Nic dodać
U mnie równia pochyła, dno już chyba osiągnęłam - 82 kg - tak dużo
jeszcze nigdy nie ważyłam. Mogłabym pisać że dziecko chore, że ciężki
czas w pracy, że deszcz pada...tylko po co? Wiadomo że ta cała sytuacja
to efekt mojej słabej woli, lenistwa i chyba nielubienia siebie samej. Teraz trzeba ciągnąć ten tłusty tyłek pod tą górę, a sił i chęci jak na lekarstwo :/
Waga rośnie i rośnie :(
Dlaczego tak jest że aby zgubić jeden kilogram człowiek się musi napocić, namęczyć, odmawiać sobie wszystkiego, szarpać się i dręczyć ... za to z przybieraniem na wadze nie ma najmniejszego problemu ;P ? Przed urlopem morderczy wysiłek żeby zgubić choć kilogram i wbić się w ten cholerny kostium kąpielowy (i oby mniej tłuszczyku się po bokach wylewało) a po urlopie miesiąc ledwie i cyk 3 kilogramy do przodu. Dlaczego? za co? OMG! Idę jutro na siłownie, postanowione ;)