ale jak odmówić w imieniny? Może to ostatnie w takim gronie? Och życie !. Rano zakupy, biblioteka, gotowanie, pranie, czyli taka domowa krzątanina. Mąż pojechał na cmentarz, bo teściowa też Jadwiga, jak moja Mama. Jutro wreszcie zacznę aktywnie zajęcia na UTW, które opuściłam przez chorobę. Waga stoi od kilku dni, ale wyniki cukru i ciśnienie mam dobre. To cieszy bardziej. Pogoda wspaniała, oby utrzymała się podczas naszego pobytu w Łodzi. A na jutro na obiad zrobiłam naleśniki z mięsem. Lubimy oboje.