Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 93321
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 maja 2014 , Komentarze (5)

na allegro nabyłam śliczne hantelki o masie 2 kg. niestety nie są różowe, ale niebieski to też fajny kolor.


biegałam wczoraj, biegałam. bardzo dobrze wybrałam godzinę i trasę. nie było już takiego upału, słonko nie waliło po oczach i nie było zbyt dużo przecinających ulic.

gdy wróciłam do domu, byłam zmęczona, ale szczęśliwa. dziś powtórka z rozrywki, ale pójdę jeszcze później.


jemy.

ś. szklanka trocin płatków błonnikowych, łyżka amarantusa ekspandowanego, łyżeczka nasion chia, szklanka mleka 1,5%.

II. kanapka pełnoziarnista z jajkiem, sałatą, pomidorkiem i rzodkiewką.

o. zapiekanka ryżowo-warzywna.

pk. wrap z kurczakiem i warzywami. mamciu, jakie to dobre...


pora rozpocząć popularny na blogach kosmetycznych projekt denko. od dzisiaj zobowiązuję się zużyć w sposób naturalny (czyli na przykład nie piorąc ciuchów w płynie do kąpieli) trzy balsamy do ciała oraz cztery żele pod prysznic. dopiero wtedy będę mogła kupić nowe.


miłego dnia życzę. <3

20 maja 2014 , Komentarze (6)

biustonosz został wymieniony na nieco większy. nie jest taki ładny, jak ten wcześniejszy, ale i tak za dwa lub trzy miesiące będzie za duży i trzeba znowu będzie mierzyć różne modele różnych firm. przy okazji powtórzę mantrę: cycki, znikajcie.


jemy.

ś. kanapki ze szynką i sałatą. chyba masłową.

II. koktajl z jogurtu naturalnego, rzodkiewek i ogórka z wasabi w proszku.

o. zapiekanka ryżowo-warzywna, inspirowana przepisem z programu "Lidia w kuchni". pominę tylko tonę sera. :D

pk. wrap z piersią kurczaka i warzywami. wersja domowa i mini.


dzisiaj biegam. chyba.


w ramach dogadzania sobie spożywczo, wczoraj upolowałam różową sól himalajską. nie wierzę w magiczne działanie, poleciałam na uroczy kolor.


życzę miłego popołudnia.

19 maja 2014 , Komentarze (8)

weekend upłynął bardzo szybko i niemalże lajfstajlowo. dobra herbata, pedikiur, kadzidełka, nienachalna muzyczka w tle, maseczka z mlekiem klępy. książka też była, ale niezbyt dobra. brakowało mi do szczęścia Nubijczyków z wachlarzem i misą winogron.


nienawidzę kupować staników, zwłaszcza, gdy muszę już mieć mniejszy rozmiar. no i dzisiaj w końcu poszłam zniechęcona. i nie dość, że mnie babka oszukała na 5 zł, to jeszcze wzięłam za mały. boru, jak ja nienawidzę swoich cycków. cycki, znikajcie.


jemy.

ś. kanapki ze szynką i suszonymi pomidorami.

II. jogurt naturalny z poppingiem z amarantusa, nasionami chia i łyżką konfitury malinowej.

o. omlet z zielonymi szparagami. ble.

pk. miała być sałatka kalafiorowa. nie chce mi się bawić w parowanie kalafiora.


lubię poniedziałki, ale ten jest beznadziejny. chcę, by było późne popołudnie. chcę spać. chcę jeść. kuźwa.

16 maja 2014 , Komentarze (5)

co jakiś czas mam fazy kosmetyczne. moja najnowsza to balsamy ujędrniające i żele pod prysznic. a w kartonie zapasy na rok... choć wishlista się wydłuża.


jemy.

ś. omlet z trzech jajek z pomidorkami truskawkowymi i łyżeczką chilli w płatkach. chyba się uodparniam na tę ostrość.

II. kanapka z szynką konserwową i pomidorkiem suszonym dokładnie osączonym z oleju.

grzech. lód śmietankowy w waflu. 201 kcal. papierek dyskretnie upchnięty z wyrzutami sumienia do torebki.

o. risotto z pieczarkami i szklanka zupy ogórkowej.

pk. serek bieluch z ziołami w towarzystwie pasków żółtej papryki i grzanki razowej.


leje i wieje. biegać dziś czy jednak dać sobie spokój? co prawda, gdy kupowałam swoje śnieżnobiałe buciki, była jeszcze gorsza ulewa i wichura też, i jadąc do domu tramwajem zauważyłam dziewczynę, która ciepło ubrana biegła ku zdrowiu i bajecznej sylwetce.


milutkiego weekendu życzę.

15 maja 2014 , Komentarze (9)

czyli bańka-bieganie-buty.


bańka.

w związku z pytaniami o efekty odpowiadam, iż za wcześnie na rezultaty widoczne, gdyż przed wyjazdem dwa razy się bawiłam bańką, a po powrocie trzy, więc mowy nie ma o jakichkolwiek efektach. nie martwcie się, jak tylko coś zauważę, zdam szczegółową relację. sińców jak na razie brak. oby tak dalej.


bieganie.

za pierwszym razem przebiegłam 800 m, za drugim 700. pora kupić sobie stoper. i nadal mnie to nie rajcuje. i nie sądzę, by miało.


buty.

dostałam swoje pierwsze Najeczki. niestety kupował ojciec (ach, te wyprzedaże w Irlandii), który nie ma gustu, więc stałam się posiadaczką niniejszej pary "trampek". dobrze, że chociaż trafił z rozmiarem.


jemy.

ś. dwa tosty z grillowaną piersią kurczaka i furą warzyw. rozsypało się toto i jadłam widelcem z talerza.

II. koktajl z siedmiu truskawek (płaciłam jak za zboże - 20 zł/kg), połówki banana, ćwiartki awokado i 200 g kefiru 1,5%. kwaśne cholerstwo.

o. risotto z pieczarkami.

pk. sałatka z papryki, awokado, pomidora i zielonej cebulki z resztką kurczaka i komosą. sos jogurtowy z masą czosnku.


wyzwanie. kupiłam wczoraj polecany w WH baton Nestle Fitness o smaku tyrajmisiu tiramisu. zobaczymy po ilu dniach noszenia go w torebce rzucę się na niego i wrąbię grzesznie. cały czas mam świadomość, że on tam jest i czeka na mnie. i kusi słodyczą oraz dziewięćdziesięcioma kaloriami.


wybieram się po południu na długi spacer w deszczu, by nakupić pyszności na dietkę. stwierdziłam, że nie mogę na tym oszczędzać, bo jedząc tartą marchewkę (bo tania) udającą mięso mielone w sosie, w końcu oszaleję i rzucę się na pizzę niwecząc cały efekt. dlatego teraz jem różnorodnie, smacznie i kuźwa, w październiku powitam kochane 66 kg na wadze. to jest moja inwestycja w boskość.


i tym pozytywnym akcentem kończę dzisiejszy wpis. trzymajcie się owocowo. (owoce)

12 maja 2014 , Komentarze (5)

4 dni i 20 godzin.

że co? 

taki właśnie komunikat wysłał mi Rome II Total War, gdy odpaliłam instalację z pierwszej płyty. na szczęście po chwili instalator znormalniał i oznajmił, iż będzie się pitolił z zadaniem jedyne 40 minut. teraz się aktualizuje. też 40 minut. dobrze, że nie ma powtórki z Shoguna 2, gdzie aktualizacja trwała 4 godziny, nie mogłam korzystać z internetu, bo proces się wydłużał do kilkunastu godzin, a na dodatek musiałam wyjść z domu przed szesnastą.


wczoraj ponownie przystąpiłam do masakry ud i brzucha bańką chińską. nauczyłam się już zasysać skórę tak, żeby się bańka nie odczepiała na luźniejszych fragmentach i obczaiłam, że lepiej brzuch się masuje na stojąco. sińców jak na razie nie ma. wieczorem kolejna sesja bańkowania.


jemy.

ś. kanapki ze szynką i awokado. ze trzy na pewno.

II. deser z jogurtu typu greckiego light z pomarańczą.

o. naleśniki z paćką ze szpinaku i sera typu feta.

pk. pomidor ze sałatką z jajka, grzanka razowa.


dziś w planach mam bieganie, nawet w deszczu, a na to się zanosi.


życzę boskiego poniedziałku. buziaczki.

9 maja 2014 , Komentarze (7)

trzeci dzień, a ja nadal nieswoja. 


jemy.

ś. zielone szparagi z sosem Mornay.

II. kakao i kanapka z awokado.

o. kasza jęczmienna z sosem pieczeniowym i kawałeczkiem schabu. pomidor.

pk. twarożek z rzodkiewkami.


spać... (spi)

8 maja 2014 , Komentarze (6)

skoro powroty, to dobrze też wrócić do normalnej pielęgnacji twarzy i ciała. u A. jest bardzo twarda woda i nawet mydełko Dove + krem nawilżający nie dają ukojenia suchej skórze. dlatego zacznę od gruntownego złuszczenia przesuszonego naskórka. kurczę, a co będzie, gdy się przeniosę do A. i moje biedne policzki będą miały codzienny kontakt z tamtejszą wodą?


dziś.

ś. zapiekanka z trzech jajek, połowy klinka Lazura i badyla zielonej cebulki. wszystko w medialnej formie sześciu płaskich serduszek.

II. duży banan.

o. makaron pełnoziarnisty z cukinią, pomidorami i masą zielonej cebulki.

pk. twarożek z kiełkami rzodkiewki.


kiedy wena wróci, będę pisać więcej. :*

7 maja 2014 , Komentarze (4)

dziękuję za róże i chleb z solą.


wczorajsza podróż powrotna była tragiczna. wszystko mnie bolało, byłam głodna, śpiąca i marzyłam tylko o walnięciu się do łóżka.


no i pora wrócić do normalnego jedzenia o normalnych godzinach. ale czeka mnie kilka dobrze przemyślanych zmian:

* zmiana godzin posiłków - śniadanie o 8:30 (przedtem 9:15), II o 11:30 (12:15), obiad 14:30 (15:00) i poko o 18:00 (18:45). no cóż, wstaję o szóstej i jedzenie śniadania kwadrans po dziewiątej było masakrą. od razu pragnę zaznaczyć, że wpół do dziewiątej to najwcześniejsza możliwa godzina, bo wcześniej naprawdę nie mam czasu, chyba, że wchłonę byle co, byle szybko. a śniadanie lubię celebrować. jednak.

* nie mogę już patrzeć na owsiankę, dlatego tymczasowo rezygnuję z owsiankowych wtorków i piątków. wolę kanapki.


a teraz znikam. pora nakupić furę warzyw i coś upichcić. albo się zdrzemnę... (spi)

2 maja 2014 , Komentarze (2)

śniło mi się, że weszłam na wagę i moim oczom ukazał się cudowny wynik 68 kg. A. to skomentował "chyba weszłaś od drugiej strony". zresztą dziś dowalił mi jeszcze raz, bredząc coś o seksownych goloneczkach, macając moje uda.


do Krakowa wracam we wtorek i choć jeszcze kilka dni zostało, czuję się jakby cała energia ze mnie uciekała.


przez kilka ostatnich dni nie biegałam, gdyż we wtorek słonko + bieganie zakończyły się dwudniowym bólem głowy. dziwne, nie?


no to do poczytania we środę kochane moje fanki i Motywacje.