Cześć i czołem !
Jeej ale jaja ! zalałam kiedyś przez przypadek lapka kawą i klawisz z cyfrą 1 na jakiś czas się przyblokował. A dziś nastąpił cud - naprawił się sam! Haha, nie musze już korzystać z klawiatury programowej, no mega zaciesz
Specjalnie dla Was 11111111111111111111111111111111111111 (jedyneczka, jedyneczka, jedyneczka) - w dzienniku szkolnym tak ładnie nie wyglądały ;-)
Zauważyłam ostatnio (u moich vitaliowych znajomych i nie tylko) , że coraz częściej dopadają Was depresyjne stany i porzucacie dietę, szukając pocieszenia w jedzeniu. Potem znowu zaczynacie ,,od zera" i tak ,,w koło Macieju". Hej, hej, hej ! co to ma być, ile można? Chcecie żeby smuty i smuteczki oddalały was od celu?
,,Kto się smuci ten jest smutas, kto się kłóci ten jest kut" - człowiek kłótliwy : mawia mój tata. Dobra, dobra ja nie o tym, taka mała dygresja - ot mi się przypomniało :D Na początek: mam dla was kilka pytań, na pewno każda z Was znajdzie coś dla siebie, odpowiedzcie sobie w myślach (tylko szczerze):
- kto będzie świecił dupą i cyckami na plaży w sexownym bikini bez poczucia wstydu, ,,że się coś wylewa"??
- kto pokaże wrednej koleżance z uśmiechem zwycięzcy : ,,Patrz zołzo i kto tu jest teraz guru"??
- kto olśni wszystkich na własnym ślubie super figurą?
- kto wzbudzi zachwyt i pożądanie w oczach : męża, narzeczonego, chłopaka, kolesia z którym umówiło się na pierwszą randkę? / ew. kto ,,dokopie" byłemu : ,,patrz gachu co straciłeś"??
- kto będzie buszował po sklepach w poszukiwaniu modowych inspiracji i czerpał z tego przyjemność, bo wszystko świetnie leży i świetnie się układa?
- kto obudzi się rano, spojrzy w lustro i powie : ,,Jaka jestem zajebista"??
POWIEM WAM KTO - WY !
Tak Wy to zrobicie . I macie to w zasięgu ręki. Wszystko zależy tylko i wyłącznie od nastawienia, a osiągnięcie tego jest jedynie kwestią czasu.
Podzielę się z wami moimi metodami, jak udaje mi się podtrzymać motywacje, w chwilach gdy jest mi naprawdę ciężko (i nie mam tu na myśli tylko odchudzania, a każdą inną sprawę). Każda z nas: i ja i Ty mamy takie dni, kiedy wszystko ,,wypada z rąk". Znasz to prawda?
Na początku diety jesteście pełne determinacji, szczęśliwe i przepełnione energią. Potem popadacie w rutynę, niecierpliwicie się, mamcie gorsze dni albo dopadają was uroki PMS-u. Takie dni się niestety zdarzają i będą się zdarzać. Sęk w tym aby przetrwać,,burzę" i wyjść z niej zwycięsko, nie szukając pociechy w jedzeniu. A wierzcie mi - to jest możliwe.
KROK 1 : Mniej myśl - więcej rób: ,,Sukces jest sumą małych wysiłków, powtarzanych dzień po dniu".
Jak mawiają: ,,dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło" no i z tym się zgadzam. Pierwsza zasada brzmi : nie odkładaj nic na potem. Potem to nogi śmierdzą. Mam na myśli oczywiście trening fizyczny. Przestań mówić : za godzinę, za 10 minut,wieczorem (no chyba, że akurat pracujesz i nie masz czasu to okay, bądź to Twój czas i regularnie wtedy wykonujesz trening). Ale w innych przypadkach po prostu zrób to co masz zrobić, bez gadania, bez zbędnych wymówek. Takie proste ale zarazem takie trudne co nie? Warto odciągnąć się od kompa, od TV czy czegokolwiek innego, popedalić na stacjonarnym, iść na spacer z kijami czy rower, włączyć jakieś filmiki instruktażowe i popocić się troszkę. To jest bardzo, bardzo ważne gdyż każdy taki efektywnie wykorzystany dzionek to krok milowy przybliżający Cię do celu, dlatego tak istotna jest systematyczność i konsekwencja. Tak naprawdę jeden taki dzień niewiele zmieni, ale jeśli uzbiera się ich więcej wtedy jesteśmy skazani na sukces. A czas naprawdę szybko mija. Dopiero co było Boże Narodzenie, Wielkanoc a już lato za pasem ! Jeżeli nie zdążysz schudnąć do wakacji, to (przy odrobinie chęci i ciężkiej pracy) na Sylwestra olśnisz wszystkich, żeby znowu na początek roku nie brać pod uwagę schudnięcia, jako jednego z postanowień. Aa i jeszcze coś: kiedy masz naprawdę podły nastrój, przestań chodzić od lusterka do lusterka i doszukiwać sie na siłę wad. Po co tracić energię na takie smęty? Uspkój sie i postaraj się skupić na tym co możesz zrobić, by poczuć sie lepiej (wyłączając oczywiście wizytę w cukierni). Ciemne chmury kiedyś się rozgromią!
KROK 2 : Nie pozwól by owładnęła Tobą bezczynność.
Kiedy nie mamy czegoś konkretnego do zrobienia, zaczynamy podjadać. Wiem po sobie ;) Ot tak - z nudów, bądź odruchowo. Tu wpadnie parę chipsów, za jakiś czas jakaś dróżdżówka, nadprogramowy jogurcik czy szklanka soku. I z takich niewinnych przekąsek uzbiera się duża ilość niechcianych kalorii. Trzeba sobie tak zorganizować dzień by nie myśleć o jedzeniu. Ja np. pisze artykuły do plotkarskiego portalu o celebrytach tłumacząc teksty z angielskich tabloidów(to akurat moja praca ) ale absorbuje mnie to zajęcie i mi pomaga), ucze się niemieckiego, albo robię przemeblowanie w pokoju. Ty możesz wymyślić sobie cokolwiek innego: szydełkowanie, czytanie książki, mycie okien, karmienie ptaszków, prace w ogrodzie. Pełna dowolność. Idea jest jedna - aby czas jaki został do osiągnięcia upragnionej sylwetki upłynął jak najszybciej. I aby nie było okoliczności na myślenie o jedzeniu. Bo licho nie śpi ;)
KROK 3 - odseparuj się na jakiś czas od tego szklanego matoła.
Celowo tak nazwałam wagę, bo nie raz już mnie podkurzyła. Czasem ta małpa płata nam figle od czego popadamy w huśtawki nastrojów. Co zauważyłam? Odkąd ważę się rzadziej, jestem spokojniejsza. A to okres - woda się zatrzyma, a to mało wypijemy a na drugi dzień 2 kg na plusie bo organizm zmagazynuje płyny, żeby nie dopuścić do odwodnienia, a to zmiana temperatury i znowu świrowanie. Gasz! Czy od pary cyferek zależne jest Twoje szczęście? Dajże tej wadze odpocząć! Ja sobie to tłumacze następująco : ,,masa ciała musi do siebie dojść" i potrzebuje czasu na ustabilizowanie się, (dlatego ważę się co 10 dni). Kocham to uczucie ekscytacji i lekkie poddenerwowanie: ,,Ciekawe ile spadło? :d Aby uniknąć pokusy częstego ważenia się, wstań rano i jak najszybciej wypij szklankę wody a potem zjedź śniadanie. Wtedy wynik nie będzie miarodajny i masz z głowy stawanie na szklaną! ;)
Krok 4 - Jesteś wkurzona? Wykorzystaj to!
Kiedy masz naprawdę zły dzień, (szef Cię podkurzył, mąż wykrzyczał, że zupa była za słona itd), drzemią w Tobie pokłady negatywnych emocji. Masz ochotę komuś dokopać.Wykorzystaj to mądrze i przełóż swą frustrację na jakąś aktywność. Uchroni Cię to przed ,,pocieszeniem się" np. czekoladą. Badania wykazują, że te same endorfiny (hormony szczęścia) wydzielają się w organizmie podczas intensywnego wysiłku co po zjedzeniu czekulajdy, a więc efekt identiko, bez pchania w dupencje niechcianych kalorii. Ja mam taka taktykę : gdy ktoś mnie podkurzy, biegam jak szatan Mefisto. Dostaje wtedy takiego Speeda jakby mi ktoś w gaciach petardę odpalił :D Po takim treningu czuje się o wiele lepiej i złość przechodzi ;)
Krok 5 - trochę luzu, nie zaszkodzi.
Nie jestem zwolennikiem powiedzenia : ,,po trupach do celu", ani ,,robienia czegoś na wariackich papierach". Kiedy w ten sposób do czegoś podchodzisz w konsekwencji nic dobrego to nie przyniesie. Trzeba nauczyć się podchodzić do tego wszystkiego ze stoickim spokojem. Choć znam z tego portalu takie osoby, które nie odpuszczają ani jednego dnia, dając z siebie maxa (pozdro dla Was hardkory!). Przyznam się bez bicia: sama nie ćwiczę codziennie a 5 razy w tygodniu. Te 2 dni zostawiam sobie na regenerację i odpoczynek mięśni. Ale jeśli mimo wszystko, w tych 5-dniach przeznaczonych na aktywność dopadnie mnie mega dół, coś mnie boli, bądź nie czuje się najlepiej, odpuszczam ćwiczenia. Biorę relaksującą kąpiel, słucham ulubionej muzyki, odpoczywam, albo oglądam jakiś film. Organizm czasem potrzebuje ,,oddechu". Dobrze jest od czasu do czasu zatrzymać się na chwilkę i wziąć taki ,,Day off". Akumulatory się naładują a co więcej: na drugi dzień gdy kryzys minie - treningi są efektywniejsze! Mi nawet niekiedy udaje się nadrobić zaległości z poprzedniego dnia + wykonać dzienny trening ;)
Krok 6 - Karm swój umysł, tym co chcesz osiągnąć.
Myśl o celu jako o czymś realnym, nie odległym. Uświadom sobie, jak przyjemnie rano będzie wstawać widząc w lustrze piękną figurę, jak kupowanie ciuchów nie będzie już koniecznością a przyjemnością, jak zareaguje Twoja rodzina, znajomi. Pozwól tym obrazom żyć w Twojej głowie, nadaj im barwy. Wyobrażaj sobie te scenki, np.przed zaśnięciem. Odchudzanie to w większości nasza psychika. My programujemy ten proces, odpowiednia motywacją a efekty wizualne, to ,,skutek uboczny" naszej pracy nad sobą. Dlatego karm swoją podświadomość pozytywnymi myślami, nie dopuszczaj do niej negatywnych sygnałów, że jesteś bezsilna, beznadziejna itd. Po pierwsze to nieprawda (każdy z nas jest wartościowy i potrzebny, choćby z racji swego istnienia :) a po drugie taki krytyczny stosunek do siebie nic nie da a tylko negatywnie się pogrążysz i stracisz zapał. Kiedy dopadnie Cię zniechęcenie, poczucie niższości jak najszybciej ,,wygoń" te emocje ze swojej podświadomości. Trzeba ćwiczyć pozytywne myślenie aby weszło w nawyk do tego stopnia, byś w to szczerze uwierzyła i potrafiła się ,,obronić". Dzięki temu te ,,dobre myśli" wyprą ,,te złe i niszczące" i uda się osiągnąć cel. To nie jest mój wymysł - pojęcie to istnieje od dawna w psychologii i określane jest mianem: wizualizacji. Co więcej - Dotyczy nie tylko odchudzania ale każdej innej dziedziny jakiej się podejmujemy.
A oto "pokarm" dla podświadomości, obrazki z kojącymi myślami i ideały kobiecych figur do jakich dążysz. W większości już dobrze znane. Mam dla Ciebie zadanie, zanim stąd odejdziesz wypełnij tym swój umysł po brzegi, odrzuć to co Cię przytłacza, zacznij wierzyć, że to co robisz ma sens i przybliża Cię do zwycięstwa !
UŚMIECHNIJ SIĘ - na pewno się uda!
cytrynkaaa1992
24 maja 2013, 11:36właśnie siedzie przed kompem smutna i zdołowana - z biegów dziś nici, bo na dworze okropny ziąb a na dodatek, od 2 dni nie przestaje padać deszcz. Ale wiesz co? Zaraz wskakuje w wygodny dres, odpalam sobie Jillian i zaczynam solidny wycisk. Nie ma taryfy ulgowej, czuje że moge to zrobić ;)
iwantbehappynow
24 maja 2013, 11:33zgadzam się z tym, że nie pownniśmy się odchudzać ,,na wariackich papierach". Przyznam szczerze, że nie rozumiem zupełnie lasek które chciałby schudnąć od razu 10 kg w miesiąc, na to co tak naprawdę zapracowywały sobie przez całe swoje życie. Trochę odpoczynku i dystansu do swojego ciała nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie - ma kojący wpływ na naszą psychikę ;)
julitaa55
24 maja 2013, 11:24jeeej ;* bardzo sie cieszę że do Ciebie trafiłam, akurat potrzebuje solidnego kopa w tyłek ;) Wpis naprawdę motywujący !
Gabriella63
24 maja 2013, 11:16właśnie dziś dopadł mnie gorszy dzień.. przyszwędała się do mnie @, cały czas mam ochotę na jedzenie, najchętniej to poszłabym do sklepu i nakupiła sobie tyle słodyczy, ile jestem w stanie udźwignąć ;( Dziękuje Ci kochana za słowa otuchy ! ;-)