Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chcę zmian, dlatego zaczynam najpierw od siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 33984
Komentarzy: 249
Założony: 18 listopada 2008
Ostatni wpis: 29 sierpnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Mewka23

kobieta, 39 lat, Płock

169 cm, 86.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 maja 2009 , Komentarze (2)

Nie idzie mi te odchudzanie w tym miesiącu! Doszłam już do wagi 85,5, potem spadło do 83,8 a teraz jest 84,5. Czekam do końca miesiąca, zobaczę wtedy z jaką wagą zamknę miesiąc i wtedy pomyśle co robić, ale za wesoło to mi nie jest:((

5 maja 2009 , Komentarze (3)

Musiałam wstawić zdjęcie! to taka terapia szokowa, żebym wzięła się do roboty konkretnej w końcu. Do wakacji 2 miesiące i chyba muszę więcej na siebie patrzeć, żeby dojść do wniosku, że się obijam. Także proszę się popatrzeć i mnie pogonić do schudnięcia!!!!

29 kwietnia 2009 , Komentarze (2)

Jest niby wszystko dobrze. Przestawiłam się na inny tryb egzystencji zwanym: żryj mniej i więcej się ruszaj. Jakoś trwam w tym, odkąd się pojawiłam na Vitalii. Szczerze mówiąc raz lepiej idzie raz gorzej, ale zawsze idzie:) Jedyny problem w tej egzystencji to:
A. słodycze
B. wstyd.
Punkt A nie muszę chyba tłumaczyć, bo każdy wie o co chodzi, z czym i jak, przejdę od razu do B.
Problem polega na tym, że wstydzę się powiedzieć innym, że się odchudzam. Tak.
Fakt, że się odchudzam, nie sprawił, że zamknęłam się w domu i nie wychodzę do ludzi, bo trzeba jeść. Nie, życie biegnie normalnie swoim rytmem i zdarza się tak, że człowiek pójdzie do znajomych, tudzież do "teściów", a tam ciasta, ciastka, kolacje nie kolacje itp itd. No i nie mogę, po prostu nie mogę powiedzieć: Nie dziękuję odchudzam się nie będę jadła. Wstydzę się....i to jest dla mnie problem.
Pamiętam swoje wielkie pierwsze odchudzanie, było to pod koniec ósmej klasy podstawówki i wtedy nie miałam problemu powiedzieć koleżankom, że jestem na diecie. Tylko,że wtedy zaczynały się one na mnie dziwnie patrzeć i to nie tylko one, w sumie to każdy.To było patrzenie typu: "ona się pewnie głodzi, głupia jest, współczuję jej, nie może tylu rzeczy jeść". w takich momentach czułam się jakbym była nie wiadomo jakim dziwadłem.
A już najgorzej iść na imieniny czy inne posiadówki rodzinne. Wtedy to jest: "dziecko od jutra się będziesz odchudzać a teraz weź kawałek sernika,bo Ty w ogóle nic nie jadłaś".
I tak przez ten wstyd, człowiek pójdzie zje ,a potem wchodzi na wagę rano i....haps. 1kg więcej tu , 1 kg tam i wraca się do pkt wyjścia. Akurat teraz jeszcze nie doszłam do pkt wyjścia i chwała mi za to, ale odmawianie to jest problem, z którego nie wiem jak wybrnąć?