Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 93397
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

wczoraj babcia znapastowała rehabilitantkę (czule wspomnianą w jednym z poprzednich wpisów) w kwestii masażu mojej zwiotczałej skóry na brzuchu. niestety kobieta powiedziała, że w takim przypadku to najlepsza byłaby plastyka brzucha, ale jestem jeszcze młoda (buhaha) i zanim wyłożę kilka tysi na operację, mogę spróbować masażu bańką chińską w połączeniu z dobrym balsamem ujędrniającym. w sobotę kobieta pokaże mi właściwą technikę, bo zdaje sobie sprawę z tego, że większość użytkowniczek robi sobie po prostu krzywdę, dociskając zbyt mocno bańkę do ciała i tworząc zbyt dużą próżnię.


atrakcje.

ś. dwa tosty razowe z plasterkiem sera, dwoma plasterkami szynki, kawałkiem papryki i łyżeczką musztardy.

II. jogurt typu greckiego light, dwa jabłka.

o. nie ma nic, w lodówce też pusto już... łouo...

pk. może grycanki (lody), może bieluch...


dzisiaj znów długi spacer i rowerek stacjonarny. na prawdziwym też bym sobie pojeździła, ale brat przebił dętkę i nie chce sfinansować wymiany.


do juterka Vitalijki kochane. 

3 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

dzisiejszy wpis sponsoruje literka S jak Szpinak oraz Słońce (Świeci).


pół wczorajszego popołudnia oglądałam archiwalne odcinki Doradcy Smaku. uwielbiam Michela. ma gadane, czasem się upaćka i robi pyszne rzeczy (pomijam rybne filmiki). drugie pół aktywnie spalałam kalorie, "biegając" po Krakowie w poszukiwaniu pewnego kremu przeciwzmarszczkowego (złe geny). znalazłam ten krem, a nie byłabym sobą, gdybym nie wypakowała koszyka innymi smakołykami. i w ten sposób uszczęśliwiłam się peelingiem myjącym o zapachu szarlotki, rozgrzewającym balsamem wyszczuplającym i wybielającym Białym lejeniem Jeleniem. wieczorem posmarowałam zadek i brzuch najnowszym nabytkiem i wsiadłam na rowerek. po dwudziestu minutach pedałowania tak fajnie zaczęło palić oponki... boskie uczucie. xd


dzisiejsze atrakcje.

ś. dwie minibułeczki kukurydziane z pastą szpinakową, szynką, ogórkiem kiszonym i kilkoma paskami czerwonej papryki. minikawka z mlekiem.

II. niecała szklanka (tak 4/5) budyniu na słodziku i mleku 1,5% z łyżką soku malinowego.

o. roladka ze schabu z pastą szpinakową, domowe frytki z pieca (190 g surowych ziemniaków użyto do produkcji dodatku skrobiowego), jeszcze więcej pasków czerwonej papryki.

pk. dwie grzanki lub minibułeczka kukurydziana (jeśli dożyje wieczora) z bieluchem i świeżym ogórkiem.


w związku z wyjazdem do Lubego jakiś czas temu zaczęłam tworzyć szczegółowe menu śniadaniowo-kolacyjne i po dwóch dniach dostałam zawiechy. weno wróć!


słońce świeci, świeci. a Wy ćwiczcie, ćwiczcie. buziaczki kochane! :*

2 kwietnia 2014 , Komentarze (6)

chciałam poczuć się jak bogini i wpadłam do wanny wypełnionej pianą i mlecznoróżową wodą. towarzystwa dotrzymywały mi klimatyczna muzyka z telefonu i kawka.

no i dla potrójnego efektu boskości sięgnęłam po nabytą za jedyne 13,99 zł golarkę Wilkinson (KLIK, aby zobaczyć, o czym piszę). w życiu bym jej nie kupiła za cenę regularną. rączka wykonana z lekkiego plastiku źle leżała w dłoni, głowica ciągle się zacinała i zapychała trzydniowym meszkiem. a mydełko, które ma wystarczyć na cztery do pięciu użyć zmydliło się po dwóch łydkach o obwodzie 38 cm. i teraz czuję, że skóra jest mocno przesuszona, choć miała być bosko nawilżona. jedyny plus: zapach mydełka. całe szczęście, że nie dokupiłam wkładów, bo bym się zapłakała. wracam do jednorazówek.


dziś jadłam/jem/zjem:

ś. omlet z trzech jajek z duszonym porem i dużą szczyptą wasabi w proszku.

II. kanapka ze szynką i ogórkiem kiszonym.

o. ostatni plaster klopsa z ziemniakami i keczupem*.

pk. grzanka z dżemem truskawkowym.

* zwłaszcza ziemniaki z poprzedniego dnia super smakują z keczupem.


a trampki kupiłam nie czarne, nie czerwone, ale w moro. wydały mi się tak piękne, że pognałam z nimi do kasy bez zastanowienia. dzisiaj podobają się jeszcze bardziej. jedyny mały minus to taki, że nie za bardzo pasują do eleganckiej-wannabe stylizacji.


jedzcie grzecznie, o stałych porach, ćwiczcie i do jutra. pozdrawiam wszystkich, a zwłaszcza Fanki i Motywację. <3

1 kwietnia 2014 , Komentarze (8)

nie przepadam za tym miesiącem, choć wiosna, urodziny i wyżerka.


kwiecień.

w tym miesiącu chcę: zobaczyć 7 z przodu na wadze, zacząć biegać, olać święta, w końcu usunąć nieszczęsnego zęba mądrości numer dwa, kupić ramoneskę i skupić się na ujędrnianiu obwisłej skóry na brzuchu.


dziś.

ś. owsianka na wodzie z odrobiną mleka, bananem i cynamonem. cała słodycz pochodzi od banana.

II. podobno kanapka ze serem Lazur błękitny.

o. kaszanka z cebulką i ziemniaczkami, ogórki kiszone.

pk. kanapka z pomidorem i czosnkiem.


trampki czerwone czy czarne?


boskiego dnia Wam życzę. i poważnego.

31 marca 2014 , Komentarze (6)

marzec.

+ w ogólnym rozrachunku schudłam 1,2 kg, co jest wynikiem doskonałym przy moim depresyjnie marcowym nażeraniu się słodkim i słonym.

- na rowerku nie spędziłam ani minuty. 

z całego programu Callanetics zaliczyłam tylko obejrzenie go na wrzucie.

+ buty do biegania kupiłam.

| nie nauczyłam się robić warkocza francuskiego. przyczyny nie zdradzę.

| soczewicę kupiłam, ale nie mam pomysłu na nią. kotleciki? pasztet? sałatka?

+ bułeczki kukurydziane upiekłam dzisiaj.

czyli miesiąc mogę uznać za minimalnie udany. 

nowe smaki: szynka serrano (niespecjalna), kozi ser dojrzewający (cudo), wasabi (również cudo).

smak miesiąca: cynamon.


przy okazji bułeczkowania naszła mnie ochota na soczek z marchwi, czego pożałowałam po zakupie dwóch kg rzeczonego warzywa, a to z powodu zakurzonej sokowirówki. cóż...


dziś.

ś. kanapki z chleba razowego ze szynką konserwową i ogórkiem kiszonym.

II. bułeczka kukurydziana, soczek marchewkowy.

o. naleśnik po meksykańsku, jeszcze więcej soku z marchwi.

pk. bułeczka kukurydziana z serem bieluchem, kilka plasterków świeżego ogórka.


buziaczki kochane Vitalijki.

30 marca 2014 , Komentarze (5)

odkrywczy tytuł, nie ma co.


dziś. jadłam/jem/zjem.

ś. tost z plastrem koziego sera i szynki serrano.

II. sałatka jarzynowa z jogurtem light.

o. nadzienie do naleśników po meksykańsku. bez naleśnika.

pk. lody.


jutro ważenie & mierzenie obłości mych. aż się boję. dupo, znikaj!

cudownego dnia.

28 marca 2014 , Komentarze (5)

cóż... Spacer się przedłużył, bo internet mi odcięli, a płacić trzeci raz z rzędu nie będę, więc po wielu kłótniach w końcu matka wyłożyła 55 zł i zapłaciła. a przez to, że płaciłam za dwa miesiące, moja kolej wypada dopiero w czerwcu.


a u mnie kaszana. organizm przyzwyczaił się do diety i nie ma zamiaru pozbywać się tłuszczu, dlatego też pozwoliłam sobie na kontrolowane obżarstwo i widzę, że to pooowoli rusza. na razie ważę 82,5, co niestety nijak się ma do planowanego na poniedziałek 80,9.


nie napiszę, co będę dziś jadła, bo sama nie wiem. ale wiem, że wróciłam.

pozderki dla fanek i Motywacji.

18 marca 2014 , Komentarze (7)

od ponad godziny mam otwarty edytor i nic nie przychodzi mi do głowy.


poza menu.

ś. owsianka na wodzie z suszonymi śliwkami. i kawka z mleczkiem.

II. kanapki dwie z żółtym serem i pomidorkiem.

o. mielony z piersi kurczaka, kasza gryczana. i dla odmiany surówka z pora.

pk. kawałek drożdżówy. łomatko, ale mam smaka na drożdżówę ze śliwkami.


wczoraj nakupiłam sobie skarpetek. ale nie pobiłam rekordu sprzed trzech lat, gdy zakupiłam siedemnaście par.


odczuwam potrzebę przejścia poziomu Blast Pit w HL. dlatego idę spalić Tentakle.

buziolki.

17 marca 2014 , Komentarze (8)

samotny spacer w deszczu i Stripped śpiewane łamiącym się głosem.


byłam w Decathlonie i kupiłam buty do biegania. a, że jestem kobietą, nie mogłam wyjść z jedną rzeczą, więc oprócz tego nabyłam koszulkę, spodenki, skarpetki i stanik.

no wszystko fajnie, ale koszulka za duża, bo z przyzwyczajenia wzięłam XL zamiast L, a stanik bardzo ciasny, choć według tabeli rozmiarów powinien być idealny (80D).

z tego miejsca przesyłam ciepłe myśli dla pana Konsultanta z alejki z butami do biegania, który znosił mnie i moje głupie pytania przez kilkadziesiąt minut.


dziś jem.

ś. bułka, dwie parówki. całość potraktowana opiekaczem.

II. kakao. potrzebuję dużo naturalnego magnezu.

o. kotlet mielony z piersi kurczaka, ziemniaczki i tak, tak. buraczki. kupiłam zapas na dwa tygodnie.

pk. może jakiś bieluch. i marcheweczka.


powoli mi przechodzi smutek. ale za to uczucie samotności się wpycha. kiepsko. no to idę na kolejny spacer, żeby odnaleźć siebie. uwielbiam te górnolotne dyrdymały.

życzę Wam cudownego poniedziałku.

14 marca 2014 , Komentarze (6)

i poszłam na spacer wgłąb mej duszy.


dziękuję za słowa wsparcia, sugestie i za to, że jesteście. z usług psychologa nie skorzystam, gdyż żaden z kilkunastu, którzy mieli nieprzyjemność mnie dręczyć, nie umiał dotrzeć do głębszej warstwy problemu, skupiając się na nieistotnych kwestiach jak na przykład dobór gier komputerowych czy dlaczego cały czas noszę czarne rękawiczki.

antydepresanty również odpadają z powodu tendencji do koszmarnego tycia po nich.

pozostaje mi tylko odkrywanie siebie w samotności, bo niestety na Lubego nie mogę liczyć (idź na spacer, a nie patrz w sufit), a najlepszy przyjaciel odszedł ze złamanym sercem. więc miłość nie spowoduje, iż wydostanę się ze swojego bagienka.


może zbytnio się uzewnętrzniam, ale czuję, że powinnam gdzieś się wygadać, żeby zrobiło mi się lżej na duszy.


i tak przy okazji menu na dziś.

ś. bułka ze szynką konserwową, ajvarem i pestkami słonecznika. kawka z mlekiem i słodzikiem.

II. marchewka do chrupania, kanapka z żółtym serem.

o. leczo, ziemniaki, surówka z marchewki.

pk. serek bieluch ze szczypiorkiem, grzanka pełnoziarnista.


miłego piątkowego popołudnia życzę. dziś też idę na spacer.