Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem miłą i energetyczną osobą mimo balastu jaki na sobie noszę. Lubię czytać (w zasadzie wszystko), gotować a także piec. Z moich nietypowych zainteresowań to wykonywanie różnych rzeczy na szydełku i wyszywanie. Jestem szczęśliwą mamą i mężatką. Do odchudzania skłoniło tylko jedno. Mam dosyć bycia grubasem. Tak po prostu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3386
Komentarzy: 59
Założony: 29 lutego 2016
Ostatni wpis: 28 sierpnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tygrysie_paski

kobieta, 41 lat, kielce

165 cm, 95.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 kwietnia 2016 , Komentarze (6)

Dla mnie dziś zaczął się w pełni sezon wiosenno - letni, który jak co roku zaczynam od codziennej porannej przejażdżki na rowerze. W związku z natłokiem obowiązków nie mam możliwości  pojeżdżenia sobie w ciągu dnia...no chyba, że jest niedziela ale jak sami wiecie czasami wizyty towarzyskie potrafią także i taki dzień zaburzyć. Także poranne treningi są dla mnie jedynym okresem w ciągu dnia, kiedy wiem, że nikt i nic nie zdoła mi przeszkodzić i będę mogła spokojnie pojeździć.

Na rower zdecydowałam się przede wszystkim dlatego, że nie obciąża stawów tak jak bieganie a przynosi również dobre rezultaty w walce o szczuplejszą sylwetkę. Oczywiście co roku zrzucam dzięki niemu około 10-15 kg i oczywiście jak co roku kilogramy wracają przez moją głupotę...ale tym razem będzie inaczej.

Jazda na rowerze ma także wiele zalet:

1. Najważniejszy jest oczywiście ten, że pomaga zrzucić tkankę tłuszczową,

2. Nie obciąża stawów, co jest bardzo ważne przy dużej otyłości takiej jak np. moja,

3. Rzeźbi mięśnie nóg i pośladków. Podobno systematyczna jazda pozwala zrzucić tłuszczyk wyhodowany na udach i biodrach. Chociaż nigdy na to nie zwróciłam uwagi także centymetr w ruch i dowiem się jak zakończę swój sezon w październiku,

4. Jest bardzo dobre w walce o zdrowe serce (ale to chyba zaleta każdego sportu),

5. Pomaga zapobiegać żylakom (to by się zgadzało nie posiadam takowych chociaż obciążenie genetyczne mam i to poważne, no i takie w związku z moją nie - szczupłą sylwetką),

5. Na rowerze można także kształtować mięśnie brzucha (choć nie mam pojęcia jak, chyba wciągając go), ale za to podczas jazdy pod górkę wzmacnia naszą klatkę piersiową i ręce na których spoczywa część ciężaru ciała.

To chyba te najistotniejsze, oczywiście z mojego punktu widzenia powody dla których zakochałam się w jeździe na rowerze. Poza tym jeżdżąc samotnie można się wsłuchać w swój organizm, spokojnie pomyśleć, poobserwować przyrodę, poznać nowe miejsca podczas wycieczek krajoznawczych  a najważniejsze, że jak wracasz do domu masz taki uśmiech na twarzy że tylko pozazdrościć. Rower jest także fajną formą spędzania czasu z rodziną szczególnie z dziećmi, one zazwyczaj lubią ruch a przecież nie będę za dzieckiem biegać i sapać (chociaż i to w moim przypadku ma miejsce, ale co kto lubi). Zresztą taki wspólnie spędzony czas procentuje na przyszłość.

25 marca 2016 , Skomentuj

Nawał obowiązków przed świętami sprawia, że mam coraz mniej czasu dla siebie. Skutkuje to obniżonym ruchem fizycznym. W tym tygodniu miałam tylko dwa dni z ćwiczeniami i wcale mi to dobrze nie wróży w związku z jutrzejszym ważeniem. Niestety ogrom prac powoduje, że późnym wieczorem padam na twarz i po prostu nie mam siły ćwiczyć.  Obiecuję sobie, że w przyszłym tygodniu nadrobię wszystkie zaległości tego tygodnia. Mam zaległe na chwilę obecną dwa treningi, ale przypuszczam, ze bilans tygodnia zakończy się na co najmniej trzech.

W tym roku święta będą jedyne w swoim rodzaju, ponieważ pierwszy raz w życiu planuję, że podczas ich trwania będę ćwiczyła. Na szczęście to wyzwanie jest w realne. Najwyżej nie dośpię i trudno, sen zawsze można nadrobić. 

Jestem tak zdeterminowana, żeby wygrać walkę z kilogramami, że nie pozwolę aby cokolwiek stanęło mi na drodze do mojego szczęścia. Tak, tak ...szczęścia, bo nie oszukujmy się, osoba otyła ma mimo wszystko naprawdę dużo ograniczeń. Nie mam tu na myśli niewielkiej nadwagi która owszem może być dyskomfortem, ale myślę raczej o otyłości mojego typu kiedy to waga pokazuje nie 2 a 3 cyfry na liczniku. 

Kilka powodów dla których ja chcę schudnąć:

1. Zdrowie, to przede wszystkim - nie chcę być chora za kilka lat.

2. Kupowanie ubrań, które tak naprawdę mi się podobają są ogromnym wyzwaniem, nie mówiąc już o wciśnięciu się w nie.

3.Wkurza mnie, że inni mnie oceniają i myślą, że jestem leniwym tłuściochem.

4. Po prostu chcę być atrakcyjniejsza.

5. Zawsze marzyłam, o bieganiu, ale z moją nadwagą to chyba niezdrowe.

6. Mam dosyć dobrych rad innych.

19 marca 2016 , Komentarze (4)

Znalezione obrazy dla zapytania odchudzanie galeria motywacje

Kiedy dzisiaj stanęłam na wadze nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Schudłam tylko 0,4 kg. Nie no przecież, to nie mogło zdarzyć się naprawdę, pewnie moja waga się popsuła, albo złośliwie wskazuje taką wartość. Pójdę i zważę się na drugiej to z pewnością okaże się że jednak wywalczyłam więcej (chociaż 1 kg)...wchodzę na drugą i już jestem pewna że druga współpracuje z tą pierwszą, bo niby dlaczego obydwie uparcie pokazują tą samą wartość. 

Nastąpiło totalne załamanie... tyle wysiłku tyle pracy włożonej w ćwiczenia a tu tylko marne 0,4 kg. Trzeba wyeliminować jakieś błędy, bo niby z jakiego powodu tak się stało... przemyślałam to przetrawiłam obecną sytuację i doszłam do wniosku, że nie ma co się łamać, w końcu nie przytyłam a schudłam i może w przyszłą sobotę wynik będzie lepszy. Nie ma co się poddawać, walczę już tak długo i tym razem nie poddam się.  Trzeba zakasać rękawy, zwiększyć aktywność fizyczną i iść dalej.

Udanego weekendu życzę wszystkim.

16 marca 2016 , Komentarze (2)

Wczorajszy trening dał mi nieźle popalić. Dzisiaj rano nie miałam nawet siły wstać z łóżka.Boli mnie każdy centymetr mojego ciała, ale wmawiam sobie, że to moje mięśnie rosną, żeby spalać mój tłuszcz. 

Dzięki tym ćwiczeniom moje ciało zmienia się w sposób zadziwiający. Oczywiście do kaloryfera, a przede wszystkim braku brzucha jeszcze daleko. Chyba, że ten kaloryfer jest gdzieś głęboko ukryty pod moimi warstwami ochronnymi czyt. tłuszczykiem który sobie zgromadziłam niczym niedźwiadek na zimę. ha ha ha!

Ale tak naprawdę, już widzę różnicę wkładając ubrania. Niestety, moja szklana przyjaciółka nie chce za bardzo ze mną współpracować, i mimo spadku cm w obwodach jakoś na wadze tego w tak zaskakujący sposób nie widać. 

Znalezione obrazy dla zapytania motywatory odchudzaniePodobno mięśnie zajmują mniej a ważą więcej w porównaniu do tłuszczyku. Mocno się tego trzymam i gorąco w to wierzę.

12 marca 2016 , Komentarze (1)

Pomiary

4 styczeń

14 luty

12 marzec

Rezultat

Waga

114

108,4

105,6

- 8,4 kg

Talia

105

101

99

- 5 cm

Brzuch

126

121

114

- 12 cm

Biodra

127

125

123

- 4 cm

 Biust

 125

 -----------------

121

- 4 cm

8 marca 2016 , Komentarze (6)

Dzisiaj jest dokładnie 66 dzień mojego odchudzania. W ambitnych planach ma być ich 365. Czas pokaże jak się to wszystko ułoży. 

Odchudzanie zaczęłam z wagą 114 kg i dokładnie 4 stycznia rano tego roku podjęłam decyzję, że po prostu wystarczy już tego zaniedbania. Po prostu nie chcę być już kobietą która ma tylko ładną twarz. 

Z początku nie przeszkadzało mi to, może dlatego, że nigdy nie byłam specjalnie szczupła. W sumie nawet mąż nigdy nie dał mi odczuć, żebym się wzięła za siebie bo wyglądam koszmarnie (chociaż nie powiem jest to jego w moim mniemaniu ogromnym atutem - Ponieważ nigdy nie rozumiałam mężczyzn którzy w dobrej wierze mówili weź się za siebie ).

Ale koniec końców po sylwestrze postanowiłam, jak co roku i jak większość populacji zrobić coś ze sobą. Zaczęłam i powoli zaczynam wierzyć, że tym razem naprawdę się uda. Dotychczas zaczynałam wielokrotnie ale jakoś zawsze brakowało mi sił na to, żeby wytrwać w swoim postanowieniu.

Nad dniem rozpoczęcia diety długo się nie zastanawiałam, chciałam po prostu rozpocząć proces.

W początkowej fazie, akurat bardzo dobrze się złożyło, byłam bardzo pochłonięta pracą także kilogramy jakoś same spadały a ja dodatkowo nie musiałam przesadnie się starać, żeby wytrwać. Miałam mało czasu więc nie podjadałam, wieczorem byłam tak padnięta, że od razu kładłam się spać. Czasami jeszcze troszkę poćwiczyłam, z moim guru Ewą Chodakowską albo z  Mel B w zależności ile miałam na to czasu i ile pozostało mi siły.

W pierwszym miesiącu ze względu na fizyczny charakter pracy zaliczyłam tylko 5 treningów a w drugim 6. Ale mimo wszystko waga spadała w zdrowym tempie. Koniec końców po dwóch miesiącach schudłam do 108 kg z tym, że pod koniec drugiego miesiąca waga po prostu leciała już tylko po 0,5 kg i nawet mniej.

Potrzebowałam pomocy fachowca i tak zdecydowałam się na dietę vitalii. Wykupiłam ją na okres 3 miesięcy i jestem jak na chwile obecną bardzo zadowolona. Waga spada, a dodatkowo mam wsparcie w postaci treningów ułożonych pod moją osobę, a przede wszystkim wsparcie w postaci grupy. Mam cichą nadzieję, że dojdę do mojej wymarzonej wagi na koniec roku czyli do 65 kg może w porywach do 70 kg. W zależności jak będę się czuła i jak będę wyglądała z tymi kilogramami. 

Nie chcę być superlaską z wagą 48-50 kg bo wydaje mi się, że wyglądałabym z taką wagą fatalnie. Ale podobno apetyt rośnie w miarę jedzenia. Także trzymajcie za mnie kciuki.