Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
1/39 cz. II jednak!


Dodaję kolejny wpis, bo chciałam to zostawić na jutro, ale nie mogę się powstrzymać.

Przyjechał po roku facet, któremu od kilku lat odmawiam spotkania, chociaż jest tak megaseksowny, megainteligentny i megaciacho, że ... że się zatykam, jak o tym piszę.

Zanim wrócił do PL, poprosił mnie o nr tel, dałam mu. Generalnie posiadam 2 nr tel., w tym jeden który rzadziej używam, był mi potrzebny w poprzedniej pracy. Ten też mu podałam. Pewnego wieczoru dzwonił do mnie o 23. Jak wrócił...  (?) zauważyłam to dnia następnego przed południem. Wyobraźcie sobie, że chciał przyjechać. W kraju jest raz do roku na tydzień i chciał znaleźć dla mnie czas.  Nie, że się tym podniecam, ale nieraz mi to obiecał i obietnicy dopełnił, a ja piz*a w korach........... dałam ciała.

Czekało na mnie 5 nieodebranych połączeń i sms. Żałuję trochę, bo chyba spotkanie z nim dobrze by mi zrobiło. Naprawdę. Znacie mnie, częściowo. Wiecie, że dla tego mojego Krzysia, to ja bym wszystko zrobiła, ale on ostatnio jest okropny.  Nie układa się nam, kłótnie, jakieś wypominania. Poza tym brak corocznego wyjazdu  na wakacje wszystko psuje. :( Tak źle to jeszcze chyba nie było!!!! Nieraz wyjeżdżaliśmy po kilka razy nad morze, a w tym roku najpierw był w Austrii, a ja wciąż u niego w domu, z teściami, a teraz kolejne siedzenie w domu. Idzie walnąć w głowe!

Właśnie przez niego mam te stany depresyjne, kiepskie samopoczucie, obżarstwo, debilizm, bezmózgowie. Potrzebowałam słów kogoś z kim wiem, że nie będę, bo jest w Legii Cudzoziemskiej, podpisał kontrakt na 5 lat, 2 minęły, jeszcze 3.... ale gdyby nie wyjechał, to kto wie. Wiem, że na odległość nie mieliśmy szans, więc wcale się w to nie angażowałam.

Kolejny jego przyjazd w maju. Wiem, że niektóre z Was mogą mnie nie rozumieć, ale teraz sobie obiecałam, że się z nim spotkam. Pójdziemy na tą obiecaną lapmkę wina. Do tego czasu tak się wylaszczę, zadbam o siebie... żeby nóżki mu się ugięły. To mnie motywuje. Serio.

I wiem, że to tylko spotkanie, to szczerze obydwoje wiemy, i ja i on... że chemia jest między Nami nieziemska. Póki nie jestem żoną, odważę się.

Naprawdę tyle lat odmawiałam, ale póki jestem młoda, nie mam dzieci, męża, zobowiązań..... co złego, że się z nim spotkam? Jest takie przysłowie.... że lepiej żałować, że coś się zrobiło, niż... i tu dopiszcie sobie same.

Od teraz kolega ma telefon. pisze do mnie sporadycznie od tygodnia sms'a. Dzieli Nas jakieś 10 tys. km. Żałuję, że nie doszło do spotkania. Może dziś bym czuła się kobietą, a tak czuję się workiem kartofli. Jak nie jak worek frytek.

Może i głupi cel sobie wyznaczyłam i wiele z Was spojrzy na mnie spod byka, ale kurde... mam czas do maja i nie mogę tego spier....:)

Bo naprawdę wierzcie mi, że on jest idealny pod każdym względem. Och..........

wzdycham, biję się w moją małą pierś i żałuję.

 

  • etiene

    etiene

    14 sierpnia 2012, 19:35

    wiesz co jak to przeczytalam to pomyslalam o sobie ale ja mam kogos z kim sie spotykam mimo ze obydwoje wiemy ze nic z tego nie bedzie to jednak On sprawia ze czuje sie kobieta i potrafi podniesc mnie na duchu :)) co do stwierdzenia o zalowaniu i robieniu zgadzam sie w 100 % aczkolwiek z drugiej strony nie wiem jak mozna wytrzymac z jedna osoba kilkanascie lat ? to juz zbyt nudne i monotonne dajmy na to po 10 latach