Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzieje się ojj dzieje....:)/menu /praca /brat
/motywacje:)


Witam Was Kochane:)

Nie pisałam wczoraj bo już nie miałam siły, musiałam pozałatwiać to i owo:) Ale może od początku:) Wczoraj rano nie ćwiczyłam bo na czczo pognałam na badania do pracy (do tej beznadziejnej o której pisalam ostatnio), pobranie krwi itd., pozałatwiałam lekarza, wróciłam do domu zjadłam owsiankę, ogarnełam kuchnię....zmywałam 1,5h bo tyyle było wszystkiego:), potem II śniadanie...nie miałam jak wcisnąć ćwiczeń bo mama była cały dzień w domu;/ dlatego zajełam się poprawianiem mojego CV, uznałam że nie moge osiąść na laurach i szukam pracy w dalszym ciągu. Wydrukowałam....poroznosiłam do....13 miejsc, wróciłam zmęczona do domu, zjadłam i dopiero wieczorem znalazłam czas na jakieś ćwiczenia.

Dzisiaj już tradycyjnie część ćwiczeń rano, jednak zaspałam więc od samego rana byłam wkurzona na samą siebie...oprócz tego...no cóż jestem niewolnicą centymetra...ten mały kawałek papieru jest wyznacznikiem mojego humoru w ciągu dnia.....Dzisiaj jak i z resztą już wczoraj pokazał kilka cm więcej tu i ówdzie....i pytam dlaczego? To mnie właśnie najbardziej denerwuje, nie chce już chudnąć za wszelką cenę, ale jeśli zobacze wymiar np uda to chciałabym żeby przynajmniej nie był większy następnego dnia....a tutaj wahania są ciągle, coś spadnie-ale za chwile znowu jest więcej, i m.in przez to boje się przestać czy ograniczyć ćwiczenia...no bo jeśli takie rzeczy dzieją się teraz to co będzie później? Nie wiem co robie źle....może jem za dużo jednak?

No ale co mam obniżyć kcal? To bez sensu.....Próbuje wychodzić z tego gówna ale takie sytuacje mi nie pomagają....gdybym tylko miała pewność że wymiary nie wzrosną, nie muszą być mniejsze....byleby nie wzrosły;/ a może to przez brak miesiączki;/

Później kolejna przykra sytuacja....tzn. przykra dla mnie czyli chorej idiotki;/ Mój brat poszedł kupić chleb i zamiast żytniego kupił jakiś inny. Zdrowy czlowiek powiedziałby "trudno-dzisiaj zjem inny chleb nic się nie stanie", ale dla chorej osoby to jest ogromny problem....kłótnia z bratem pogorszyła atmosferę...no i o co? o chleb?...żałosne...

Mineło kilka godz. emocje opadły i mój brat zaczął pewną rozmowę.....On tak naprawde jest jedyną osobą która toleruje moje ćwiczenia. On nie wie o moich problemach z psychiką...o tak skróplatnym liczeniu i zapisywaniu kalorii, o tym że pisze w pamiętniku na V, że spisuje jadłospisy.., ale przynajmniej trzyma moją strone w kwestii ćwiczeń, mówi że to właśnie dobrze że dbam o siebie itd. Zawsze w tej kwesti mnie popiera przy rodzicach.....Ale dzisiaj powiedział coś innego....Powiedział że widzi że coś niedobrego się ze mną dzieje, że to moje "odchudzanie" idzie za daleko, że przekraczam już pewną niebezpieczną granicę....że ok ćwicze i to jest w pożądku, ale to w jaki sposób podchodze do jedzenia zaczyna być chore (chodziło oczywiście o tą kłótnie o chleb), powiedział że widzi już że jestem za chuda, że boi się że niedługo po każdym posiłku będe biegać do łazienki żeby zwymiotować. Oczywiście były też uwagi że on obiektywnie może stwierdzić że chłopakom za chude i kościste dziewczyny się nie podobają....Powiedział że to już zaczyna być u mnie jakaś obsesją, że niedlugo przerodzi się w poważną chorobę.....że wpadne w anoreksje albo bulimie....;/

ehhh on tylko nie wie że u mnie to już jest choroba i obsesja, ale nie moge się przyznać do tego;/.... przez te jego słowa wiem że muszę mniejszą wagę przywiązywać do jedzenia....odpuścić trochę, bo to jest nie do zniesienia, jak ta klótnia o chleb;/ A wiecie dlaczego tak sie dzieje, bo chciałabym żeby każdy posilek był idealny....bo wiem że jeśli zjem coś, np. suchy chleb..(o to była kłótnia- że jutro będe jeść resztke suchego chleba, bo on nie kupił mi świeżego), to potem do nast. posiłku muszę czekac ileś godzin bo już wykożystałam limit kcal na ten posiłek;/

Pod wieczór dostałam telefon z jednego sklepu w którym wczoraj składalam CV, umówiłam się na rozmowę jutro po południu:) zobaczymy co z tego wyjdzie:) jakby co to mam już inną ofertę pracy od tej beznadziejnej do której nie chcialam iść, no ale jest też kwestia finanoswa, oraz ile godzin na miesiąc/tydzień miałabym pracować, bo wiadomo jeśli nie będzie mi sie to opłacało to pójde do tej cięższej pracy jeśli tam zarobie więcej. W razie czego w pon. lece po wyniki badań, i dopełnić formalności (w tej beznadziejnej pracy).

Ciągle ogarnia mnie jakiś strach o przyszłość....nie wiem jak sobie poradze z tym wszystkim, jak to wszystko udźwigne, boje się o brak czasu na ćwiczenia, o pracę...o miesiączkę której w dalszym ciągu brak.

 

Ok. czas na menu:) bo oczy mi się juz same zamykają i nie wiem co piszę:)

13.07.2012 piątek

śniadanie

owsianka na budyniu czekoladowym, 2 wafle ryżowe -470kcal

II śniadanie

"Jogobella Light" + 2,5 łyżki ziaren słonecznika, marchewka(250g), ogórek, wafel ryżowy-355kcal

obiad

gotowana pierś z kurczaka(140g), ziemniaki(250g), mizeria-495kcal

ćw:-1h 30min hula hop

kolacja

mała puszka konserwowa kukurydzy z fasola czerwoną "Bonduelle"(140g), jajko na twardo, wafel ryżowy-280kcal

ćw:-2h rowerek stacjonarny

-20min rozciąganie

RAZEM- 1600kcal

 

 

14.07.2012 sobota

śniadanie

2,5 kromki chleba żytniego z wędliną drobiową i ogórkiem, kawałek wafla ryżowego-260kcal

ćw:-2h rowerek stacjonarny

-1h hula hop

-20min rozciąganie

II śniadanie

owsianka na budyniu czekoladowym- 390kcal

obiad

2 kromki chleba żytniego, serek wiejski 200g, 4 plasterki wędliny drobiowej, marchewka- 500kcal

ć:- 40min billy blanks

podwieczorek

kluski lane (jajko, 3 łyżki mąki pszennej, 150ml mleka 3,2% +woda)-310kcal

kolacja

serek wiejski150g + 2 łyżeczki śmietany 12%-(był ohydny, jakiś gorzki- ale zjadłam bo nie mialam już co:(), pomidor(250g), ogórek(170g), marchewka- 230kcal

RAZEM- 1690kcal

 

Motywacje:)

Dobranoc:*

  • danonek1995

    danonek1995

    15 lipca 2012, 07:16

    suer są te motywacje :) miłego dnia ;]