Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1488582
Komentarzy: 54545
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 listopada 2024 , Komentarze (23)

Dziś chcę posprzątać w bieliźniarce. Wszystko jest wepchnięte kolanem, a ja nawet nie wiem co mam. Trzeba wszystko poukładać. Mam chyba za dużo ręczników i część trzeba będzie przenieść do szafki. Chcę mieć porządek. Mam też obrusy po mamie Krzyśka. Są bardzo ładne, lniane ale z dużym dodatkiem białego. U mnie się nie sprawdzają. Mama miała je w pokoju, a ja mam stół tylko w kuchni no i koty mam. Prawdopodobnie trzeba będzie kupić poszwy. Poszewki na poduszki mam, a na kołdry mi chyba brakuje. Problem jest taki, że ja kupuję poszwy tylko na guziki lub wiązane. Pościel ma wytrzymać jakiś czas i nie potrzebuję wyrzucić po pierwszym praniu. Ostatnie poduszki na suwaki popsuły się po pierwszym praniu właśnie. Poszły do wyrzucenia. Ja nie mam nadmiaru pieniędzy i dziadostwa więcej nie kupię. U mnie pościel się niszczy, bo przy tylu zwierzętach trzeba prać często. Do tego Czarnusia czasem sika na kołdrę... Jakiś czas temu kupiłam poszwy używane i byłam z nich zadowolona. Były właśnie na guziki, porządne z naturalnego materiału.

Tak mi przyszło do głowy teraz, ze ja już od dawna nie dbam o wystrój mieszkania. Niby mam fajne meble/niektóre antyki i drewniane/ i ozdoby, ale wszystko bez ładu i składu. Mieszkanie nie przypomina tego z katalogów. Ot choćby pościel. Nie musi być taka sama. Poduszki inne, kołdry inne. Kapy na fotelach są różne. Sciany zawieszone obrazami, drewniane boazerie. Styl na ubiegły wiek. Ma być wygodnie, a nie wystawnie i elegancko czy modnie. Nie chce inwestować w mieszkanie. Nie chcę usunąć z niego tego co mi przypomina coś przyjemnego czy pamiątek po bliskich. Dla osób postronnych moje mieszkanie to bida z nędzą. Dla mnie przyjemna, przytulna przestrzeń w której ja i moje futra czujemy się dobrze.:) Przecież nie kupię eleganckiej kanapy skoro koty i tak ją zaraz podrapią...:) One są najważniejsze dla mnie...

Aronek jest coraz grubszy. Jak mu dam jedzenie to jeszcze wyjada chrupki od innych kotów. Suchy pokarm moje koty mają dosypywany cały czas. Jedzą ile chcą. Teraz koty jedzą więcej, bo idzie zima. Tym kotom na dworze też więcej jedzenia wynoszę. Jedzenie znika, ale ich nie widuję. Ptaki jedzą bardzo dużo. Pszenicę kupuję całymi kilogramami.

Mam ochotę na wyjście z domu. Poszłabym na jakiś koncert, ale w pobliżu nic do marca interesującego dla mnie nie ma:(

Od kilka dni żrę. Tak inaczej tego nie można nazwać, bo dwa posiłki normalne i do tego po 6 kromek chleba. Były też zupki chińskie. Nie wiem czym to jest spowodowane. Nastrój mam dobry, nie nudzę się. Jedyny powód to dieta, którą chcę zacząć od poniedzialku. Może organizm już chcę nabrać  na zapas?

Napisałam wiersz :)

***

dotknij mnie myślą

w zapachu poranka odszukaj

moją dłoń

poprzez czas

niech tęsknota

otuli nas woalem

lżejszym od oddechu

niech doda słodyczy marzeniom

wspomnij


20 listopada 2024 , Komentarze (11)

Dalsza część prac typu generalnych porządków. Jest też rozmrażanie lodówki. Problem z tym taki, że lodówka jest stara i na górze wybrzuszona. Zbiera się tam jakiś lód. Niby działa, ale nie wiem czy po rozmrożeniu też będzie działać. Liczę się z tym, że trzeba będzie kupić nową. No i problem, bo znowu ruch w domu itp przyjemności, stres dla zwierząt. Oby jeszcze nie.

Przytyłam nieco i od piątku biorę się za siebie. Znowu miesiąc diety typu karniwory. Martwi mnie to, że już praktycznie nie chudnę. Niby waga spada i to szybko ale tylko około 5 kg, a po wyjściu z diety szybko nabieram. WAga trzyma sie w okolicy początku otyłości i górnej granicy nadwagi. To za dużo, bo to niezdrowe. Chciałabym jeszcze z 10 kg zrzucić na stałe i później niech sobie waga skacze. Do tego jestem przyzwyczajona. Dziś sałatka z pora, fasoli białej, ogórka, marchwi. Do tego jajecznica z papryką i cebulą i kotlety z buraka. około 1200 kalorii.

Kilka dni temu wróciłam po krótkiej przerwie do jogi i faktycznie nie jest źle. Powrót to było kilka asan. Później 10 minut, a teraz już znowu jest 15. Teraz mam trochę więcej ruchu, bo i joga i praca typu fizycznego no i spacery. Tak codziennie. Co do ruchu to ja za nim nie przepadam, ale i nie czuję już do niego nienawiści. To postęp.

W nowym roku warzywnika już nie będzie. Może tylko sałatę kupię. Zbiory u mnie kiepskie, a podlewać trzeba i woda wychodzi. Nie ma zysków, bo zakup sadzonek, przesyłki, nawozy są droższe od warzyw, które zbieram. Do tego jedna skrzynia w której rosły w zeszłym roku brokuły już zniszczona. Ja nie przepadam za grzebaniem w ziemi. Są jeszcze grządki z kwiatami i ziołami to ruch będzie i kontakt z ziemią też :).

Wiersz napisany kiedyś :)

***

rozmarzona

spoglądam wstecz

i składam strofy miękkie jak futro kota

o drgających płomykach w zakamarkach serc

o niespokojnych ustach pieszczących cień mojej skroni

o dłoniach szukających się nawzajem

gdzie te wyznania cichym szeptem barwiące poranki

gdzie bukiety bzu i wonnego jaśminu

rozkwitające w cieple spojrzeń

gdzie żar wilgotnych warg

spijających krople rosy z mojej skóry

teraz pozostała tylko smutna obecność

tęsknota za ciepłem

i samotność przyczajona w kącie


19 listopada 2024 , Komentarze (27)

Wczoraj zrobiłam co zaplanowałam. Dziś idę do pracy do mamy. Tu zejdzie kilka dni. Co dalej nie wiem. Będzie koniec porządków i zostanie wygładzanie typu kurze, mycie, pucowanie. Tego nienawidzę i pewnie ogarnie mnie leń. Mogą być czarne myśli, bo celu nie będzie. Moze być nuda. Ech... Przydałaby się nowa pasja. Tylko co? Pomysłu nie mam. A może wrócę do malowania? No i na pewno do diety:)

Od kilku dni myślę nad tematem prezentów świątecznych. Dla nas powinno to być coś praktycznego. Krzysiek chciał mi kupić stanik taki nieco lepszy. :) Ja praktycznie nie chodzę, a romantycznych randek nie uznaję. Całe te ceregiele, przebieranki to dla mnie niepotrzebne udziwnienia. Zawsze taka byłam. Chociaż nie. Gdy byłam młoda kupowałam tylko czarne koronkowe dolne niewymowne. Teraz też lubię czarne. Ja teraz potrzebuję papcie. Chyba kupię kroksy. Jemu kupię koszulę flanelową. Kosmetyki ma...

Mam teraz bardzo poważne zabiegi. To znajoma mojej mamy. Kobieta waży około 110 kg i praktycznie nie chodzi - kolana, kręgosłup. Kiedyś był problem z zakrzepicą. Jest problem z nerkami - kreatynina. Leczy się, bierze zioła i źle z nią. Reiki traktuje jako terapię wspomagającą. Jest szansa na zmniejszenie bólu i dodanie energii. Oczywiście nie dałam jej nadziei, Nie zwodzę jej,  że ją w cudowny sposób uleczę. Powinna jeszcze schudnąć, ale już schudła 30 kg i wylądowała w szpitalu z anemią. Bardzo mi jej żal. To dobra kobieta. Zobaczymy jak Reiki na  nią zadziała. Tu dużo zależy od otwartości. Na razie umówiłyśmy się na 4 zabiegi.

Wczoraj mysz mi się utopiła w misce do mycia garnków. Zamoczyłam na noc kocie miski i stąd kłopot. Nie wiem czy to ta, która dwa dni temu zjadła mi korek od oleju i załatwiła się do butelki. Mam dość tych myszy...

Ruchu trochę wczoraj było, bo i spacer i joga i nanosiłam drewna do pieca...:) Trzeba było wyjść mimo deszczu. Jak się mieszka po wiejsku na stary styl tak jak lubię to pogodę trzeba akceptować. Drewno samo się nie przyniesie, a palić trzeba. Ptaki jeść muszę i koty bezpańskie też. Mikuś też jest jeszcze młody i pobiegać trochę potrzebuje. Po tych wszystkich czynnościach na dworze Krzysiek rozpalił w piecu, a ja zrobiłam herbaty z miodem i imbirem i luz. :) szeroki uśmiech i wino:). 

***

bądź blisko

tuż obok

przytul mój oddech

niech nasze szepty westchnienia

zauroczą ciszę

zaczarują chwilę

obejmę myślą jutro

dotknę marzeń

już teraz

18 listopada 2024 , Komentarze (22)

Wczorajszy dzień był nawet przyjemny. Praca była praktycznie tylko zawodowa i trochę zarobiłam:). Był spacer i dużo spałam. Spacer mi sprawił przyjemność. Był dłuższy. Pogoda niby słońce ale i wiatr... Była muzyka. Słuchałam w słuchawkach, żeby nie kłócić się z Krzyskiem. On mojej muzyki nie lubi. Ja jego też nie. Ja słuchałam Loreeny McKennitt i Davida Garretta, Gregorian, a on wiejskich przyśpiewek. Ano co kto lubi...:)

Dziś idę sprzątać do mamy. Wezmę worek i resztę rzeczy zbiorę. Chcę wynieść gruz z rozwalonego pieca i dywan. Przeniosę stół, fotel. Przeniosę trochę szkliwa. Jest tam jeszcze popiół w dwóch wiadrach. Zostaną książki i dokumenty. Chciałam to robić dopiero w grudniu z Sebastianem, ale on nie przyjedzie. Nie wiem co zrobić ze starymi książkami. Mama czytała kryminały z lat 70,80 i ma ich sporo. Ja tego czytać raczej nie będę. Jest sporo klasyki. Są biografie. Dokumentów jest całe biurko. Nie wiem co znajdę. Ważne dokumenty wszystkie chce zanieść do babci. Pamiątki będą w kredensie w pokoju dziadka. Chcę zrobić pranie.

Wczoraj przejrzałam przepisy. Miałam całe pudło. Wyrzuciłam wszystkie dania słodkie typu ciasta, desery. Wyrzuciłam wszystko co mięsne i wszystko co pracochłonne z wielu składników. TRochę przepisów było podrapanych i zasikanych przez Rozunię.

Wyniosłam wczoraj do babci zdjęcia. Były w pudle na szafie w sypialni. Bałam się, że je Rozi podrapie i posika. Moje rodzinne zdjęcia są u babci.

Teraz ogarniam sypialnię. Wiele nie zostało. Jest druga część szafy. Ta z wieszakami. To chyba dziś, ale nie wiem czy dam radę.

Zastanawiam się czy nie wynająć mieszkania po babci na magazyn. Nie zawsze musi być ogrzewany. Problemem jest brak toalety. Krzysiek już się złości...

Napisałam wiersz :)

***

wiem

że zbyt często

biegnę do ciebie w myślach

pragnę czułości ciepła

ty szorstki niecierpliwy

zajęty sobą

jesteśmy tak różni

jak dzień i noc

czasem dzieli nas milczenie

czasem bliskość pachnie nadzieją

uwielbiam ten zapach

17 listopada 2024 , Komentarze (21)

Dzień będzie przyjemny albo nudny. Nie przepadam za niedzielą, bo praca czeka. Do świąt bym chciała ogarnąć wszystko u mamy. Są książki /dużo/ i dokumenty całe biurko. W kuchni jest trochę naczyń, które chcę zabrać do siebie. Część mebli od mamy chciałabym wynieść gdy będą zabierać gabaryty. Część zabiorę do siebie. Potrzebne mi na książki. Domek chciałabym zostawić pusty. No prawie. Smutne to wszystko. Zal mi gdy tam wchodzę. Była mama i jej nie ma. Pamiętam jakie te mieszkania były urokliwe. Mama potrafiła nadać przytulności wnętrzom. Teraz to prawie puste zrujnowane, ponure lochy. Przemijanie jest na swój sposób straszne. Na pewno przykre dla tych, ktorzy pozostają. Pamiętam babcię, dziadka, obie ciocie, tatę, Adriana. Wszyscy są w moim sercu. Moje wszystkie zwierzęta też...

Powinnam podpisać nową umowę na telefon i neostradę. Teraz mam pakiet z Orange z telewizją i telefonem stacjonarnym. Chciałam z telewizji zrezygnować, bo mam z canal + i chcę mieć. Chciałam też zrezygnować z telefonu stacjonarnego, ale raczej nic z tego, bo Krzysiek nie potrafi dzwonić z komórki. On tylko odbiera i to komórkę z klawiaturą. Powinnam kupić aparat do telefonu stacjonarnego by i on mógł dzwonić. Wypadki się zdarzają. Mogłabym zasłabnąć np. i co wtedy? On by był bezradny jak dziecko.

Krzysiek czeka na emeryturę, a ja umieram ze strachu. Pieniędzy będzie mniej i na wszystko nie wystarczy. On o tym nie myśli. Niby mamy trochę oszczędności, ale gdy nie będzie pracował rozejdą się bardzo szybko. Ja niby zarabiam, ale nie kokosy. Więcej raczej nie zarobię, bo niby jak? My mozemy zacząć chorować i zwierzaki też. Czarno to wszystko widzę. Energii też będzie mniej i trzeba by pomyśleć o innym źródle ciepła z czasem. Gazu nie chcę, prąd coraz droższy. W remonty wsadzone ponad 100000, a końca nie widać. Z każdego kąta wieje i ogrzewanie nie zdaje egzaminu. Domu nie sprzedam i do bloków nie pójdę, bo bym się wykończyła psychicznie i nie byłoby mnie stać na opłaty. Czarno to widzę. Mogę być zmuszona do sprzedaży połowy domu.

Przyszły mi herbaty Yogi tea. Są jak zawsze pyszne.

Mruczuś ostatnio czuje się lepiej. Więcej je. Daję osobno dobrą karmę mokrą, robię Reiki i daję drogi suplement dla seniorów. Chyba nawet trochę przytył. Cudów się jednak nie spodziewam, bo ma prawie 19 lat. Suzi moje dzika koteczka ma guza listwy mlecznej. Robię Reiki i z wielkości fasoli jasia zrobił się wielkości groszku. No ale jednak jest. Nie wiem co dalej. Koteczka ma 13 lat i jest prawie dzika. Operacji się boję, bo może się nie obudzić. Sam stres związany z wyjazdem do weterynarza może sie źle skończyć. Snieżek jej brat zmarł na zawał. Nawet gdybym zaryzykowała to co po operacji? Trzeba podawać dwa tygodnie leki, a ona sobie podać nie pozwoli. Dylemat.

Wczoraj była przepiękna pogoda-słońce i ciepło. Miałam ochotę na dłuzszy spacer. Niestety Krzysiek był w pracy. Sama nie chodzę. Dziś deszcz, ale wyjść się na spacer da. Mikuś nie moze być zawiedziony...

Znowu piszę wiersze...

16 listopada 2024 , Komentarze (24)

Wczoraj było spięcie z Krzyśkiem o kalendarz. Ja chciałam kupić charytatywny koty, psy lub konie, a Krzysiek jak zwykle modelki w skąpej bieliźnie. Uważam, że w wieku 63 lat upadł na głowę by się delektować takim widokiem. Kalendarz wisi  w pokoju dziennym na wprost drzwi i każdy kto wchodzi widzi w tym ksiądz po kolędzie. Co innego obrazy. Sama namalowałam jeden akt z serii po numerach i męski tors, ale kalendarz... Co kupimy jeszcze nie wiem. Krzysiek podejmie decyzję. Nie chcę się z nim kłócić o bzdury.

Dziś Krzysiek idzie do pracy po południu. Ja będę sama, ale co zrobię jeszcze nie wiem. Coś by trzeba, bo chcę się ruszać. Na dworze zimno. Dom ogarnięty z grubsza poza kuchnią. W kuchni są w szafkach ślady po myszach, ale nie ma sensu wszystkiego myć skoro i tak wlezą. Teraz wszystko myję dwa razy. Raz przed włożeniem do szafki i drugi raz gdy mam użyć. Inaczej się nie da. Można by zacząć przenosić książki od mamy. Część przeniosę do babci. To te z których w tym momencie korzystać nie będę. Trochę pewnie wyrzucę. Trochę  ziołolecznictwa, bioterapii itp wezmę do siebie.

Dziś ma przyjechać pan po magnetowid i kasety. Czy przyjedzie to nie wiem. Pani która miała przyjechać po adapter nie odzywa się. Później mają byc panowie po złom. Sebastian miał sprzedac, ale zwlekał a dzidostwo mi leży. Stracę pewnie na tym ale będzie spokój...

Wczoraj byliśmy oczywiście na spacerze. Dziś spaceru nie będzie, bo boję się chodzić sama. Ruchu nie będzie i Mikuś wyjdzie tylko na podwórko. Ja posiedzę na ławce, a on będzie krążył i wachał ślady ptaków, kotów. Pewnie też trochę pobiega. Podwórko jest spore. Jutro spacer będzie.

15 listopada 2024 , Komentarze (10)

Wczoraj rano dość ciężko było mi wstać i zabrać się za pracę. Zrobiłam termofor i było mi cieplutko. Nastrój by zwinąć się w kłębuszek pod kołdrą i spać. Klientka zadzwoniła o 9 i trzeba było się brać za pracę.

Dziś Krzysiek jedzie na zakupy, ale dużo nie kupi, bo jeszcze czyścimy lodówkę. Trzeba ją rozmrozić. Dziś zjemy paluszki rybne z surówką z marchwi i kapusty kiszonej oraz kotlety z chleba. Dla mnie to dość. Krzysiek coś sobie jeszcze zrobi.

Dziś się chce zabrać za moje pólki w szafie. Są trzy, ale wszystko wepchane kolanem. Są jeszcze worki w drugiej części szafy. Teraz chcę wyjąć tylko to co będę nosić teraz i zimą. Reszta do worków. Łachy wyrzucę. Nic już nie będę oszczędzać. Wszystko będę nosić i po domu. Do malowania akrylami chyba kupię specjalny fartuch, bo już masę ciuchów farbami upaćkałam i później chodziłam jak fleja. To czego nie noszę dam do worka dla PCK. Mam jeszcze dwa fotele w sypialni i naręcza ciuchów na nich. Nie wiem co zrobić z sukienkami. Mam kilka i nawet mi się podobają, ale nie wyglądam w nich dobrze. Chyba powinnam do nich schudnąć, bo teraz mnie postarzają. Mam trochę ciuchów na czas gdy schudnę. Te zostawię.

Mam problem z bielizną. Staniki mam 2 ale ich praktycznie nie noszę. Dolne niewymowne uzywam tylko bawełniane, ale one są strasznie nietrwałe. Praktycznie 2-3 prania i trzeba je wyrzucić, bo tracą kolor. Gdzie kupić coś z naturalnych tkanin, ale bardziej trwałego? Nie muszą być tanie.

Wczorajszy spacer był udany. Słońce trochę świeciło. Szło mi się dobrze, ale dalszej trasy nie wybrałam, bo bałam się psów i dzików. No i nie lubie chodzić po ulicy. Chodzimy blisko domu. Droga między drzewami, polami, ale bez psów i dziki dopiero wieczorem. Mikuś przeszczęśliwy. Krzyśka bolała trochę noga, ale wytrwał. Później zrobiłam mu Reiki.

14 listopada 2024 , Komentarze (6)

Dziś w nocy trochę zmarzłam. Chyba włożę podkoszulkę i będę zasypiać pod kołdrą z Krzyśkiem. On jest ciepły i dobrze grzeje. Dobrze jest mieć do kogo się przytulić w nocy.:) Jesień mi zaczyna trochę dokuczać.

Tydzień powoli się kończy. Dziś Krzysiek w pracy, a jutro ma wolne. Rano mi będzie chłodno, bo nie będę palić w piecu. Przygotuję termofor i włączę grzejnik. Powinnam kupić jakieś fajniejsze herbaty, bo nadal piję litrami colę O i mineralną. Chciałabym wreszcie obciąć jeżynę bezkolcową, ale rano chyba się nie da, bo mi będzie zimno. No zobaczę. Jutro już deszcz i nic nie zrobię. Dziś mają być wywiezione chyba ostatnie 3 worki od mamy.

Po południu moze zrobię sobie Regresję hipnotyczną - podróż do poprzednich wcieleń. Znalazłam nagranie w internecie.

ZAczyna mi brakować szkoły. Czekam na dyplomy i chyba stosunkowo szybko wrócę do parapsychologii.

Dziś mam wróżbę i ma być kobieta po gramofon po mamie i po płyty.

13 listopada 2024 , Komentarze (27)

Jak się tak ostatnio przyglądam Krzyśkowi to on jeszcze jest dziarski facet. Siłę na razie ma i gdyby zadbał o siebie mógłby jeszcze wyglądać. No ale nie dba. Odchudzać się nie chce i nie chce się zastosować do zdrowego jedzenia. Tylko chleb i bułki ciastka. Wczoraj wyszedł na spacer w potarganych spodniach. Ja nie lepsza pogranicze otyłości i nadwagi, zaniedbane paznokcie i rozciągnięte leginsy wyglądające jak dres. Wstyd. Dwoje meneli tak na oko. :) Mijał nas jakiś młody facet i patrzył dziwnie. Powinnam wyrzucić stare ciuchy i tak pewnie zrobię gdy uporządkuję szafę. Cała szafa ciuchów a chodzę na okrągło w tym samym.

Początek listopada a już reklamy świąt. Swiat oszalał. Ja w tym roku skromnie. Chcę tylko sprzątnąć dom. Będzie mało jedzenia. Krzysiek może pojedzie do brata to się naje. Ja skromnie. Chyba nie pojadę, bo rzucę się na jedzenie. A co z Wigilią? Też skromnie. Mniej potraw niż zwykle. Mniej dla mnie. Krzysiek będzie miał drób, którego ja nie jem. Będziemy sami.

Znowu wróciłam do jogi. Planuję ćwiczyć codziennie po około 15-20 minut. Na razie jest krócej. Jestem trochę zastana po przerwie, ale tragedii tak szczerze nie ma.

Dziś chcę trochę o siebie zadbać. Może zrobię paznokcie. Chciałabym zadbać o stopy, ale malowania paznokci nie przewiduję.

Z pracy będzie kolejny worek u mamy. Do tego porządek na stole w pokoju dziennym. Tip top porządek. To ława z pólką na dole i masa książek.

Myszy nadal są, ale się nie łapią. Cwane są. Nie wiem co zrobić. Wczoraj Krzysiek widział na zlewie tłustą i dużą. Oby nie było szybko małych.

12 listopada 2024 , Komentarze (10)

Wczoraj udało się zabezpieczyć okienka od piwnic i wąż do podlewania. Dziś trzeba przenieść trochę gałęzi i zebrać trociny. Trzeba wziąć wszystkie baterie z warsztatu do domu, bo muszą być w cieple. Trzeba sprzątnąć trochę w ganku od strony podwórza, bo nic już na dworze robić nie planuję tym roku.

W domu cieplutko. Moje ukochane futerka grzeją się przy piecu. Są szczęśliwe. Ja też gdy na nie patrzę. Taka pogoda jak teraz martwi mnie tylko z powodu Krzyśka. On pracuje na dworze i marznie. Mikuś na spacerach też drży. Gdy wracamy ładuje się pod kołdrę. Czekam na pierwszy śnieg. Kocham gdy prószy, płatki wirują a w domu cieplutko. :)

Znowu trochę przytyłam i trzeba to zrzucić. W tym tygodniu czyścimy lodówkę. Chcę wszystko wyjeść i moze od przyszłego tygodnia znowu dieta. Znowu miesiąc. Już się cieszę. Lubię być na diecie i czuć tą satysfakcję gdy widzę kolejny spadek na wadze.

Dla mnie całe praktycznie zycie było walką. Teraz postawię chyba na akceptację siebie, przeszłości, wieku itp. Stawiam teraz na pogodzenie się z sobą. :) Już jakiś czas temu zastąpiłam słowo muszę słowem chcę. Chcę mieć zadowolenie z każdego dnia, moze satysfakcję. Chcę mieć czas na przyjemności.

Przez jakiś czas nie ćwiczyłam jogi, bo miałam inny ruch. Czasu brakło. Teraz wracam. Wczoraj pierwsze asany i tragedia jak moja sprawność, elastyczność spadła. Teraz z jogą nie szaleję. Cwiczę dla przyjemności. Nie rywalizuję z nikim. Nie narzucam sobie celów do osiągnięcia typu szpagat.