Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 93111
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 listopada 2012 , Komentarze (3)

wczoraj zjadłam...
śniadanie: owsianka na wodzie z pieczonym jabłkiem i łyżeczką miodu gryczanego.
drugie śniadanie: koktajl z sałaty, kiełków brokuła i 150g jogurtu typu greckiego (matko, jakie to wstrętne w smaku).
obiad: drugie pół piersi kurczaka w porach, dwie łyżki kaszy jaglanej kukurydzianej, surówka z kiszonej kapusty. 
poko: trzy jabłka pięć jabłek i dwie mandarynki. 

dzisiaj w menu...
śniadanie: dwie parówki drobiowe z keczupem.
drugie śniadanie: czekoladka Tiki Taki i szklanka świeżo wyciskanego soku z jabłek.
obiad: kotlety brokułowe z kaszą jaglaną, surówka z marchewki i jabłka.
poko: szklanka świeżo wyciskanego soku z marchwi i jabłek, dwie mandarynki.

święta?
sytuacja się wyklarowała i już wiem, że świąt z Lubym nie spędzę, gdyż niestety musi być w pracy w te dni. jadę do Niego 16 grudnia, a wracam 23. i powiedziałam Mu, że jeżeli mnie będzie próbował tuczyć, to się zemszczę.

pozdrawiam niebiesko.

28 listopada 2012 , Komentarze (3)

wczorajsze atrakcje spożywcze:
śniadanie: ośmiornica z parówki, trochę keczupu.
drugie śniadanie: jakoś tak wyszło, że nie jadłam.
obiad: pół piersi kurczaka w porach, dwie łyżki kaszy jaglanej, marchewka.
poko: nie byłam głodna.

dzisiaj jadłam/jem/zjem:
śniadanie: owsianka na wodzie z pieczonym jabłkiem i łyżeczką miodu gryczanego. (220 kcal według kalkulatora ze strony ilewazy.pl)
drugie śniadanie: koktajl z sałaty, kiełków brokuła i 150g jogurtu typu greckiego. (podobno 207 kcal)
obiad: drugie pół piersi kurczaka w porach, dwie łyżki kaszy jaglanej, surówka z kiszonej kapusty. (454 kcal według wspomnianego wcześniej kalkulatora)
poko: trzy jabłka. (156 kcal)
razem wychodzi 1037 kcal.

myślałam, że obżeram się jak szalona, a dzisiaj ledwo przekroczę 1000 kcal.
wynik traktuję orientacyjnie.

uwielbiam kalkulatory, statystyki i prognozy.
przyjmując, że co tydzień stracę 0,5 kg, wymarzoną wagę osiągnę 21 lipca 2014 roku.
jeśli co tydzień będę chudła 0,7 kg, cel osiągnę 30 stycznia 2014 roku.
a jeśli to będzie minus jeden kilogram tygodniowo, cel osiągnę 23 września 2013 roku (chciałabym, chciała).
korzystałam z TEGO kalkulatora dat licząc to tak:
X : Y * 7 = ilość dni
X - ilość kilogramów do zrzucenia
Y - zakładany tygodniowy ubytek wagi
datę liczyłam od poniedziałku, 26 listopada 2012.
te daty wyliczyłam sobie, by wiedzieć, kiedy mniej więcej mogę się spodziewać wymarzonej przeze mnie masy ciała (Luby nadal twierdzi, że 80 kg będzie w sam raz).

pozdrawiam śliwkowo.

27 listopada 2012 , Komentarze (2)

109,5 kg. sukces.
kurczak w porach. sukces.
kasza jaglana. sukces.
stanik do ćwiczeń. sukces.
rajstopy. porażka.

macierz kupiła mi grube i cieplutkie zimowe rajstopy. na zadek wejdą, a na uda nie wcisnę, gdyż nogawki się słabo rozciągają. żeby było jeszcze smutniej, mama kupiła w ciemno trzy pary. jeśli będę chudnąć w takim tempie jak teraz, podejrzewam, że włożę je dopiero w marcu. czyli praktycznie pod koniec zimy.

pozdrawiam słodko.

26 listopada 2012 , Komentarze (2)

NIE mam weny.
NIE dam się już więcej skusić na grzańca.
NIE wiem, ile ważę, bo wyczerpały się baterie w wadze.

miałam dzisiaj ugotować odchudzoną potrawkę z kurczaka w porach inspirując się przepisem Jamiego Olivera, ale muszę się trochę przegłodzić, bo chyba mi zaszkodził wczorajszy obiad i nadmiar grzańca. swoją drogą i tak nie mam dwóch istotnych ingrediencji - białego wina  i natki pietruszki. o ile ta ostatnia jest łatwo dostępna i tania, to ta pierwsza obecnie jest dla mnie nieosiągalna z powodu spóźniającej się wypłaty.

pozdrawiam ciepło.

20 listopada 2012 , Komentarze (1)

miałam pisać dzisiaj o nadgorliwych osobach, ale jakoś wena nie przyszła.
za to będzie o gołąbkach.

ostatnio przeglądając archwialny numer czasopisma "Kobieta i Życie", natrafiłam na przepis na gołąbki, gdzie kaloryczność porcji (dwie sztuki) wyniosła ponad 760 kcal. i zaczęłam się zastanawiać, skąd te kalorie. z tłuszczu. skwarki + tłuste mięso + cebulka podsmażana na oleju + okrasa. uwielbiam gołąbki i postanowiłam zrobić swoje. przedwczoraj ugotowałam cztery łyżki ryżu. zmieliłam mięso. na początku miało być surowe, ale użyłam piersi z kurczaka, na której gotowałam rosół. i żeby zrobić "dietetyczną objętość", z mięsem zmieliłam pół papryki i lekko podgotowaną marchewkę oraz pieczarkę. żeby nadać farszowi spoistości dodałam łyżkę mielonego siemienia lnianego i dwie cebulki podsmażone na wodzie (nie lubię tej metody).
wybrałam kapustę pekińską, bo na cholerę mi większa, skoro potrzebuję tylko pięć liści. liście sparzyłam, wycięłam twarde części. te, co zostały lekko rozbiłam tłuczkiem. i pekińska okazała się złą kapustą. niewdzięczną do zwijania. gdy wyjmowałam wczoraj gołąbki z garnka, nieestetycznie się rozpadły, te, które przeżyły, zostawiłam na sicie. dzięki temu zabiegowi stały się na tyle twarde, by móc je schować do pojemnika na dzisiaj. a te rozwalone zjadłam na obiad. były calkiem smaczne, aczkolwiek lepsze by były z mięsa surowego.
---------------------------------
moim najnowszym dietetycznym odkryciem jest serek Tutti 0% tłuszczu. kosztuje 1,19zł. opakowanie 140g ma 66 kcal (jabłko-cynamon) i 69 kcal (owoce leśne). produkowany jest dla Biedronki przez firmę Lactalis Polska, znaną z produkcji serów Président oraz jogurtów Jovi.
serek Tutti zapycha na amen. wersję jabłko-cynamon zjadłam na głodniaka o 11:30 i nie byłam głodna aż do obiadu, czyli 13:45. osobiście wolę wersję z owocami leśnymi, bo jestem jagodożercą.
---------------------------------
wczorajsze rozkosze podniebienia:
śniadanie: grahamka, dwie parówki drobiowe, keczup.
drugie śniadanie: serek Tutti 0% tłuszczu jabłko-cynamon.
obiad: szklanka zupy pomidorowej z łyżką makaronu, dwa gołąbki, surówka z kapusty pekińskiej, pomidora i kiełków brokuła.
poko: serek Tutti 0% tłuszczu owoce leśne.
grzechy: dwie garści słomki ptysiowej z cukrem (mamo, jesteś złem ;).

planowane smakołyki na dziś:
śniadanie: kajzerka razowa z żółtym serem, jajkiem na półtwardo, dwama plasterkami pomidora i kiełkami brokuła. do tego kawa z mlekiem i dwiema kostkami cukru.
drugie śniadanie: jajko na półtwardo, serek Tutti 0% tluszczu owoce leśne.
obiad: dwa gołąbki, surówka z kapusty pekińskiej, pomidora i kiełków brokuła i do tego ćwierć zmutowanego kalafiora (romanesco).
poko: trzy jabłka.

pozdrawiam słodko.

16 listopada 2012 , Komentarze (3)

już powoli zaczynają atakować święta. w zeszłym roku siedziałam w łazience i ze łzami w oczach usiłowałam zwymiotować nadmiar wchłoniętych kalorii.
matka ma głupi zwyczaj zabielania barszczu śmietaną w garnku, zamiast każdemu z osobna na talerzu. pierogi namiętnie topi w margarynie (bo masło za drogie). wszystko ocieka tłuszczem, śmietaną i jest we mnie wmuszane, bo tak każe tradycja.

dlatego sobie myślę, że albo przygotuję własne menu i zamrożę, albo pojadę na święta do Lubego, który świąt nie obchodzi. a drugiej strony rodzina się fochnie. naprawdę nie wiem, co zrobić. myślę już o tym teraz, bo czas zapieprza jak szalony i już jest połowa listopada. a jeszcze niedawno się zaczynał.

fotomenu z wczoraj, czyli 15 listopada.

śniadanie (9:15).
parówki po dyrektorsku, 1/3 dużej grahamki, dwie cząstki pomidorka.

drugie śniadanie (okolice 11:45).
foci nie ma, bo niemalże identyczna kompozycja jak na śniadanie: reszta parówek, kromka grahamki, reszta pomidora.

obiad (14:00).
kotlety jajeczne. zło i jeszcze więcej zła. surówka z marchewki. znowu.

poko (17:30).
jogurt truskawkowy Danone Ale Owoc.

-------------------------------

pozdrawiam Was cieplutko.

15 listopada 2012 , Komentarze (1)

jak już wspominałam, robiłam kotlety jajeczne . niestety mi nie wyszły, co można zaobserwować na zdjęciu obiadu. masa była kompletną paciają i nie pomogły jej nawet rozsądne ilości bułki tartej. zdesperowana wywaliłam tę masę na patelnię, która na wierzchu się spaliła, w środku pozostała kompletnie surowa. babcia na oko oceniła, że tak ma być, po czym nastąpiła degustacja. szybko zmieniła zdanie i poradziła, bym włożyła to coś do pieca.
moje kotlety w smaku są koszmarne i rozpacz mnie ogarnia, gdy myślę, że jeszcze dzisiaj będę musiała zagrzać je w piekarniku i zjeść.
tylko cztery jajka “zmarnowałam”.
ale się nie poddaję i następnym razem dam więcej grahamki, mniej mleka i nie będę się przejmować kaloriami z bułki tartej.
za to surówka była pyszniasta.

fotomenu z 14 listopada.

śniadanie (po 9:00).
niewątpliwie atrakcyjne parówki z resztką keczupu, który nieestetycznie rozchlapał się na talerzu. do tego ⅓ dużej grahamki i pół pomidora.

drugie śniadanie (okolice południa).
foci brak, ale zdradzę, że była to mała Jogobella brzoskwiniowa i jabłko.

obiad (14:30).
trzy nieszczęsne kotlety jajeczne, hałda surówki z marchewki (4 sztuki), jabłka i nektarynki.

poko (17:00).
również brak foci. resztka surówki obiadowej & ⅓ grahamki.

-------------------------------------

a, i znowu kupiłam sobie konto plus. w sumie to nie wiem, po co.
pozdrawiam cieplutko.

14 listopada 2012 , Komentarze (1)

w przerwie od łojenia Brutusów (kontroluję już 37 prowincji) postanowiłam policzyć swoje BMI. i według kalkulatora wynosi ono 39,54. yay! czyli zeszłam poniżej magicznej dla mnie granicy 40. zwłaszcza, że w 2009 roku ten wpółczynnik wynosił 57,75, a kiedy zaczynałam (ponownie) swoją przygodę z pamiętnikiem na Vitalii - 50,31.
bawiłam się też innymi kalkulatorami i...
* według kalkulatora całkowitej przemiany materii mój wskaźnik wynosi 2991 kcal. serio?
* idealna masa ciała według Broca - 57,80 kg. łomatko, ile mi brakuje...
* idealna masa ciała według Lorenza - 59 kg.
ale ja idealna nie jestem, więc chcę ważyć 66 kg. Luby nie lubi wychudzonych babeczek. zawsze, kiedy się spotykamy, łapie mnie za fałdki i się z nimi wita. 8D

pragnę schudnąć do końca roku 7 kg, żeby ważyć 105 kg. chcę udowodnić przede wszystkim sobie, że potrafię. przedwczoraj Luby stwierdził, że ja to bym chciała zwalić swoje odchudzanie na inne osoby (dietetyk, osobisty trener i masażysta), a powinnam się odchudzać ja sama. po czym wysłał mi link do programu Ewy Drzazgi Drzyzgi, w którym pewna dziewoja opowiadała jak to sama, bez niczyjej pomocy schudła 100 kg. całe szczęście, że nie mam zainstalowanego Silverlighta, to nie ogladnęłam. no ale wjechał mi na ambicję. długo płakałam w kąciku, bo chciałabym czuć jednak jakieś wsparcie fizyczne. bo cieszę się, że Luby mnie dopinguje wirtualnie i telefonicznie, i w ogóle, ale jest za daleko.

fotomenu z 13 listopada czyli wczoraj.

śniadanie (coś koło 9:00).
pół bułki kanapkowej żytniej, pół dużego kiszonego ogóra i jedno jajko sadzone z dużą ilością pieprzu.

drugie śniadanie (11:08).
babeczka z kaszy kukurydzianej z breją, która miała być gęstym sosem z jogurtu typu greckiego, odrobiny miodu i jabłka startego na tarce o dużych oczkach.

obiad (14:00).
pomidor, ogórek kiszony, babeczka z kaszy kukurydzianej i gwiazda programu - roladka z piersi kurczaka z musztardą.

poko (18:22).
drugie pół bułki kanapkowej żytniej z musztardą, pomidorem i żółtym serem, zjedzone romantycznie przy świecach, bo poszły korki.
(na zdjęciu wyszła ona dość spora, ale tak naprawdę to miałam ją na cztery średnie gryzy)

---------------------------------------------

aktualnie jestem w trakcie produkcji kotletów jajecznych z TEGO przepisu. kotlety będą trochę inne, bo ktoś zużył suszony koperek (śledztwo w toku).

pozdrawiam cieplutko.

13 listopada 2012 , Skomentuj

od jutra fotomenu. przeprosiłam się z aparatem, granatowym talerzem i podkładką bambusową.

pragnę ostrzec przed jogurtem typu greckiego Pilos z Lidla. z jogurtami nawet typu greckiego łączy go tylko grecki wzorek na opakowaniu. jest tak rzadki, że konsystencją przypomina jogurt pitny. a po dodaniu łyżeczki miodu w ogóle zamienił się w "wodę".

zaraz drugie śniadanie, a potem idę myć piórka.

odpowiedź na pytanie z tytułu. jedno małe, czyli 200 g.

pozdrawiam jałowcowo. 8D

12 listopada 2012 , Komentarze (2)

przyszła depresja (ale nie sezonowa) i zaczęłam jeść. kuźwa, wiem, że to źle, ale co ja miałam poradzić jak w przerwach między planowaniem samobójstwa rzucałam się na lodówkę, bo wszystko jedno mi już było.

rodzynek numer jeden.
Luby: Boisz się wejść na wagę? Podjadałaś jakieś łakocie?
ja: tak. jałowcową suchą.

rodzynek numer dwa.
Luby: Uważam, że nie potrzebujesz dietetyka, osobistego trenera i masażysty.
ja: ale potrzebuję krokodyla przy lodówce!

musi minąć trochę czasu, zanim wszystko wróci do normy. i plan dnia, i dietka, i ćwiczenia.
pozdrawiam.