Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 93333
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 marca 2013 , Komentarze (1)

na co będę za stara? na ubieranie się jak gothic lolita, na chodzenie z Lubym w podskokach... takie pierdołki. swoją drogą już jestem krytykowana za otaczanie się duperelami z kotami. 

menu.
śniadanie: bułka z dwoma plasterkami pieczonego schabu, ogórek kiszony.
drugie śniadanie: dwa jabłka.
obiad: szklanka zupy pomidorowej, plaster schabu pieczonego, ziemniaczek, ogórek kiszony.
poko: mały jogurt malinowy Jogobella light.

po czym poznać, że wiosna "się zbliża"? po wysypie reklam odchudzających suplementów diety, gdzie ubrane w grube swetry lub szlafroki frote niewiasty rozpaczają nad swym tuszostanem, a dzięki magicznym pigułkom mizdrzą się w bikini do kamery lub lustra. i tu pojawia się moje niezrozumienie dla wiosennego imperatywu dla odchudzania się do bikini. już od maja w gazetach wyłącznie kostiumy kąpielowe i stylizacje plażowe. a ja uwielbiam spędzać lato w górach. i moje uwielbienie dla aktywnego wypoczynku jest kompletnie ignorowane przez stylistki. znowu zaczynam narzekać. :/

pozdrawiam.

22 marca 2013 , Komentarze (4)

na rozpoczęcie wiosny dostałam potwornego uczulenia. i niestety nie wiem, z jakiego powodu. całą twarz mam czerwoną i zesypaną jakby kaszą manną.
jest mi zimno, smutno i źle. słucham smętnej muzyki i najchętniej bym przespała weekend.
źle mi również ze świadomością, że za 16 dni skończę 25 lat i będę za stara na wiele rzeczy.

dzisiaj piję herbatę bez cukru i jem marchewki.

dobranoc.

21 marca 2013 , Komentarze (3)

mój entuzjazm w stosunku do rowerka zdechł, gdyż Luby nastraszył mnie, że jak jest podana maksymalna nośność 100 kg, to 100 kg, a nie 103. niby wszystko jest w porządku, jak na niego wsiadam, ale czuję taki dziwny niepokój i mój mózg podsuwa mi durne katastroficzne wizje. od poniedziałku przejechałam łącznie tylko 3 km, za to uda bolą mnie tak, jakbym zaliczyła Tour de France. tak czy owak w końcu przyzwyczaję siebie i swój zadek do rowerka. jest bardzo cichy i można spokojnie oglądać telewizję.

menu:
brunch: buła owsiana z zepsutym serem i świeżym ogórkiem.
obiad: łazanki z kapustą i grzybami, szklanka żurku bez dodatków.
poko: surówka z marchewki i jabłka, magiczny glutek.

19 marca 2013 , Komentarze (3)

nabyłam na allegro rowerek treningowy. rowerek jest czerwony i kosztował 329 zł, ból bicepsów po wniesieniu 17 kg na pierwsze piętro, ranę na goleni, gdyż przydzwoniłam pedałem i zdarłam skórę oraz trochę mięsa (ofiara ze krwi złożona xd) i 45 minut składania, bo okazało się, że jeden element jest źle wykonany i musiałam go własnoręcznie "dokształtować" (niech żyje słowotwórstwo), by linka naciągowa weń się wcisnęła.

menu.
brunch: buła owsiana z serem camembert z zielonym pieprzem, pomidorek.
obiad: nie wiem na co mam ochotę.
poko: zsiadłe mleko z truskawkami z importu.

18 marca 2013 , Komentarze (3)

kiedyś lekarka mierzyła mi trzy razy ciśnienie, bo nie mogła uwierzyć, że tak otyła osoba może mieć ciśnienie 60/40.
strasznie mi się dzisiaj kręci w głowie. do kołchozu szłam niemalże zygzakiem. a akurat dzisiaj mam dużo chodzenia związanego z wypełnianiem questów od matki i babci.

wczoraj po dwóch miesiącach pisania, skończyłam "powieść". 46 stron A5 zapisanych drobnym maczkiem. a że muszę pisać, zdążyłam już rozpocząć kolejny projekt literacki.

2 kwietnia rozpoczynam szkolenie, które jest jednocześnie castingiem na stanowisko panienki z okienka informacji turystycznej. i szczerze mówiąc, bardzo się tego boję. bo oczyma wyobraźni widzę kontrkandydatki piękne, szczupłe, mówiące perfekcyjnie po angielsku z brytyjskim akcentem. a ja taki nieśmiały wypłosz zacinający się przy wypowiedzi ustnej.

menu na dziś.
brunch: dwie wysokiej jakości parówki, bułeczka, kawcia.
obiad: trzy jajka sadzone, ziemniaczek, fura surówki z marchewki i jabłka.
poko: jogurt naturalny, 10 orzechów laskowych.

15 marca 2013 , Skomentuj

odkrywczy tytuł.

menu.
śniadanie: jajecznica z dwóch jajek, dwie cienkie kromki chleba, pomidorek.
drugie śniadanie: trzy jabłka.
obiad: w sumie to nie wiem, na co mam ochotę. w papierowym pamiętniku zapisałam "coś wymyślę".
poko: jogurt malinowy Jogobella light.

w Krakowie napadało tyle śniegu, że miałam problemy z wyjściem z domu, bo drzwi otwierają się na zewnątrz, a na ganku było z 15 cm śniegu. wyszłam więc przez okno i odmiotłam ten śnieg, żeby jakoś drzwi otworzyć.

wciągnęła mnie kampania Brutusów w RTW. dlatego idę grać.

14 marca 2013 , Komentarze (6)

pod poprzednim wpisem pojawiło się kilka sugestii, do których się ustosunkuję.

sugestia pierwsza.
żebym uszyła sukienkę sobie sama.
odpowiedź.
nie potrafię szyć; nie mam znajomych, którzy to potrafią; sukienka u okolicznych krawców (dzwoniłam z pytaniem o cenę) kosztuje co najmniej 150 zł, czyli tyle, co taka ze sklepu.

sugestia druga.
żebym zobaczyła w F&F.
odpowiedź.
patrzyłam. na stronie. rozmiar sukienek, które mnie interesują kończy się na 44. poza tym kosztują więcej niż 100 zł.

sugestia trzecia.
żebym poszukała w ciucholandach.
odpowiedź.
napisałam, że w SH (second handach) w rozmiarze 50 są tylko kiecki, które robią ze mnie Magdę Gessler. i tak nie lubię chodzić po szmateksach.

sugestia czwarta.
allegro.
odpowiedź.
no ba. i tam znalazłam sukienki w moim rozmiarze, tanie, ale obcisłe (bodycony są hitem nadchodzącej wiosny). i z tej okazji postanowiłam wykonać rysunek, który najlepiej wytłumaczy, czego poszukuję. i od razu proszę o niekrytykowanie moich wątpliwych zdolności plastycznych. już i tak się skapnęłam, że na jednym rysunku mam za krótka rękę, na drugim za długą, a na innym głęboką lordozę i różną długość nóg. a, co tam. to nie podręcznik anatomii dla studentów ASP.

postać po lewej - ja w bieliźnie.
środkowa - ja w sukience idealnej.
po prawej - ja w sukience obcisłej.
no.

w każdym razie dziękuję Wam za pomoc. ubawiłam się rysując swoją okrągłą osobę. i nadal będę szukać sukienki idealnej, która:
- jest dopasowana w talii i rozkloszowana na dole
- kosztuje mniej niż 100 zł (nie mogę sobie pozwolić na kupowanie drogich rzeczy na jeden sezon)
- występuje w innym kolorze niż biały, łososiowy i beżowy.

dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam.

14 marca 2013 , Komentarze (4)

menu na dziś.
śniadanie: owsianka na wodzie z kiwi i łyżeczką cukru.
drugie śniadanie: jajko w galarecie.
obiad: minipizza o średnicy 15 cm z pieczarkami.
poko: dwa jabłka, banan, mandarynka.

największemu wrogowi nie życzę tak koszmarnej nocy i tak głupich snów. budziłam się co chwilę z przerażeniem, wszystko mnie bolało i marzyłam, żeby mnie ktoś dobił. a rano przyszło zło, czyli @.

wczoraj układając pranie w szafie znalazłam żakiet, który miałam na sobie pod koniec maja podczas pierwszego spotkania z Lubym. założyłam go i... utonęłam. to mi uświadomiło, żeby nie napalać się za bardzo na odzież z normalnego sklepu, zwłaszcza sukienki, które są bardzo drogie. a w SH ciężko znaleźć sukienkę w moim obecnym rozmiarze, w której nie wyglądam jak Magda Gessler (czyli jak klocek po pięćdziesiątce).

idę grać w RTW. pozdrawiam.

13 marca 2013 , Skomentuj

dzisiaj zrobiłam 4,5 km ślizgając się na nieodśnieżonych alejkach Plant. do tej pory nie mogę uwierzyć, że ani razu nie fiknęłam na trasie, choć byłam blisko, skręcając w Grodzką.

menu:
brunch: bułka ze serem Lazur srebrzysty i pomidorkiem, kawusia z mleczkiem.
obiad: naleśnik po meksykańsku.
poko: dwa jabłka, kiwi, banan i mandarynka.

pozdrawiam gorąco.

12 marca 2013 , Komentarze (2)

matka zaczyna mi już działać na nerwy. dzisiaj w ramach prac zleconych mam iść do US zanieść wypełnione pity (oczywiście na pieniądze na bilet tramwajowy nie mam co liczyć), posprzątać w szafce, iść na zebranie do szkoły i coś, co przelało czarę goryczy. zrobić naleśniki po meksykańsku. lubię gotować, ale smażenie 50 (słownie: pięćdziesięciu) naleśników na jednej patelni to gruba przesada. do tego jeszcze duża ilość farszu. a jak nawet zrobię wszystko, to matka wróci z pracy z awanturą, bo zawsze znajdzie się coś, co jej nie przypasuje. a potem jeszcze Luby wieczorem niezadowolony, że jestem zmęczona.

menu.
śniadanie: owsianka na wodzie z odrobiną mleka, bananem i pięcioma orzechami laskowymi.
drugie śniadanie: kanapka z serem Lazur.
obiad: naleśnik po meksykańsku.
poko: jogurt malinowy Jogobella light.

idę smażyć te głupie naleśniki. a mój postulat zakupienia drugiej patelni do naleśników powieszę na lodówce.
pozdrawiam.