...zaliczony bez wpadki..:)) Ćwiczenia również zaliczone....dodatkowy ruch koszenie trawnika raczej trawników..:))
Miłego wieczorka papa..:))
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (4)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 13479 |
Komentarzy: | 247 |
Założony: | 4 października 2009 |
Ostatni wpis: | 6 marca 2017 |
kobieta, 61 lat, Miasteczko
163 cm, 74.20 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Historia wagi
...zaliczony bez wpadki..:)) Ćwiczenia również zaliczone....dodatkowy ruch koszenie trawnika raczej trawników..:))
Miłego wieczorka papa..:))
....dopiero od dziś zaczynam dietę, którą dla mnie ułożyła p. dietetyk...jakoś tak wyszło, że ciągle coś wypadało i miałabym nikłe szanse aby zachować dyscyplinę. Choć ten miesiąc do łatwych nie należy, część mojej rodzinki i gro znajomych, to majowi solenizanci...:)) ale jakoś muszę sobie z tym poradzić.
Muszę przyznać, że posiłki łatwe do zrobienia i smaczne. Nie ukrywam jak dostałam tylko dietę zauważyłam, że jest w niej bardzo dużo chleba, a tu dziś na Vitali ukazał się artykuł ...chleb a odchudzanie...lub coś w tym rodzaju i się uspokoiłam, bo miałam zamiar przynajmniej część tego chleba całkowicie wyrzucić z diety. Poniżej link do tego artykułu
http://vitalia.pl/index.php/mid/3/fid/2/article_id...
spróbuję też wkleić jak wygląda moja rozpiska na jeden dzień:
1 DZIEŃ
Na czczo
1 szklanka wody z cytryną (bez cukru)
Śniadanie
Pasta z jajek na pieczywie, ogórek.
Jajko (120g)- 2 sztuki
Jogurt naturalny (75g)- 3 łyżki
Rzodkiewka (20g)- 2 sztuki
Posiekana natka pietruszki
Sól, pieprz
Jajka ugotować na twardo, obrać, drobno posiekać. Rzodkiewkę skroić w kostkę. Jajka utrzeć z jogurtem, rzodkiewką, wymieszać z zieloną pietruszką. Doprawić solą i pieprzem.
Chleb razowy (80g)
Ogórek
Herbata
II Śniadanie
Kanapki z wędliną, ogórkiem.
Chleb razowy (40g)
Wędlina chuda (10g)- 2 plastry
Ogórek
Woda
Przekąska
Twarożek z owocami i bezą.
Serek wiejski (150g)- 1 mały kubeczek
Owoce jagodowe (50g)
Bezy (15g)
Serek połączyć z owocami, z góry posypać bezami.
Woda
Przed obiadem 1 szklanka wody
Obiad
Kurczak w jogurtowej marynacie z ziołami, sałatka z kaszą gryczaną.
Pierś kurczaka (120g)
MARYNATA
Jogurt naturalny (50g)- 2 łyżki
Czosnek
Sok z cytryny
Zioła prowansalskie
Sól, pieprz
Wymieszać składniki marynaty, zalać kawałki kurczaka. Marynować całą noc, po czym upiec na patelni grillowej.
SAŁATKA
Kasza gryczana (140g)- 7 łyżek ugotowanej
Jabłko (100g)- ½ sztuki
Seler naciowy- 1 łodyżka
Kalarepka (50g)- ¼ sztuki
Natka pietruszki
Wywar z włoszczyzny
Oliwa lub olej (6g)- 1 łyżeczka
Sok z limonki lub cytryny
Sól
Łodyżki selera cienko pokroić. Jabłko pokroić w kostkę, skropić sokiem z limonki. Kalarepkę zetrzeć na tarce. Kaszę ugotować w bulionie. Połączyć warzywami, polać oliwą i wymieszać.
Kolacja
Sałatka z mozzarellą i selerem naciowym, pieczywo.
Mozzarella light (40g) – 1/3 kulki
Seler naciowy (50g) – 1 łodyżka
Pomidorki koktajlowe
Ogórek
Rzodkiewka(20g) – 2 sztuki
Kapary- 1 łyżka (opcjonalnie)
Koper
Sól, pieprz
SOS:
Sok z cytryny
Olej (6g)- 1 łyżeczka
Czosnek
Musztarda
Sól, pieprz
Rzodkiewkę pokroić w plaster. Seler i ogórek pokroić w kostkę. Kapary i koper posiekać, wszystkie składniki połączyć ze sobą i doprawić solą i pieprzem.
Chleb razowy (70g)
Herbata
Więc jak widać jedzenia sporo, dzienna dawka cal - ok 1400.....jaki będzie efekt zobaczymy...:))
Została najmniej przyjemna rzecz do zrobienia, uaktualnienie paska..:((
Znikam już i miłego wieczorka życzę, co jakiś czas będę się meldowała jak mi idzie..:))
....nie wiem czy pisałam ale zapisałam się na angielski, zajęcia są już drugi miesiąc. Mamy fajną grupę a przede wszystkim fajną prowadzącą. Tydzień temu zajęć nie było i dziś znowu, ponoć nasza anglistka jest na dłuższym chorobowym i możliwe, że angielski się nam rozleci...:(.... a tak bardzo bym tego nie chciała...
Więc z mojej zagonionej środy zostały tylko tańce, dziś uczyliśmy się układ do samby..:)) Trochę nas instruktorka wymęczyła ale i dobrze bo rano nie ćwiczyłam.Planuję zgodnie z sugestią dietetyczki wydłużyć czas ćwiczeń ale ćwiczyć co drugi dzień. Od jutrzejszego poranka zaczynam...oczywiście jak wstanę..:))
A żeby wstać pora już iść spać...dobranoc..:))
Witajcie, zgodnie z zapowiedzią opowiem jak było...
jak tylko weszłam zwróciłam uwagę na panią dietetyk....spełniła moje oczekiwania bo figura wzorcowa..:)) bardzo sympatyczna osoba...spędziłam czas na przyjemnej pogawędce, która trwała przeszło godzinę.
W między czasie musiałam na boso ( bez rajstop) stanąć na takiej dziwnej wadze, która po-przeliczała mi te wszystkie wskaźniki i pokazała ostatecznie: ile mam nadwagi, o ile za dużo tkanki tłuszczowej, ile mam tkanki mięśniowej...i tu zostałam pochwalona, że nie jest tak źle, że dzięki temu będę szybciej chudła...zobaczymy, no i że mam za mało wody w organizmie co mnie zdziwiło bo często wstaję opuchnięta...ale ponoć to jest inna woda i im więcej tkanki tłuszczowej tym wody mniej, a wiek biologiczny tkanek jest starszy....i tu przeżyłam szok, bo ta maszynka wyliczyła mi wiek tkanek na 65lat..masakra!!
Powiedziałam jej że to chyba jakiś żart....ale pośmiałyśmy się i stwierdziła, że jak będę dbała o wagę to i odmłodnieją moje tkanki...hehe.
Potem analizowałyśmy moje posiłki, bo przez kilka dni przed wizytą miałam zapisywać wszystko co jem. Następnie omawiałyśmy zasady odżywiania oraz robiła dokładny wywiad co mi dolega, a że raczej nic mi nie jest, to szybko przeszłyśmy do omawiania produktów, które lubię a które nie. W oparciu o ten wywiad ma przygotować mi dietę na 10 dni. Otrzymam ją mailem w przyszłym tygodniu.
Tak jak przypuszczałam mówiła wszystko co wiem, ale dowiedziałam się czegoś o czy już czytałam ale mi umknęło, że ćwiczenia 25 minutowe za dużo nie dają, bo dopiero po tych 25 minutach zaczyna dochodzić do spalania tkanki tłuszczowej a ja przerywałam właśnie w tym momencie. Ponadto powinnam ćwiczyć co 2 dzień, bo jak ćwiczy się codziennie, to niby organizm się przyzwyczaja i zwalnia się metabolizm...tego to akurat nie wiedziałam..a najfajniejsze w tej jej wadze było to, że w ubraniu ważyłam na niej mniej niż na mojej w domu na której ważę się ubrana niczym Ewa w raju..:))
Teraz zostało mi poczekać do przyszłego tygodnia na dietkę i zmienić trochę plan ćwiczeń.
No i najważniejsze.... taka przyjemność kosztuje 50 zł, za ustalenie diety za każdy dzień 10 zł, minimalna ilość dni to siedem, ja wybrałam 10 dniową.
Następna wizyta , którą wyłącznie potraktuję jako motywację przypada 24 czerwca
A jeszcze coś ciekawego się dowiedziałam, że jak już nas tak bardzo mocno będzie ciągnęło do słodkiego, to można sobie pozwolić od czasu do czasu, ale najlepszy moment to bezpośrednio po głównym posiłku, bo organizm ponoć nie zdąży się zorientować, że dostał słodkie i wtedy nie podskakuje tak poziom cukru jak w przypadku, gdy robimy sobie przerwę godzinną lub dłuższą a potem sięgamy po słodkie.
Relacja zdania i znikam......buziaczki..:))
Dwa miesiące czekania i się doczekałam.....jutro wreszcie mam wizytę u pani dietetyk...jestem ciekawa jak to będzie wyglądało...:)) Jak czas mi pozwoli to jeszcze jutro zdam relacje. Ostatnio jestem trochę zabiegana i mało piszę ale staram się pilnować porannego ruchu, chociaż dziś było go zeroo...ale jakoś tak wyszło...za długo spałam i nie miałam już potem czasu. Mam nadzieję, że w następnych dniach nie zaśpię..;)
Buźka i miłego wieczorka..:))
Witajcie..:))
Dziś był przepiękny dzień i mam już swoją pierwszą opaleniznę..:) Od rana do 17 tej byłam na ogrodzie, kosiłam, plewiłam, sadziłam i przesadzałam...ani nie wiem kiedy mi ten czas zleciał. Dopiero jak zaczęły mnie piec plecy to się zorientowałam, że nie pomyślałam o żadnym kremie...ale nie jest tak źle..:))
Dalej z ćwiczeniami się pilnuję jedynie tyle, bo dietkowo może i jest, ale nie powinno tak być, bo jem bardzo nieregularnie..
Jutro niestety do pracy mimo, że większość ma długi weekend ale jakoś przetrzymam..;)) W sobotę jeśli nie będzie deszczu dalej zamierzam powalczyć na ogrodzie, a mam co robić bo mamy tego wszystkiego prawie 40 arów.
Buziaczki i udanego bardzo długiego weekendu..:))
Mój remont sypialni przesunął się w czasie...okazało się że stolarz, który nam miał przygotować materiał na szafę się rozchorował, więc doszłam to wniosku, że nie będziemy z rozrzuconymi cuchami nie wiem ile......remont przesuwamy aż stolarz wydobrzeje...
A co do wczorajszego wpisu, to już lepiej, należę raczej do optymistów i uważam, że wszystko ma swoje przyczyny, które zawsze obrócą się na dobre, więc i tym razem też tak będzie..:))
Dalej dzielnie ćwiczę a mój czas wydłużył się do 30 min..:)) z dietowaniem trochę gorzej...dlatego też waga stoi w miejscu.
Znikam i spokojnego weekendu życzę..:))
Tydzień trochę zwariowany...o świętach już prawie zapomniałam, a w pracy byłam dziś pierwszy raz w tym tygodniu.W środę i czwartek byłam w sądzie...jestem ławnikiem w sądzie rodzinnym...kiedyś byłam w karnym i bardziej mi się podobało, bo przeważnie po drugiej stronie barierki były osoby, które sobie na to zasłużyły.. a w rodzinnym jak to w rodzinnym...:((
Pilnuje się i ćwiczę każdego dnia, w środę zaliczyłam tance, tak że w tym dniu łączna aktywność 1,5 godz., gorzej z dietą.. nie objadam się ale jakiś łakoć zawsze gdzieś się trafi..:)
A dlaczego ten dół..... córa starała się o wyjazd na rok do Kanady, ma tam wszystko załatwione, prace, mieszkanie musiała jedynie zdobyć wizę pozwalającą na pracę. Starała się przez specjalny program IEC, przeszła 3 etapy weryfikacji a na 4 ją uwalili...uzasadnienie ..brak doświadczenia zawodowego a ponadto rozwój zawodowy jaki ma zapewnić jej oferowana praca nie pokrywa się z jej wykształceniem (jest po filologii angielskiej) co nie jest do końca prawdą, bo pracodawca zaznaczył w umowie, że będzie w dziale do kontaktów pomiędzy anglo i polsko języcznymi klientami. Odmowa wyglądała niczym jakaś lista ....masa puntów...wszystkie wymagane kryteria spełnione, a na końcu w linijce w tytule inne...krótkie zdanie, które nas powaliło...
Wczoraj pocieszałam córę a dziś sama wymagam pocieszenia..;(
w Belgii szuka już prawie rok pracy, ciągle odmowy ze względu na słabą znajomość niderlandzkiego, a najlepsze jest to, że tam wszyscy mówią po angielsku....albo uzasadniają, że ma zbyt wysokie kwalifikacje do pracy jaką obecnie mają dostępną i tak w koło.
I jak dostała tę ofertę pracy w Kanadzie, to się bardzo ucieszyła a ja byłam spokojna, bo miała pracować w firmie naszych dobrych znajomych.
Ale trudno widocznie tak miało być....ale trudno się z tym pogodzić
Znikam...
....tak jak pisałam wczoraj miałam dziś jeszcze wolne i zapowiadało się, że dalej leń nade mną panuje....ale tu mój małżonek mnie zdopingował i po porannej kawie ruszyłam do części ćwiczeniowej ( nazywamy tak tą część w domu gdzie jest ustawiony sprzęt do ćwiczeń) i o dziwo.... rozgrzewka 10 -min, bieżnia -15min i ćw uspakajające -5 min ....a potem zaliczyłam ogród...... sadzenie, przesadzanie, przekładanie cegieł i cała masa innych drobiazgów. Dwa razy nas deszcz pogonił ale w sumie w ogrodzie byliśmy do 16-tej. Tak, że ruchowo bardzo dobrze..:))
Od jutra zaczynamy mały remont sypialni więc też będzie się trzeba po uwijać. Mój małżonek teraz się spręża z pomysłami dla domu, bo jeszcze do 4 maja ma wolne a potem wraca do packi.
To miłego wieczorka, buźka papa...:))
...dobrze, że te święta trwały tylko dwa dni, chociaż wolne mam już od piątku i jutro też.... to co zrzuciłam zobaczyłam ponownie na liczniku wagi..:(
Ale o dziwo nie przejmuję się aż tak bardzo, bo jestem zmotywowana do ćwiczeń i po 4 dniowej przerwie zaczynam swoje 20 minutówki, nie dużo ale zawsze coś...:)
Przerwę spowodowały ciężkie dni, które wreszcie się pojawiły, a dziś to już było czyste lenistwo.
Ale od początku...
...na święta przyjechał tyko syn, a córa tym razem została w Belgii. Tam świąt wielkanocnych nie obchodzą ale wolne mają...:). Jak dostali ode mnie kartkę, to się bardzo zdziwili....co kraj to obyczaj...
Syn przyjechał na 3 tygodnie, bo uzbierało mu się sporo dni do wybrania, najpierw był na 2 tygodniowym szkoleniu w Hannoverze (niedaleko Ciebie Skowronku:) ...) a potem był 2 tygodnie na poligonie koło Magdeburga. Wróci na dwa tygodnie do jednostki i potem znowu ma 2 tygodnie wolnego...taka służba to przyjemność...:)) szczególnie wtedy gdy ma się wolne..:))
Jak przyjedzie za drugim razem, ma podjechać po córkę i planują przyjechać razem...no zobaczymy jak to się poukłada...
Święta spędziliśmy u mojej mamy, było bardzo fajnie. Mam małą rodzinę, bo było nas wszystkich 8 osób. My, moja mama, brat z bratową i jego dwójka dzieci.
U nas to trochę dziwnie świętujemy...w Boże Narodzenie, to moja mama jest w jednym roku u nas, a w drugim u brata, natomiast w Wielkanoc jesteśmy wszyscy u mamy..:))
Bratowa ma liczniejszą rodzinę niż ja i oni Boże Narodzenie spędzają z jej rodziną, u nas Boże Narodzenie jest bardzo kameralne, bo mój małżonek utrzymuję kontakt tylko ze swoją mamą.
I taki podział świąt przyjął się od jakiegoś czasu i wszystkim to odpowiada....:))
Dobra koniec rozpisywania....A od jutra powrót do bieżni i zero niedozwolonego jedzenia...:))
bo jak będę miała takie skoki w postanowieniach, to żaden dietetyk mi nie pomoże, a nie ukrywam, że jestem strasznie ciekawa co tam usłyszę tego 6 maja..:))
Znikam moje Kochane i miłego wieczorka papa..:))