Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
To już męczące ;)


Witam Was ponownie moje kochane! Jak widzicie z uporem maniaka porzucam odchudzanie i do niego wracam. Z rozrzewnieniem wracam myślami do czasów gdy w rok schudłam ok 15 kg. Później przytyłam. Co prawda nie wróciłam do starej wagi, ale jednak. No i tak zbierałam się po raz tysięczny do przejścia na dietę i w końcu się udało. 

Bardzo pomogła mi wyprowadzka tak naprawdę. Nikt nie pilnuje ile jem (np mamusia ;) ) Nikt nie podsuwa pączków (np tatuś ;) ) Jest mi lżej. 

Znowu jestem na diecie, znowu się ruszam, czuję, że robię coś dla siebie i, że mam szansę dotrwać do celu. Dawno nie miałam tego uczucia, tym bardziej wierzę, że się uda. Nie boję się jednak porównać siebie do alkoholika, który już nigdy nie będzie się mógł kontrolowanie napić. I ja będę już całe życie chyba musiała pilnować tego co jem i ile tego jem :) 

Pozdrawiam Was robaczki, trzymam za Was kciuki i życzę, abyście same czuły się doskonale w swoim ciele bo przecież to jest najważniejsze. 

PS

nie mam wagi, nie mam pojęcia ile ważę :D