Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

"Człowiek staje się tym, kim jest, poprzez przezwyciężenie samego siebie." - Nietzsche___ Nie jesteś tym, kim byłeś wczoraj. Jesteś tym, kim dziś postanowisz się stać. Twoje ciało to świątynia - albo ruina. Twój umysł to oręż - albo więzienie. Twoja codzienność to droga -albo ucieczka. I act alone, I don't need an audience. "You float like a feather in a beautiful world I wish I was special" "But I'm a creep, I'm a weirdo. What the hell am I doing here?I don't belong here". "I always pig out on nuts and apples when I get nervous."

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4389
Komentarzy: 6
Założony: 12 października 2024
Ostatni wpis: 16 czerwca 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Putyfaraa

kobieta, 42 lat,

166 cm, 55.80 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

16 czerwca 2025 , Skomentuj

Postanowiłam skontrolować swoją wagę po tym maratonie obżarstwa. O dziwo jest tyle co na pasku, czyli 55,8 kg. Niby ok, ale.. moim celem jest 54 kg max, a najlepiej 53, wtedy czuję się najlepiej. Waga mi skacze, co uda się zejść poniżej 55, to zaraz nadrabiam i waga wraca do punktu wyjścia. No nic, trzeba się cieszyć tym co jest. Na popołudniówkach łatwiej mi trzymać żuchwę w ryzach, bo jem rano i przed pracą, a później już do końca dnia nic. Dzisiaj wyjątkowo wezmę sobie do pracy jedzenie, bo pierwszy posiłek zjadłam późno, a nie chcę na siłę jeść i taka napchana pracować. W pracy musze się schylać, więc przepełnienie żołądka może skutkować 🤮.

Dzisiaj zjadłam: 3 jajka, warzywa (dużo), pestki (dużo), nasiona, smażone serca indycze (5 szt.), do tego dodałam łyżkę masła, olej c8. To pierwszy posiłek. Najadłam się tym solidnie, bo porcja była bardzo duża. 

Do pracy wezmę: jogurt  naturalny(400 ml) wymieszany z truskawkami, cynamonem, kakao i wiórkami kokosowymi. 

Aktywności brak, musiałam coś załatwić na mieście, a że korki pierońskie, bo na każdym kroku coś robią, to brakło mi czasu. W pracy pewnie będzie zapierdziel, a że 10 h będę musiała pracować, to.. na pewno się zmęczę. 

Uwielbiam tych dwóch gości, zawsze mi się micha cieszy jak słyszę ich śpiew. No i teksty mają epickie 😁

15 czerwca 2025 , Skomentuj

Wczoraj byłam w robocie, stąd weekend bardzo krótki. Następny też będzie okrojony o sobotę (no chyba, że tak mnie wkurwią, że nie przyjdę), ale przynajmniej czwartek wolny. Dobrze, że jeszcze w niedzielę nam nie każą przychodzić, choć wiem, że są osoby, a na pewno 1, która jakby mogła, to by wszystkich do tego zmusiła. Pierwszy raz mam do czynienia z tak apodyktyczną, pozbawioną empatii, dwulicową osobą.

Kupiłam sobie kapelutek na spacerki (zamówiłam go na "Ali" razem z kolczykami i linką do roweru) całkiem wygodny, fajnie się w nim czuję, nie jest w nim gorąco, a nawet dobrze chroni przed słońcem, w sensie, że mnie nie razi, bo nie lubię chodzić w okularach. 

Dalej żre jak prosie, podejrzewam, że tak reaguje na stres, a właściwie atmosferę w pracy, bo na pewno nie jem z głodu. Spacery nieco mnie uspokajają, dlatego jak tylko mogę to idę w plener. Dzisiaj przeszłam niecałe 12 km. Staram się "wyłazić" minimum 100 km miesięcznie. To niewiele, ale nie chodzę na spacer codziennie, w zasadzie głównie w weekendy, czasem uda się w tygodniu.

Zjadłam dzisiaj: dużo orzechów (mieszanka nerkowców, włoskich, laskowych, migdałów), pierś z kurczaka (miałam nie jeść 🫣, ale to mięso dobrze zapycha😋), 3 jajka, cukinie, ogórka, szczypior, natkę pietruszki, pomidorki koktajlowe, czosnek, rzodkiewkę, pestki, nasiona, masło, olej C8, 2 łyżki domowego smalcu (moja słabość 😅 ). Duży jogurt naturalny z kakao, wiórkami kokosowymi, cynamonem, sporo czereśni 🍒 (obrałam całe drzewko, jakieś 2 kg może się uzbierało, oczywiście wszystkich nie zjadłam 😁), jabłko.

Bardzo podoba mi się kolor tych kwiatków, to chyba goździk kropkowany (fotka z spaceru):

12 czerwca 2025 , Skomentuj

Moja gastrofaza trwa w najlepsze, znowu zjadłam za dużo. Ale.. dostałam okres! 😃 Byłam w lekkim szoku, bo nic mnie nie bolało, żadnych typowych symptomów, a tu rano bach! Cieszę się :). Nie przeszkodziło mi to w wybraniu roweru, jako środka transportu do kołchozlandi. Niestety oprócz niecałych 11 km rowerem, nie miałam żadnej innej aktywności. Tylko moja żuchwa pracowała aż nad to. A zjadłam oprócz moich zaplanowanych posiłków, czyli standardowego śniadania, zupy z brokułu, kaszy jaglanej z jabłkiem, kakao i cynamonem, niepotrzebnie 2 dodatkowe jabłka, dużo pestek z dyni, słonecznik, sezam, kilka truskawek i kilka czereśni. Z rozpędu nawet sięgnęłam po kisiel, już grzałam wodę.. ale jak przeczytałam skład na opakowaniu, to mi się odechciało i stwierdziłam, że takiego syfu pakować w siebie nie będę. Głos rozsądku jednak jeszcze zwycięża. Zastanawiam się, czy nie zrezygnować z tych kasz i owoców, bo znowu wróciły mi problemy skórne, mam całe dłonie zesypane pokrzywką, która mnie swędzi niemiłosiernie. Temat do przemyślenia.

11 czerwca 2025 , Skomentuj

Dzisiaj jestem mega zmęczona, za dużo zjadłam wczoraj i wpłynęło to na moją regenerację w trakcie snu, nie mówiąc już jakie głupoty mi się śniły... Rano obudziłam się przy dźwiękach ulewy i szalejącego wiatru, więc rower został w garażu i pojechałam do roboty autem. Po drodze widziałam kilku rowerzystów, którym widocznie taka aura nie przeszkadzała. Może są zaprawieni w boju i nie straszne im przeciwności pogodowe?

Zjadłam dzisiaj też sporo, ale jednak mniej niż wczoraj, może dlatego, że objętościowo było tego jedzenia więcej i czułam się syta. Śniadanie standard, potem kasza jaglana z kakao i cynamonem, 2 jabłka, jakiś litr zupy krem z brokułu (moja ulubiona) i sporo pestek z dyni (uwielbiam). 

Aktywność tylko tyle co w robocie.

Zrobiłam kilka fot. Mam taką pocieszną kurkę, która przylatuje do człowieka jak pies. Tylko czeka żeby ją wziąć na ręce i potarmosić trochę. Kochana jest i ma piękne piórka, niby czarne ale mienią się na granatowo. Na zdjęciu wygląda jak by chciała powiedzieć: "Siema, co tam, może małe przytulanko? "😁

I standardowo jakieś kwiatki, ulotne piękno :)

10 czerwca 2025 , Skomentuj

Obżarłam się. Kuźwa. Zawsze po rannej zmianie ciągnie mnie do żarcia ponad limit. Normalnie mówiąc wprost i niezbyt wyrafinowanie - nie mam dna w dupie. To chyba reakcja mojego organizmu na zapiernicz jaki czeka mnie przez najbliższy miesiąc, czyli po 10h pracy(z wyjątkiem rannej zmiany) i wszystkie soboty pracujące. 

W tym tygodniu postanowiłam jeździć do kołchozu rowerem. Wstaję o 5 (jak jadę autem, to o 5.10). Rano było zimno, jak na czerwiec (8 stopni zaledwie), ale sama jazda w promieniach budzącego się dnia, daje mi fajnego kopa na start i nie czuję się jak 💩, wręcz przeciwnie, nawet nastrój mam całkiem pozytywny. Dojazd zajmuje mi 16 minut, mam jakieś 5,5 km (to chyba jeden pozytywny aspekt pracy w tej firmie, że mam tak blisko), więc nawet nie zdążę się spocić :D. Samochodem jadę 8 min, a pieszo jakieś 50 min ;).

W pracy zjadłam 1 posiłek, ale solidny, bo białkowo-tłuszczowy (jajka, wołowina, warzywa, pestki, nasiona, masło, olej C8), objętość posiłku to wypchany po brzegi  litrowy słoik (tak, jem ze słoika, miałam 3 pojemniki szklane, wszystkie rozbiłam i poddałam się, a z plastików nie chce jeść), a po pracy, to już poleciało.. zupa z kalafiora, kasza gryczana z kakao  i cynamonem (traktuję to jak słodki deser, mnie to smakuje 😅), miseczka truskawek własnych (kwaśne jak fiks), 4 jabłka, ciastko keto peanut butter (kupione tak z ciekawości, takie se), mała paczka pistacji (nie jadłam wieki), kefir z kakao, ashwagandhą i cynamonem cejlońskim. Amen.

Ostatnio mam fazę na cynamon, choć do tej pory jadłam ten sklepowy, który kupuje się w małych torebkach jak przyprawy. Myślałam, że to jedyny jaki jest, a tutaj zonk, bo ponoć ten najlepszy i w smaku i słynący z dobroczynnych właściwości, to cynamon cejloński, a ten na półkach sklepowych, to chiński. Dzisiaj odebrałam paczkę właśnie z tym cynamonem i musiałam przetestować, stąd ten kefir. Faktycznie jest lekko słodki w smaku, a sam proszek jest jaśniejszy. Będę testować. Ashwagandha też była w paczce, kilka miesięcy już jej nie spożywałam i postanowiłam wrócić do tego adaptogenu. Zastanawiam się, czy to nie aby powód utraty okresu, może jest w nim coś, co wspiera mój układ hormonalny. Zrezygnowałam też z mięsa drobiowego, bo dużo go jadłam ostatnio (zostawiam tylko podroby), na rzecz wołowiny oraz przestaję pić wodę z plastikowych butelek (zaczęłam ją pić w pracy, bo mamy do dyspozycji), będę pić swoje napoje z termosów.

Kakao używam niealkalizowane, w smaku jest beznadziejne, zupełnie nie przypomina kakao, ale jest dużo tańsze i ponoć ma więcej właściwości odżywczych. Do picia wstrętne, dlatego dodaję do kaszy, jogurtu bądź kefiru. 

Aktywność dzisiaj to ok. 11 km rower (do i z pracy), oraz spacer (tylko 7km), na nic innego nie miałam siły.

9 czerwca 2025 , Komentarze (2)

..bo zamiast chudnąć, to się Putyfaraa pasie..

Chyba musze pogodzić się z faktem, że nie dane mi być slim, że zawszę będę trochę ulana. Próbuję sobie przemówić do rozsądku, że w moim wieku, to już ważniejsza jest sprawność niż atrakcyjność, ale jakoś słabo mi to wychodzi 😑. Użalanie się nad sobą opanowałam niemal do perfekcji 😏.

Ostatnio ciężko u mnie z aktywnością, pracuję fizycznie i po pracy padam na pysk. Nie dość, że człowiek się udźwiga, umęczy, upoci (na produkcji klimy nie ma, a wiatraki w upały 💩 dają), to jeszcze wieczne krzyki, pretensję, aż się odechciewa wszystkiego. Pracuję tam od kwietnia i mogę śmiało stwierdzić, że to najgorsza praca jaką kiedykolwiek miałam, nie dość, że ciężka fizycznie, to jeszcze psychicznie jestem udręczona. Oczywiście odbiło się to na moim zdrowiu, gdyż od 2 miesięcy nie mam okresu. Bolą mnie ręce, barki, czasem kręgosłup. BHP tam nie istnieje. Mam wrażenie, że ta firma kieruję się zasadą "zajedziemy cię na śmierć, wyciśniemy jak cytrynę". Póki co muszę tam zostać, bo nie mam innego wyboru, wysłałam kilkadziesiąt CV i tylko oni byli chętni mnie przyjąć. Nie dziwię się, biorą chyba każdego kto się zgłosi, bo ogłoszenia o pracę nadal są, a chętnych brak. Czasem ktoś przychodzi na dzień próbny i.. już więcej nie wraca. 

Dzisiaj miałam wolne, bo źle się czułam, wzięłam NŻ, oczywiście odbiją mi kasę za to, że wzięłam taki urlop, ale trudno. Najadłam się w weekend owoców i chyba mi zaszkodziły, zwłaszcza truskawek zjadłam bardzo dużo. Podejrzewam, że są czymś pryskane, zresztą jak wszystkie owoce sklepowe (choć akurat te truskawki, kupiłam w budce przed marketem). Wiem, że to sam syf, ale mimo wszystko smaczny syf i ciężko się czasem opanować przed zjedzeniem. Dlatego pokarało mnie za łakomstwo. Zjadłam dzisiaj 2 posiłki. Późnym rankiem białkowo-tłuszczowy, a po południu wleciały węglowodany. Z aktywności 10 km spacer, wolnym tempem 6km/h.

Trochę fotek ze spacerów z różnych dni:


Dzisiaj dotarła moja paczka z Aliexpress. Zamówiłam sobie kilka rzeczy (oczywiście wszystkie niezbędne i potrzebne do życia 😏), a wśród nich, takie kolczyki (ponoć srebrne) i muszę przyznać, ze są bardzo ładne :)

21 lutego 2025 , Komentarze (2)

Idzie wiosna, a mnie rzyć urosła. Tym oto optymistycznym (eee.. jednak pesymistycznym) rymem rozpocznę ten wpis. Żarłam, to przytyłam, przekroczyłam 55 kg i to jest ten etap kiedy trzeba sobie powiedzieć: 

Powody dla których trzeba zebrać się i zgubić nadbagaż:

1. Idzie wiosna, chcę cieszyć się nią, a nie myśleć o sobie, żem spasiona.

2. Szukam pracy, a na rozmowach jakoś prezentować się trzeba. W szczuplejszym ciele, czuję się pewniej.

3. Jak trzymam dyscyplinę aktywnościowo-żywieniową, to po prostu lepiej funkcjonuję, mam lepszą relację ze swoim ciałem i jest mi błogo. No tak jest.

Kalorie spożyte: 0, słownie zero. 

Aktywność: ok. 90 min. 

Good luck!