No to zaczynamy. Ty razem musi się udać. Jeżeli znowu się poddam, to chyba zadźgam się wykałaczką, a w liście pożegnalnym poproszę bliskich by na grobie wyryli mi "zabita przez własną niekonsekwencję, niech spoczywa w pokoju, mały leniwiec".
Mam ambitny plan, by (najpóźniej!) do września wyglądać jak gwiazda filmowa lat 70-tych, i nic mnie od niego nie odwiedzie. Żadnych słodyczy, żadnej pszenicy - dużo herbaty (Nikt nie przekona mnie do odstawienia herbaty. Zabierzcie mi ciastka, chleb i igrzyska, ale czaj pozostawcie.), brokułów i pomarańczy.
Przede mną reszta mojego życia!
Abra.
1 listopada 2015, 18:56Dziękuję, optymizm to moja główna broń do walki z przeciwnościami losu ;)
nesi25
1 listopada 2015, 18:53Bardzo optymistyczne hehe. Powodzonka i wytrwałości :)