Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 93286
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 lutego 2013 , Komentarze (1)

wrócił z serwisu komputerek mój kochany. mam też superpanoramiczny monitor 22 cale. ale się na nim epicko ciupie w Rome i Medieval 2.

menu.
śniadanie: pół grahamki z pesto rosso i mielonką z mielonką na mielonce.
drugie śniadanie: drugie pół grahamki z mielonką, mielonką z mielonką, mielonką na mielonce i mielonką.
obiad: klopsiki drobiowe, ziemniak.
poko: jogurcik naturalny z suszonymi truskaweczkami i mielonką*.

miałam napisać, co planuję gotować u Lubego. więc oto przed Wami małe menu. kolejność przypadkowa.
- popisowa pomidorowa.
- makaron z sosem porowym.
- kotlecik schabowy (dla mnie kotlet bez panierki), mizeria, ziemniaczki.
- leczo z parówkami drobiowymi.
- naleśniki ze serem.
- sałatka brokułowa.
- łazanki z kapustą i grzybami.
kilka pozycji wygląda wyjątkowo kalorycznie, ale mam wyjątkowy talent do odchudzania takich potraw. a moją obsesją stały się dietetyczne desery.

i na koniec drobna rada. dziewczyny, nie katujcie za bardzo swoich ud masażerem antycellulitowym, bo można zrobić sobie kuku. po wieczornej sesji intensywnego masażu obudziłam się rano z krwiakiem na wewnętrznej stronie prawego uda. siniak miał średnicę 10 cm. mam nadzieję, że zniknie do soboty.

* żartowałam
pozdrawiam cieplutko.

14 lutego 2013 , Skomentuj

menu.
śniadanie: dwie małe kromki chleba z ajvarem i mielonką.
drugie śniadanie: nie wiem na co mam ochotę.
obiad: naleśnik z kurczakiem w sosie pomidorowym, jakaś surówka.
poko: będę się umartwiać.

13 lutego 2013 , Komentarze (2)

z okazji braku komputera w dwa dni przeczytałam "Ogniem i mieczem". i cały czas miałam ochotę udusić Helenę. głupia (i tu pada brzydkie słowo). pożyczyłam sobie "Potop" i już mnie przeraża objętość. lubię czytać grube książki, lecz od pewnego czasu wiele rzeczy mnie rozprasza i potem ciężko mi się skupić na tekście, przez co nie czytam jak kiedyś do stu stron na godzinę. :/

menu.
śniadanie: jajecznica z dwóch jajek z ajvarem.
drugie śniadanie: kanapka z mielonką.
obiad: ryż curry z warzywami.
poko: mleko w żelu.

mleko w żelu? po prostu mleko z żelatyną. zawsze w lutym zaczyna mnie boleć lewe kolano i lekko chrupać podczas wchodzenia po schodach. kuracja żelatynowa pomaga, choć powinnam zainwestować w poważniejszy preparat na stawy.

pozdrawiam cieplutko. wkrótce napiszę, co mam zamiar gotować podczas pobytu u Lubego.

11 lutego 2013 , Komentarze (2)

panika była nieuzasadniona, dziś ważę 104,5 kg, czyli od zeszłego tygodnia "schudłam" 1,3kg. tak czy owak cieszę się, że jest mnie mniej wagowo i wymiarowo też, ponieważ dzisiejsze mierzenie w paru punktach pozytywnie mnie zaskoczyło.

nadal nie mam swojego komputerka, myślę, że w okolicach piątku już będzie działać.
pozdrawiam.

7 lutego 2013 , Komentarze (1)

zepsuł się mój ukochany komputer. korzystam z laptopa ojca, gdzie nie działa literka "z" i muszę ją wklepywać na klawiaturze ekranowej i wszystko się niemiłosiernie tnie, bo ojciec nie wie, że istnieje defragmentacja dysku i program CCleaner. pozdrawiam i idę defragmentować dysk.

menu na dziś.
śniadanie: naleśnik z jajkiem sadzonym i mielonką z Biedronki.
drugie śniadanie: surówka z marchwi i imbiru.
obiad: dietetyczna zapiekanka ziemniaczana z cebulą.
poko: pięć mandarynek.

5 lutego 2013 , Komentarze (2)

menu:
śniadanie: jajecznica z dwóch jajek z parówką i chili. do tego pół grahamki.
drugie śniadanie: jabłko.
obiad: dietetyczne chili con carne z brązowym ryżem.
poko: mus bananowy (jeśli stężeje).

23. lutego jadę do Lubego. i już mnie przerażenie ogarnia na myśl, że plany będą piękne - długie romantyczne spacery, wycieczka do Poznania, a skończy się to na siedzeniu u Niego w pokoju i rozgrywaniu kampanii egipskiej i partyjskiej w Rome Total War oraz obżeraniu się chrupkami podczas oglądania Faraona, Potopu, Aleksandra i Bitwy pod Wiedniem.
no i już teraz muszę pomyśleć nad menu na dziesięć dni, żeby było pysznie, dietetycznie i bez pieczenia, bo piekarnik ma koszmarny i coś, co u mnie piecze się 25 minut, u Niego 40.

idę smażyć naleśniki dla rodziny. pozdrawiam.

4 lutego 2013 , Komentarze (4)

przybrałam na wadze 400 (słownie: czterysta) gramów. ciekawe po czym, jak jem według planu, czyli dietetycznie. tylko w sobotę pozwoliłam sobie na garść słomki ptysiowej. uprzedzając sugestie: wypróżnienia mam regularnie, nie spodziewam się w ciągu najbliższych dwóch tygodni okresu i nie opiłam się wodą wieczorem.

menu.
brunch: duża porcja sałatki gyros light z tego przepisu.
obiad: szklanka zupy jarzynowej, kawałek schabu pieczonego, dwa ziemniaczki, ogórek kiszony. albo dwa.
poko: pięć mandarynek, jabłko.

1 lutego 2013 , Skomentuj

menu:
śniadanie: jajecznica z dwóch jajek, kromka chleba, babeczka budyniowa.
drugie śniadanie: jogurt truskawkowy.
obiad: coś tam coś tam.
poko: pomarańcza i banan.

a co!

31 stycznia 2013 , Komentarze (1)

mama już po operacji, według lekarzy może już we wtorek wyjść ze szpitala. mam nadzieję, że tak będzie, bo toczę wojnę z ojcem. wczoraj odgrzybiał kuchnię (brawo, w zimie) i nie mogłam gotować obiadu, więc siedziałam przed komputerem i rozgramiałam Francją Węgry, które były nadmiernie zainteresowane moim zamkiem w Staufen. do pokoju przyszedł ojciec i wygłosił tyradę na temat mojego bezproduktywnego siedzenia przed komputerem, ciągnięcia jego prądu i że powinnam iść do pracy albo na studia, bo ja nic nie robię, tylko gram na komputerze.
a on siedzi pół roku w Polsce i nawet nie planuje iść do pracy. a ciągle płacze, że przejadamy pieniądze na dom, które uskładał przez sześć lat w Irlandii.
wkurzyłam się i wyszłam. dzisiaj miałam nie przyjść, ale babcia obiecała mi małe odszkodowanie za straty moralne w postaci 40 zł na dzyndzoł z Reserved, więc przyszłam. nie odzywam się do człowieka, udaję, że nie istnieje.
rodzina będzie miała na obiad zupę ogórkową z ryżem i śmietaną oraz pieczoną białą kiełbaskę z cebulką, ziemniaczkami i ogórkami konserwowymi.
mój obiad jest niemalże identyczny, tylko, że zupa bez śmietany, a kiełbaska pieczona z cebulką bez tłuszczu w rękawie.

nadal mam fazę na Depeche Mode. zapętliłam sobie jedną piosenkę i ciągle gapię się na Alana (to ten z tyłu za Dave'em).
pozdrawiam.

29 stycznia 2013 , Komentarze (3)

menu.
brunch: dwie kromki chleba z serkiem camembert light (na ciepło).
obiad: szklanka zupy ogórkowej z łyżką ugotowanego ryżu, makaron pełnoziarnisty z sosem chińskim z biedronki, jakaś tam jarzynka.
poko: nie mam pomysła. 

wspomniane wczoraj "coś tam coś tam" na obiad okazało się szklanką popcornu bez tłuszczu. 

nie wolno mnie wysyłać na zakupy do Galerii Krakowskiej. xd poszłam z listą zakupów spożywczych do Carrefoura, a wróciłam dodatkowo z zieloną koszulką z C&A. i po rekonesansie wiem, że jeszcze kupię czerwoną, fioletową, czarną i bluzę dresową czerwoną. i będę małpą w czerwonym.

myślałam, że będę miała w cholerę roboty, a okazało się, że tylko rano będę wariować, wyprawiając gremliny do szkoły. obiad gotuje się sam, zakupy to czysta przyjemność. jutro tylko zebranie w szkole o 17:00. teraz słucham sobie Panów Depeszów i piję kakao z 2/3 wody i 1/3 mleka 2%.

pozdrawiam cieplutko.