Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1509526
Komentarzy: 54701
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 27 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 września 2015 , Komentarze (13)

Spodobało mi się malowanie olejami. Tylko strasznie długo schną. Obraz będzie powstawał nie od razu, bo warstwy na warstwę nie da się położyć. Myślę jednak, że i tą techniką będę się uczyć. Na razie mam problem z kolorami. Są bardziej nasycone niż akryle i wystarczy troszeczkę dodać do bieli, by barwy wychodziły nienaturalne - ostre i jaskrawe. Na razie maluję pejzaż jesienny. Ile to potrwa nie umiem przewidzieć... Podmalówka zrobiona...Będę jeszcze wykańczać detale...Może jeszcze z dwa dni...

Dziś mam wyjazd na pocztę, bo trzeba zapłacić rachunki. Może zaliczę fryzjera. Po południu posiedzę nad kartami i może nad portretami. Myślę też o rozpoczęciu następnego obrazu olejnego. Znowu pejzaż.

Diety przestrzegam, ale już codziennie się nie ważę. Zważę się za kilka dni.

14 września 2015 , Komentarze (20)

Waga jednak raczyła pójść w dół i to od razu 80 dkg. Może być i oby tak dalej. Wczoraj zjadłam trochę za dużo węglowodanów, bo Krzysiek zrobił deser - galaretkę z rodzynkami i śmietaną. Zjadłam, a jakże. Dziś z węglowodanowych pokus będą krokiety z grzybami i też zjem. Wszystko jest wliczone w bilans dnia. Problemów nie powinno być. Ostatnio głód zapycham jajkami na twardo i ogórkami kiszonymi. Choć muszę przyznać, że już tak bardzo głodu nie czuję. Działam cały czas. Wczoraj malowałam kota akrylami. Dziś też coś podziałam jak wrócę z miasta i odpocznę. Kusi mnie koń akwarelą. Nad tarotem też siedzę. Dziś odkrywałam zależności kart od numerologii i to niestety nie jest tak oczywiste. Nie wszystkie arkana małe pasują pod numerologię. Taka trójka np. według numerologii jest pozytywna a trójka mieczy niestety nie. Takich nie pasujących kart jest jeszcze więcej choć i tak muszę przyznać, że można tarota odczytywać i badać pod tym kontem. Wczoraj odkrywałam zależności kolorów. Ćwiczę też skojarzenia, bo to bardzo przydatne podczas interpretacji.

Dziś po południu posiedzę też nad portretami i może poćwiczę oczy. Ziemniaki jeszcze nie wykopane i ani dziś ani jutro pewnie nie będą. Dziś jest zbyt męczący dzień dla mnie, bo jadę do miasta, a jutro Krzysiek ma męczący dzień, bo jedzie sprzątać groby. Grobów jest 6 w tym 2 podwójne. Będzie miał co robić.

Wczoraj odważyłam się wreszcie i zabrałam się za oleje. Idzie jakoś. Cudownie miękko się nimi maluje. Pędzel sam sunie po podobraziu. Na razie jestem dobrej myśli i żałuję, że tyle zwlekałam. Tchórz ze mnie po prostu...

13 września 2015 , Komentarze (6)

Wczoraj się uczyłam i malarstwa i rysunku i kart. Posiedziałam trochę nad kartami cygańskimi i kursem tarota. Odrobiłam też lekcje 13 z kursu rysunku i malarstwa. To miała być akwarela i abstrakcyjno - realistyczny twór malowany akrylami. Koniecznie portret. Nawet jestem z prac zadowolona. No oczywiście oprócz realizmu w portrecie, bo nadal podobieństwa oczywiście nie ma. Ćwiczyłam też szkice oczu, bo one dają podobieństwo w portrecie. Dziś nauki dalszy ciąg. Odpoczywać nie muszę ani od kart choć wróżenie trochę męczy, ani od malowania. Jest to dla mnie tak przyjemne, że odpoczynku nie potrzebuję. Jutro jadę do miasta. Muszę, bo mi wyszły zioła, a Krzysiek nie kupi. Nie zna się zupełnie. Kupię też w końcu tą farbę do decoupage. Wczoraj zrobiłam zakupy w sklepie dla plastyków. Kupiłam między innymi portretowy zestaw pasteli i pędzle do kaligrafii. Mają cienkie końce i przydadzą się do malowania detali. Kupiłam też tusz. Zapomniałam o gruncie malarskim. Przydałby się, bo kilka podobrazi mam do zamalowania i wykorzystania drugi raz, a białej farby szkoda.

Dieta trwa i waga też trwa. Nic nie chudnę. Jak tak dalej pójdzie trzeba będzie zastosować drastyczniejsze środki typu Allevo, Dukana czy tym podobne. Skoro waga nie chce spaść zdrowo i po dobroci to trzeba z nią ostro...Widocznie cackanie się z moim organizmem nie wychodzi mi na dobre. Głodna chodzę i efektu zero... Organizm się broni na całego. Bardzo uparty jest. Powinnam to przezwyciężyć albo odpuścić do wiosny. Tylko w tym problem, że nie uśmiecha mi się poddanie się i bardzo tego nie lubię. Lubię za to wygrywać i realizować plany. Teraz chcę około 4 kg zrzucić. Nie wiem tylko czy samo chcenie wystarczy. Za ćwiczenia się nie wezmę, bo zrzucenie 1 kg miesięcznie przy ciężkiej codziennej harówce to skórka niewarta wyprawki. Tyle schudłam gdy ostatnio ćwiczyłam po godzinie dzień w dzień. Do tego była oczywiście jeszcze dieta. Czasami nachodzi mnie ochota, żeby moja otyłość zaakceptować i dać sobie spokój z odchudzaniem skoro tak brudno mi idzie. W końcu moja babcia była otyła i żyła 87 lat, dziadek też i przeżył 84, a szczupły wysportowany tata tylko 67. Co ma być to będzie...

12 września 2015 , Skomentuj

Wczoraj wstałam wcześnie, bo czekałam na kuriera. Niepotrzebnie. Za to Krzysiek wrócił tuż po 10 z pracy i gdybym nie wstała zastałby mnie w łóżku. Od rana ćwiczyłam portrety. Miałam zamiar ćwiczyć rękę a oprócz tego sprawdzić jakby portrety wychodziły kredkami akwarelowymi. Już wiem, że wychodziłyby dobrze. Szkoda tylko, że Krzysiek podobny nie wyszedł. Męczę się i męczę z tymi portretami i postępu ani nie widać. Podobieństwa jak nie było tak nie ma, a ja coraz bardziej sfrustrowana jestem. Nauczyciel na kursie mnie pociesza, że maluję dobrze, a podobieństwo przyjdzie z czasem. Wczoraj wykonałam więcej prac kredkami akwarelowymi. Nie wszystkie mi się podobają. Dziś może się wreszcie wezmę za akryle. Może kot? Od kilku dni podpatruję obrazy Chełmońskiego. Zachwycają mnie zwłaszcza pejzaże i ich magiczny koloryt. Nie do podrobienia...

Od jakiegoś czasu mam problem z Mruczkiem. Robi się nieznośny - zazdrosny, złośliwy. Tyranizuje inne koty, a jak  się wścieknie potrafi się kręcić w kółko albo coś drapie. Nie wiem czy to już sprawa wieku czy coś innego. Skończył w tym roku 9 lat to jeszcze aż taki wiekowy nie jest. Postarzała się za to Megusia. Jest od Mruczka rok młodsza, a wiek po niej widać. Zrobiła się lękliwa, jakby wolniejsza i po całych dniach drzemie. Boi się kotów. Kiedyś była bojowa, a teraz przy najmniejszym starciu ucieka w panice. Bardzo mi jej żal. To poza tym wspaniała przytulna koteczka. Cały czas trzyma się blisko mnie albo Krzyśka. Lubi siedzieć na piersiach blisko twarzy i wciąż się łasi.

Wczoraj przyszły mi wreszcie karty które zamówiłam - cygańskie i tradycyjne obrazkowe 32 sztuki. Mam nadzieję, ze kiedyś je opanuję. Zwykłymi jako nastolatka wróżyłam, ale tylko 24. Czas sobie przypomnieć. Na razie tradycyjnymi wychodzą mi bzdury. Cygańskie muszę rozgryźć, bo nie mam podanych wszystkich znaczeń. Musze poszperać w internecie i spróbować też dzięki własnej intuicji i wyobraźni nadać im znaczenia. Wyglądają kusząco i czuję, że z nimi dojdę po ładu...Te tradycyjne też nie są złe. Zastanawiam się czy nie lepiej było kupić talię 52 sztuki.

11 września 2015 , Komentarze (17)

Już drugi dzień jest mi zimno. Siedzę w bluzce z długim rękawem i w skarpetkach, a czuję chłód. Kusi mnie napalić w piecu, ale nie chcę drażnić Krzyśka, bo jemu oczywiście ciepło. Morcinki coraz bujniej kwitną. Teraz już też i niebieskie. Jesień na całego. Okna też już pozamykałam i tylko wietrzę.

Waga jaka była taka jest. Coś to odchudzanie opornie idzie tym razem. Chyba będę się ważyć rzadziej, bo tak się tylko denerwuję.

Wczoraj oczywiście działałam w portretach. Krzysiek sam siebie nie poznał i jak tu się nie załamać. Po południu malowałam koty tym razem w zasadzie rysowałam, bo użyłam kredek akwarelowych. Pozostały mi jeszcze akryle i ćwiczenie z kursu zaliczę.

Przyszła mi pierwsza lekcja z tarota. Lekcja jest ciekawa i jeśli nawet niewiele nowego się nauczyłam to z pewnością zatrzymałam się w biegu i otworzyły mi się oczy na niektóre sprawy. Niby to czy tamto wiedziałam, ale tak nie do końca to do mnie docierało. Jak na razie jestem z kursu zadowolona.

A na koniec wczorajszy wiersz

Jesień kroczy

znalazłam pierwszy
złoty liść przy drodze
nawłoć żółci ugory
poranki już chłodne
 
jesień kroczy
z wrzosami
i bukietem marcinków
a wspomnienie lata
wciąż żywe
 
nie mogę zapomnieć
uśmiechu poranka
do maków
lśniącymi od rosy
ani wieczoru
rześkiego po całodziennym upale
 
tak szybko
dzień za dniem umyka
tylko błękit nieba ten sam
układa się miękko
na koronach drzew

10 września 2015 , Komentarze (22)

Dalej siedzę nad malowaniem. Postanowiłam wykonywać co najmniej jedną pracę dziennie - rysunek lub obrazek. Poza tym ćwiczyć szkice np. ust czy oczu, tak by wychodziły podobne. Muszę w końcu dojść do wprawy. Wczoraj jednak zabrałam się za portret i zwierzę tym razem psa. Pikuś nawet podobny wyszedł. Wyszły jak wyszły, ale prace wysłałam. Zostały martwe natury, których nie cierpię malować. To już wolę portrety.

Wykupiłam następny kurs tym razem tarot. Co prawda potrafię wróżyć i moje wróżby się nieźle sprawdzają, ale kurs skusił mnie tematyką psychologii i podejścia do klienta oraz pracą nad rozwojem intuicji. To mi się może przydać. Kurs wykupiłam z opcją pół gratis więc się opłacało. Pierwsza lekcja już do mnie idzie, a ja się doczekać nie mogę. Zobaczę co jest wart. Jeśli to wiedza mi znana to zrezygnuję. Jeśli wartościowy to może nawet wykupię całość na raz. Idzie zima i będzie czas na naukę.

Dietę trzymam choć mi ciężko. To znaczy czasem podjadam, ale nie węglowodany. Wczoraj zjadłam dodatkowo jajka gotowane. Zupełnie nie potrafię zjadać takiej ilości białka jak bym powinna. To okropnie dużo jest. Co tu jeść?

Dziś posiedzę nad portretami, bo mam z nimi największy problem. Wychodzą jakieś takie bez wyrazu, bez duszy. Na razie chcę robić szkice. Później się zobaczy...Wypadałoby też poćwiczyć ludzi. Może też poćwiczę zwierzęta pastelami olejnymi.

A na koniec kot- pastele olejne. Nie podoba mi się...Za ciemne ma oczy ma.


9 września 2015 , Komentarze (8)

No i mam program i znowu jestem na diecie. Ustawiłam sobie 1400 kalorii i tylko 70 g węglowodanów. Trudno mi tak ułożyć dietę. Ciągle wychodzi mi za dużo węglowodanów, a za mało białka. Teraz widać dlaczego tyję. Białka jadam zbyt mało. Inna sprawa, że nie przepadam za mięsem. Wolę zapychacze w postaci ziemniaków czy klusek. Lubię ten błogi nastrój napełnionego brzucha i rozleniwienia, który dają węglowodany. Dziś muszę jechać do miasta na pocztę. Sprzedałam na Allegro książkę i muszę ją wysłać. No i wszystko się skomplikowało, bo miałam w środę jechać do miasta, a muszę jechać dziś tylko na pocztę. Fryzjer znowu przełożony, a na farbę muszę czekać  do piątku. Krzysiek mi kupi. Tylko co ja będę robiła do tego czasu. Może kartki i dalej studiowała kurs rysunku i malarstwa. 

Wczoraj usiłowałam na pracę domowa namalować portret Krzyśka akrylami. Facet wyszedł szkoda tylko, że to nie Krzysiek. Zupełnie nie potrafię uchwycić podobieństwa. Co prawda nie mam zamiaru malować portretów, ale wstyd, że sobie z tym nie radzę. Chyba muszę jednak poćwiczyć. Zdjęcie wysłałam, ale nie pokażę, bo to żenada...Dziś będę prawdopodobnie malowała pejzaż akwarelami i martwą naturę - mandarynkę. Czeka mnie jeszcze w najbliższym czasie jedna praca z martwej natury i portret w technice enkaustyki. Ciekawe jak sobie poradzę. Szczególnie to ostatnie zadanie wydaje mi się okropnie trudne. Wręcz niewykonalne. W ostatnim zeszycie znowu jest portret z tym, że tym razem malowany pastelami suchymi oraz zwierzę wykonane pastelami olejnymi. U mnie będzie kot. Dwa ostatnie zeszyty to jeszcze niewiadoma...Sporo ćwiczeń jeszcze nie przerobiłam tak jak trzeba. Albo wykonałam jeden raz, a trzeba było kilka razy, albo nie wykonałam wcale. Ćwiczyć będę w zimie zwłaszcza pastele i akwarele. Muszę też kupić tusz i piórko i wypróbować. Kilka ćwiczeń tego wymagały, a ja nawet tuszu nie mam.

8 września 2015 , Komentarze (18)

Zdecydowałam się jednak jeszcze na dietę. Od jutra nisko węglowodanowa/70 g węglowodanów/, a od przyszłego tygodnia może LCHF i zobaczymy jak pójdzie. Nisko węglowodanowa nie wymaga ode mnie aż takiego samozaparcia z LCHF będzie gorzej, bo będę musiała odrzucić moje ukochane napoje gazowane, krokiety i ziemniaki. No ale miesiąc wytrzymam. Może z 4 kg zrzucę. Problemem przy tych dietach mogą być tłuszcze, bo ja za nimi nie przepadam poza śmietaną i majonezem. No i ostatecznie masłem. tłustego mięsa nie znoszę i nie zjem za nic. Przy LCHF nie wolno jeść otrąb i boję się o zaparcia. Zobaczymy co jeszcze w trakcie wyjdzie...

Wczoraj pilnie się uczyłam, bo mam zaległości na kursie rysunku i malarstwa. Wykonałam też kilka rysunków. Wysłałam kilka prac domowych. Nie były to rewelacyjne prace, ale malowanie architektury i postaci ludzkich nie specjalnie mnie bawi. No ale musiałam przez to przejść, bo kurs podchodzi do tematu całościowo. Zimą będę jeszcze te tematy ćwiczyć. Dziś będę szkicować nogę od kolana ze stopą i plecy. Też to dla mnie ciekawe nie jest. Ja kocham pejzaże, zwierzęta, kwiaty i vedic art. To chcę malować, ale nauka nauką i dołożyć się trzeba. Zostały mi jeszcze dwie lekcje. Czas pomyśleć o nowym kursie.

7 września 2015 , Komentarze (10)

Wczoraj był bardzo spokojny dzień. Na forum nie pisałam, ale wróżyłam. Cały dzień siedziałam w internecie i spałam. Byłam też chwilę u mamy. Mama pali już w piecu. Mnie też już w stopy chłodno i założyłam skarpetki. Koty pchają się pod koc. Po południu spokój się skończył, bo zaginęła Rozi. Przeszukaliśmy wszędzie, wołaliśmy i nic. Okazało się, że ta zaraza siedziała pod wanną. Co tam robiła ponad godzinę? Licho ją wie. To siedzenie w internecie opłaciło się, bo znalazłam dwa kursy, które prawdopodobnie sobie zafunduję. Jeden to dziennikarski z tym, że nie tylko dziennikarstwo prasowe ale i copywriting i dziennikarstwo internetowe, a drugi to dietetyka specjalność odchudzanie. Kursy nie są drogie, a programy ciekawe. Zobaczymy... Po kursie dietetycznym zrobiłabym ostatnie podejście do odchudzania. Może wiosną albo od połowy stycznia jeśli zima nie będzie zbyt ostra. Swoją drogą kusi mnie jeszcze teraz dieta nisko węglowodanowa może paleo albo LCHF. Wykupiłam nawet program do liczenia składników. Może jednak się na nią zdecyduję jak mi program przyjdzie. Ponoć jest dobra na zbicie cholesterolu, trójglicerydów, ciśnienia i cukru. Coś dla mnie. Swoją drogą jak robiłam Reiki na metabolizm to nie tyłam.

Po południu kupiłam tradycyjne karty do wróżenia. Kiedyś z takich wróżyłam jak byłam młoda. Czas sobie przypomnieć. Kupiłam też karty cygańskie. Tych nie znam, ale czas poznać.

A na koniec wczorajsza deseczka i karafka/moja/.


6 września 2015 , Komentarze (30)

Wstałam jak zwykle wcześnie o 9. Pośpię za to w dzień. Planów jakiś specjalnych na dziś nie mam. Może coś podziałam robókowo, bo znalazłam resztki farby białej podkładowej. Wczoraj już zrobiłam deseczkę i słoik, który mam zamiar sobie zostawić. Dziś może zrobię kolczyki i deseczkę jak  farby wystarczy. Ciężko się maluje, bo farba stara, gęsta i z grudkami. Udało mi się sprzedać dwa talerze i kasetkę. Jutro Krzysiek wyśle. Jedzie do miasta, bo ma kurs bhp. Wściekły jest, bo miał mieć wolne, a tu taki pasztet. Ciekawe ile będę miała dziś wróżenia. W zeszłą niedzielę o ile dobrze pamiętam miałam sporo.

Okropnie jestem głodna i okropnie tyję. Już nie wiem co mam robić, bo mam ochotę na węglowodany typu ziemniaki i kluski po których tyję. Dość mam walk z sobą. Za długo o już trwa.Chyba się pogodzę z tym, ze mam ważyć koło 100 kg i dam sobie spokój z odchudzaniem i dręczeniem się. Szczupłość już nie dla mnie. Jestem po klimakterium, a wszystkie kobiety w mojej rodzinie po klimakterium tyły. Stawały się okrągłe i cierpiały na nadciśnienie. Babcia dodatkowo na cukrzycę. Widać to mi pisane. Tylko mama bardzo nie przytyła i leków nie potrzebuje. No ale ona pali papierosy i to dużo. Ja jak paliłam ważyłam 30 kg mniej. Chcę wreszcie zjeść kromkę chleba czy bułkę. Chcę zjeść parę pierogów czy trochę makaronu i nie bać się, że przytyję. Mam dość tej obsesji...Nie mam zamiaru całe życie liczyć kalorii i odmawiać sobie przyjemności jedzenia. Mam rozwalony metabolizm to trudno. Tyje przy około 1600 kalorii to trudno. Nie mam zamiaru zmienić sposobu odżywiania na potrawy dla mnie niesmaczne. Nie mam zamiaru ćwiczyć, bo nie lubię i nie polubię. Nienawidzę i tak pozostanie...Kropka...