Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Stawiam cel a potem ambitnie do niego dążę! To jestem NOWA JA!!!

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3548
Komentarzy: 27
Założony: 1 listopada 2017
Ostatni wpis: 18 listopada 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Derineczka

kobieta, 38 lat, poznań

175 cm, 65.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 listopada 2017 , Komentarze (1)

Dziś rano wstałam z bólem głowy, który towarzyszył mi kilka porannych godzin. Na śniadanie zjadłam sałatkę z kiszonej kapusty z papryką i ogórkiem, a z racji tego, że selerowe frytki wylądowały w koszu to do pracy wzięłam surowe warzywa. Szczerze? Zdecydowanie łatwiej było mi przetrwać ten dzień, kiedy wiedziałam, że mam do zjedzenia coś, co mi smakuje. Tego dnia  nie chodziło też za mną "normalne" jedzenie i nie wskakiwało samo do koszyka - z supermarketu dzielnie wyszłam wyłącznie z warzywami! ;-) Mój mózg też jakby na chwilę zasnął. Problemy jelitowe delikatnie ustąpiły i kolejny plus - cała butelka wody za mną!

Z utęsknieniem czekam na książki - są już w drodze... A teraz biegnę do kuchni. Czas się przygotować na jutro. Długi dzień na uczelni przede mną...

Dziś w końcu poczułam, że dam radę! Oby jak najmniej kryzysów przede mną, przecież zostało już tylko 39 dni...:-)

Do jutra....

2 listopada 2017 , Komentarze (4)

Można powiedzieć - prawie 2 pełne dni za mną. Czy czuję się inaczej? Hmmm... mam wrażenie, że mój mózg odrzuca moje postanowienie i z całych sił się temu sprzeciwia. Wmawia mi, że jestem głodna i powinnam coś zjeść np. kawałek kurczaka albo kromkę razowego chleba...a może biały ser...przecież to też jest zdrowe. Wszystko w niewielkich ilościach jest zdrowe...Przerwij tą męczarnię - tłucze mi cały dzień - zacznij regularnie jeść, ćwicz i też zrzucisz wagę...a teraz czujesz się słaba, masz zawroty głowy.... Nie poddawałam się, zagryzałam to jabłkiem i zapijałam wodą... Nie wiem jak długo tak wytrzymam. Na tą chwilę, nie ukrywam, jest ciężko ;-(

Kolejny problem to "pomysł". Niestety moje doświadczenie kulinarne nie jest rodem z "Masterchefa" bliżej mi raczej do "Kuchennych Rewolucji", zwłaszcza tych nieudanych. Innymi słowy, nie umiem tak połączyć ze sobą tych przeklętych warzyw, żeby to było smaczne! Na obiad do pracy wzięłam pieczonego buraka - super smakował na początku ale z każdym kolejnym kęsem stawał mi w gardle...zmęczyłam. Co na jutro...może frytki z selera. Kupiłam! Upiekłam! Paskudnie przyprawiłam! Jutro je chyba wyrzucę...aż tak skatować się nie dam! Bardzo mnie to przytłacza i co gorsze...zniechęca ;-(

Rozwiązanie: zakupiłam  2 książki z gotowymi przepisami na detoks warzywno - owocowy. Widzę światełko w tunelu... Niestety do poniedziałku muszę się przemęczyć...dopiero późnym wieczorem odbiorę je w księgarni.

Z czego jestem dumna? - Bez większego kłopotu wypijam butelkę wody. To mój mały sukces!

Dobrze jest tak na wieczór wylać z siebie wszystko to, z czym walczę cały dzień...

Zatem Do jutra!

1 listopada 2017 , Komentarze (2)

Witajcie, 

Dziś podejmuje wyzwanie i rozpoczynam 6 tygodniowy detoks warzywno-owocowy. 

Dlaczego??? Uświadomiłam sobie, że mój organizm to najcenniejsze co mam a wrzucam w niego same śmieci, a przecież to on jest właśnie tym, o co powinnam zatroszczyć się w pierwszej kolejności... I myśląc w ten sposób postanowiłam zadbać o niego, zadbać o siebie!

Od rana jem marchewki, obieram warzywa na zupę, piję wodę... pierwsze kilka godzin za mną i w zasadzie nie jest źle...ale jednak boję się tego, że nie podołam - w końcu to 42 dni...Postanowiłam odliczać od końca, bo pięknie będzie patrzeć jak ta cyfra wraz z moja wagą się zmniejsza. 

W tym miejscu chciałabym rzetelnie opisywać to, co się ze mną dzieje. Obiecuję sobie być szczera, bo przecież chodzi o mnie i tylko o mnie...

Startuję z wagi 71,1kg. Borykam się z problemami jelitowymi (zaparcia, wzdęcia), mam szarą cerę z problemami skórnymi oraz niepokojące pajączki na nogach, włosy wypadają mi garściami. Do tej pory Jadłam głównie makarony, mięso, jogurty naturalne, serki homogenizowane, trochę pieczywa, owoce...warzywa jak na lekarstwo. W chwilach słabości zapychałam się słodkimi kremami karmelowymi, czekoladą, fast foodami oraz chipsami. 

Trzymajcie kciuki! Wspierajcie! Czytajcie! Poza Wami nikt nie wie o moim postanowieniu!

A może ktoś by chciał dołączyć? Będzie raźniej...

Do jutra!