Witajcie Skarbeńki!
Ale wczoraj było ślicznie i nareszcie słoneczko zaświeciło na dłużej niż 5 minut. Cieszę się bardzo że dziś piątek i koniec tygodnia. Nie cierpię rano wstawać… Od poniedziałku jestem na 8.00 w pracy, więc zawsze 2 godz. dłużej śpię.. @ dała mi popalić jak nigdy, brzuch bolał 2 dni, a sobą samą też nie poskąpiła… Jak jutro będzie w miarę o.k. to pójdę przed południem na basen odprężyć się…
Z wagą popłynęłam, ale daje sobie czas przez najbliższe 2 tygodnie na poprawę. Jak to jest że dochodzę do granicy 76,8, potem przybieram 2 kg i znowu schodzę do 76,8 (dokładnie tyle) i znowu przybieram 2…. Jakaś bariera czy co??? A wiec moja waga prowadzi ze mną wojnę…. O.K. dwie walki przegrałam, ale wojnę to ja wygram… Mam nadzieję że za trzecim razem przełamię ten magiczny punkt…
Bardzo Wam dziękuje za wsparcie i komentarze… Wiem że zawsze mogę na Was liczyć.
Jak jutro będę mieć dostęp do Internetu to pozaglądam do Was, a jeśli nie to już teraz życzę spokojnego, słonecznego i przede wszystkim dietkowego weekendu… Buziulki Aniołki.
Marrtalla
27 lutego 2009, 09:20Absolutnie nie poczułam się urażona! Jak bym mogła, piszesz zawsze z dużą rozwagą i delikatnie :-) Może za mało napisałam o tej sytuacji... Ale to już przeszłość. Piątek jest, nie będziemy się przejmować byle czym :-)
Qualcuna
27 lutego 2009, 09:11trzymam kciuki by tym razem udalo sie przekroczyc blokujaca granice, czasem waga ma to do siebie ze stabilizuje sie na jakims etapie skaczac wokol danej liczby w gore i w dol, ale w koncu sie przelamuje i zaczyna spadac ponizej
asyku
27 lutego 2009, 08:37kontrola jakości musi być!!!!;)
Marrtalla
27 lutego 2009, 08:35co do niszczenia i głupoty masz 100% racji, nie nakreśliłam w moim pamiętniku całej sytuacji z człowiekiem, który zrobił mi coś złego. To bardziej skomplikowane, początkowo wydawało mi się, że jako osoba o umyśle otwartym jestem w stanie zrozumieć pobudki jego działania, ale nie. Nie umiem. Bo on jest głupi, głupi i zły. Tu nie chodzi o wykształcenie, bo można być wykształconym i głupim. Cóż, pecha mam... Ale nie ważne. Piątek jest. Będzie trochę wolnego, więc odreaguję :-)
Marrtalla
27 lutego 2009, 08:28Dziękuję za ślicznego kotka w moim pamiętniku. A co do wagi, no cóż... musisz jej przypomnieć kto tu rządzi i niech nie próbuje się stawiać, moja zdecydowanie mnie zdominowała, ale zrobię z nią porządek :-) Nie daj się jej i obyć żadnych bitew więcej nie przegrała :-)
asyku
27 lutego 2009, 08:11A na Śląsk słoneczko chyba się obraziło.Dzisiaj deszcz pada ,ślisko strasznie ..Wieje, o je je!!!Dasz radę tej wadze!!!!Na pewno się podda!!!tego ci życzę!!!buziaki na weekend<img src=https://app.vitalia.pl/gify01/fee2.gif>
ikebano
27 lutego 2009, 08:10masz zupełną rację- to Ty wygrasz tę wojnę:)wierzę w to mocno! trzymaj się dzielnie i cieplutko:*
olka1975
27 lutego 2009, 08:10a z waga na pewno sie przełamie za jakiś czas:))))buźka
malgorzatabi
27 lutego 2009, 07:58To z tą wagę to jak u mnie: doszłam do 130,9 i nagle zwariowała Bóg jeden wie czemu??? Pocieszam się, że to nadchodząca @, bo jaknie, to już kompletnie zbaranieję:)) Tobie również życzę pieknego weekendu ze słoneczkiem***