I tak się zastanawiam czy się śmiać, czy płakać. Może dwa w jednym....płakać ze smiechu 😄🤣 Nie liczę już który raz tu jestem, nie liczę ile kilogramów przytyłam (a powinnam 😉) i nie powiem, że to już ostatni raz, że tym razem się uda, bo to też już przerabiałam. Dlatego uroczyście oświadczam, że nic nie mówię, albo raczej nic nie piszę, nic nie obiecuję tylko zabieram się do roboty. Jak zwykle....od poniedziałku 😉 bo wtedy dotrze do mnie jadłospis 💋💋💋