Podsumowanie ostataniego tygodnia:
- ćwiczenia tylko raz i to ledwo przez 30min - porażka (wielkie postanowienie poprawy)
- jedzeniowo bez szału - murzynek mnie wczoraj skusił , ale za to przez ostatnie dni udało mi się ograniczyć pieczywo (zjadłam tylko jedną kromkę!) a porcje były znacznie mniejsze
Do tego było dużo biegania po mieście co zaliczam na poczet ćwiczeń .
Nie ważyłam się dziś, ale postaram się zrobić to jutro i porobię pomiary obwodów w końcu.
Na dziś planuję jeszcze rowerek stacjonarny, brzuszki i może coś jeszcze z ćwczeń na pośladki.
Musiałam oddać swój pokój cioci mojego taty, jest chora i nie może juz mieszkać sama. Póki co trochę nocuje u brata, trochę u faceta, dziś nawet próbowałam na stołku w kuchni ale nie szło.... Ehhh w tym wieku to już dawno powinnam poza domem mieszkać, ale chwilowo jestem bez dochodu więc nie stać mnie nawet na stancję no nic będzie lepiej pracy szukam, pracuję nad moim pasywnym dochodem, M. chce zakładać firmę, budowa domku może późną wiosną ruszy, a w czerwcu ślub.
Edit:
Ehhh... cóż za cudowne uczucie zaplanować coś i to zrobić
Ćwiczenia: ok.1 godz.
- rozgrzewka i 5 min. biegu
- 5 serii po 26 półbrzuszków- wykonywanych powoli i starannie- czytałam, ostatnio, że tak robione przynoszą lepsze rezultaty niż naginanie po kilkadziesiąt lub kilkaset na raz
- 30 min. rower stacjonarny - spalone 300 kcal
- ćwiczenia na półdupki
- rozciąganie
Jedzonko:
- śniadanie: musli biedronkowe bakaliowe, z mlekiem i bananem
- obiad: pół woreczka brązowego ryżu i kura pieczona i trochę sosu pomidorowego
- orzechy włoskie - 2 garści
- kolacja: no właśnie jeszcze się zastanawiam co zjeść
Idę zobaczyć jak chlebek rośnie. No to tyle na dziś.
Miłego wieczoru.