Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zaczynam walkę ze swoimi kompleksami. Pragnę w końcu zaakceptować siebie, zmierzyć się, nie!, wygrać ze swoimi słabościami. Kończę z wymówkami i biorę się za siebie! Mam na to wpływ. Cudów nie ma.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 400
Komentarzy: 7
Założony: 16 lipca 2013
Ostatni wpis: 16 lipca 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Cirely

kobieta, 30 lat,

171 cm, 77.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

16 lipca 2013 , Komentarze (7)

Ile już razy się odchudzałam? Mam wrażenie, że całe życie. W tym roku skończyłam liceum, pierwszą "dietę" zaczęłam w SP, chyba w 6 klasie. Polegała ona na niejedzeniu. Jako dzieciak nie miałam żadnego pojęcia o zdrowym żywieniu. Byłam trzynastolatką, a  ważyłam 83 kg. Zaczęłam tyć w okresie dojrzewania. Tyć i się zmieniać na gorsze. Z ładnej, szczuplutkiej dziewczynki przeistaczałam się w opryszczoną, otyłą z problemami natury estetycznej nastolatką. Po kilku latach okazało się, że to PCOs wtedy dał o sobie znać. Tycie, hirsutyzm, problemy z okresem, ciężka postać trądziku- były tego objawem. Na temat PCOs nie ma jeszcze konkretnych danych, lekarze nie do końca wiedzą, co z tą "przypadłością" robić. Miałam okazję się o tym przekonać. Jedni podchodzą do tego problemu dość lekceważąco, drudzy bezradnie. PCOs powoduje tycie, a utrudnia odchudzanie. Ktoś może napisać, że nikt mi jedzenia do gardła nie wpychał. Ale faktem jest to, że osoba z PCOs żywiąca się tak jak osoba zdrowa będzie i ważyć więcej, i chudnąć mniej, jeśli to będzie dieta. Ten fakt stał się wymówką dla mnie. Moje odchudzanie było jakby ?na niby?. Trochę odchudzania, więcej obżarstwa, więcej odchudzania, mniej obżarstwa. I tak w kółko. Przecież byłam skazana na nadwagę. Włączyło mi się myślenie, że nie mam żadnego wpływu na moją wagę. To było mylne myślenie. Teraz wiem, chyba w końcu do tego dojrzałam, że owszem PCOs jest pewną przeszkodą czy trudnością w dążeniu do mojego celu, ale nie uniemożliwia mi go całkowicie. A jedynie wydłuża drogę ku niemu.

Czas w końcu te słowa wprowadzić w czyny!

Ostatni rok był dla mnie dość trudny pod względem samopoczucia psychicznego- przygotowania do matury, sam stres związany z nią, apogeum mojego braku akceptacji, zniechęcenie do siebie, ludzi, wszystkiego. Otarłam się o depresję. Jednak należę do dość silnych osób i udało mi się to jakoś wytrwać. Jednak są tego skutki- napady obżarstwa, zajadanie stresów, zero ruchu, izolacja towarzyska. W tej chwili zaczynam wszystko od nowa. Po raz kolejny. Ale po raz ostatni!

Zaczynam walkę o siebie. Chcę siebie w pełni zaakceptować. Swój pochrzaniony charakter polubiłam, ale obecnego mojego ciała niestety nie da się lubić. Jednak mogę sprawić, że je polubię.

Zdrowe odżywianie i ruch są moimi sprzymierzeńcami.


17.07


77 kg


Siódemka pechowa czy szczęśliwa?