Właśnie mam oczy zapuchnięte, łzy płynęły... ech... Miłość to także ból...
Kocham, jestem kochana. Czuję się szczęsliwa i bezpieczna z Nim, mimo stażu rok i 3 miesiące, myślę o Nim wciąż i tak bardzo mi na Nim zależy. Myślę w pracy, myślę, gdy wychodzi z pokoju, znika mi z oczu choć na chwilę... Jestem wciąż zakochana. Ale On często mówi "Jesteś marudna, jesteś wredna - nie słuchasz mnie - kochasz mnie jeszcze?" CO wtedy? Łzy mi lecą, bo nie wyobrażam sobie rozstania z Nim, nie wyobrażam sobie nie widzieć Go choć jeden dzień...
"Tylko miłość przetrwa zawirowania"
"O, mój mężczyzno, jesteśmy jak igła z nitką, nierozłączni na zawsze"
Po takich trudnych chwilach, przytula mnie, powtarza, że kocha. Wciąż różnica w naszym wyglądzie pojawia się w rozmowach. Przeszkadza mu ze jestem wieksza. Powtarza, ze na starość będę Go bić, bo tak robi prawie każda kobieta, tak mówiła też jego babcia.
I jak Mu zaufac na 100%? CO odpowiedzieć na pytanie o małżeństwo, o wspólną przyszłość?
Co Mu odpowiem gdy mi się oświadczy? Boję się tego, bo On starość i dalszy rozwój związku widzi wg mnie nieciekawie... I mam się zgadzać na Jego wersję wydarzeń??
Pomóżcie, co powinnam zrobić??
Dążę do wagi 65-68kg :)