Obżarłam się. Kuźwa. Zawsze po rannej zmianie ciągnie mnie do żarcia ponad limit. Normalnie mówiąc wprost i niezbyt wyrafinowanie - nie mam dna w dupie. To chyba reakcja mojego organizmu na zapiernicz jaki czeka mnie przez najbliższy miesiąc, czyli po 10h pracy(z wyjątkiem rannej zmiany) i wszystkie soboty pracujące.
W tym tygodniu postanowiłam jeździć do kołchozu rowerem. Wstaję o 5 (jak jadę autem, to o 5.10). Rano było zimno, jak na czerwiec (8 stopni zaledwie), ale sama jazda w promieniach budzącego się dnia, daje mi fajnego kopa na start i nie czuję się jak 💩, wręcz przeciwnie, nawet nastrój mam całkiem pozytywny. Dojazd zajmuje mi 16 minut, mam jakieś 5,5 km (to chyba jeden pozytywny aspekt pracy w tej firmie, że mam tak blisko), więc nawet nie zdążę się spocić :D. Samochodem jadę 8 min, a pieszo jakieś 50 min ;).
W pracy zjadłam 1 posiłek, ale solidny, bo białkowo-tłuszczowy (jajka, wołowina, warzywa, pestki, nasiona, masło, olej C8), objętość posiłku to wypchany po brzegi litrowy słoik (tak, jem ze słoika, miałam 3 pojemniki szklane, wszystkie rozbiłam i poddałam się, a z plastików nie chce jeść), a po pracy, to już poleciało.. zupa z kalafiora, kasza gryczana z kakao i cynamonem (traktuję to jak słodki deser, mnie to smakuje 😅), miseczka truskawek własnych (kwaśne jak fiks), 4 jabłka, ciastko keto peanut butter (kupione tak z ciekawości, takie se), mała paczka pistacji (nie jadłam wieki), kefir z kakao, ashwagandhą i cynamonem cejlońskim. Amen.
Ostatnio mam fazę na cynamon, choć do tej pory jadłam ten sklepowy, który kupuje się w małych torebkach jak przyprawy. Myślałam, że to jedyny jaki jest, a tutaj zonk, bo ponoć ten najlepszy i w smaku i słynący z dobroczynnych właściwości, to cynamon cejloński, a ten na półkach sklepowych, to chiński. Dzisiaj odebrałam paczkę właśnie z tym cynamonem i musiałam przetestować, stąd ten kefir. Faktycznie jest lekko słodki w smaku, a sam proszek jest jaśniejszy. Będę testować. Ashwagandha też była w paczce, kilka miesięcy już jej nie spożywałam i postanowiłam wrócić do tego adaptogenu. Zastanawiam się, czy to nie aby powód utraty okresu, może jest w nim coś, co wspiera mój układ hormonalny. Zrezygnowałam też z mięsa drobiowego, bo dużo go jadłam ostatnio (zostawiam tylko podroby), na rzecz wołowiny oraz przestaję pić wodę z plastikowych butelek (zaczęłam ją pić w pracy, bo mamy do dyspozycji), będę pić swoje napoje z termosów.
Kakao używam niealkalizowane, w smaku jest beznadziejne, zupełnie nie przypomina kakao, ale jest dużo tańsze i ponoć ma więcej właściwości odżywczych. Do picia wstrętne, dlatego dodaję do kaszy, jogurtu bądź kefiru.
Aktywność dzisiaj to ok. 11 km rower (do i z pracy), oraz spacer (tylko 7km), na nic innego nie miałam siły.