Spokojna niedziela mi się przytrafiła jak większość zresztą. Trochę pracy i pozostałe godziny wolne. Postanowiłam je dzisiaj poświęcić głównie poezji, bo brakowało mi bardzo tych delikatnych, miękkich fluidów. Pobuszowałam więc po moich ulubionych portalach, napisałam dwa wiersze i wstawiłam jeden na portal a teraz siedzę, a właściwie leżę na kanapie w towarzystwie pana i władcy i stada kotów oraz Pikusia. W domu błoga cisza, bo Krzysiek czyta albo rozwiązuje krzyżówki. To jest życie. Nie wyobrażam sobie ruchu w domu, gości i krzyków. To dla mnie nie oznaka życia w domu ale piekła. U mnie w domu zawsze było raczej cicho i to nawet wtedy gdy żył jeszcze tata, babcia, dziadek i obie ciocie. Wszyscy chodzili spokojnie, starali się nie hałasować i nie zakłócać innym spokoju. W takim domu wyrosłam i taki mi się podoba. Gwar, podniesione głosy, głośna muzyka czy rozbawione dzieci to zdecydowanie nie moje klimaty. Taka atmosfera mnie wykańcza bardzo szybko i sprawia, że nie mogę zebrać myśli. To horror, którego nie chciałabym zaznać ani na co dzień ani od święta.
Wiosna i ty
nie mów
że wiosna nie rozgrzała myśli
nie roznieciła ognia w sercu
nie narzekaj
na chłód dłoni
i samotność
popatrz
już krokusy
ścielą się kobiercem
pod stopami
a ptaki zakładają gniazda
posłuchaj
deszczu pieszczącego trawę
i pączki na gałęziach magnolii
uśmiechnij się i żyj
a radość weźmie cię w ramiona
i otuli ciepłem istnienia
Teraz dopieszczę jeszcze kilka napisanych ostatnio haiku a później zajmę się tarotem i tak niedziela minie...
Dieta dzisiaj była utrzymana cały dzień.Jadłam mało, bo wieczorem chcę zjeść galaretkę ze śmietaną i bakaliami, którą przygotował Krzysiek...