Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wygrana bitwa


Dziś miałam więcej szczęścia niż rozumu, a zapewne to wina magicznej liczby "13" i to w piątek 

Dzień zaczął się jak każdy inny. Fakt, że w pracy niezłe zamieszanie bo wiele nie moich spraw było na mojej głowie. Ponieważ byłam pewna na 100%, że trening z Pauliną mam na 20-tą, pozwoliłam sobie na zostanie w pracy dłużej, gdyż musiałam skończyć wypełniać ważne formularze dla pracowników. Po skończonej pracy spokojnie udałam się do domu, a zawitałam do niego o 17.30 a powitał mnie alarm w telefonie, który miał mi przypomnieć, że za 30 minut mam trening - mam trening na 18-tą  ???? - szok, dzwonię do Pauliny aby się upewnić, że czegoś nie pokręciłam - TAK, mam trening na 18-tą. 
Szybko jak tylko się dało powrzucałam do plecaka potrzebne rzeczy, w drodze na dół zadzwoniłam po taxi, kiedy zeszłam na dół okazało się, że pada deszcz a ja nie miałam ze sobą parasola 
Czekałam i czekałam, a taksówka nie przyjeżdżała. Czas nie ubłagalnie uciekał a ta cholerna taksówka nie przyjeżdżała. W międzyczasie moja koleżanka wyszła z klatki i pyta gdzie się wybieram, bo Ona jedzie do miasta i jak chcę to mogę się z nią zabrać, no to ja na to jak na lato. Wsiadam, odwołuję taksówkę, która właśnie podjechała pod mój blok. Wpadam zasapana do klubu, na szybkiego tłumaczę Paulinie, że wszystko pokręciłam. Wpadłam do szatni zaczynam się przebierać, ja do przegródki na buty a tam klapki na basen - płakać mi się chciało - tak się spieszyłam i nawet zdążyłam a tu taka klapa 
Już miałam pójść powiedzieć Paulinie, że z treningu nici, kiedy to wchodzi moja koleżanka z pracy i proponuje mi, że pożyczy mi swoje buty hmm- nigdy nie robię takich rzeczy, ale byłam tak zdesperowana, że wzięłam je. 
Oczywiście na trening spóźniłam się prawie 10 minut 
Po treningu z Pauliną, miałam iść na orbitreka - na 45 minut. Nie uwierzycie, ale wytrzymałam, yes, yes, yes.... udało się, a do tego 605 spalonych kalorii.

Ale to jeszcze nie koniec mojego szczęścia, przez cały trening lał deszcz, a ja byłam w krótkim rękawku i bez parasola. Patrzę a tu sms od Gosi (tej co mi pożyczyła buty), że jak skończę to mam dać znać bo Ona jest jeszcze w galerii na zakupach i podwiezie mnie do domu .
Dotarłam do domu sucha i do tego w ekspresowym tempie.
Nie ma to jak 13-tego w piątek 
Miłej nocy....
  • KarolinaSzl

    KarolinaSzl

    13 sierpnia 2010, 22:36

    Hmmm, ale wszystko sprawnie Ci poszło ;) A ile przy tym spalonych kalorii!!!! Widzę, że masz zacięcie do tych ćwiczeń na siłowni. Tylko pogratulować !!!! Pozdrawiam . Trzymaj tak dalej!

  • gio21

    gio21

    13 sierpnia 2010, 22:04

    Ja kiedys zapomniałam spodenek do klubu - bez nie da się jeździć (chociaz niektórzy byliby pewnie zadowoleni :). Gratuluje wytrwania na orbitreku - kondycja się poprawia! U nas też deszcz wyskoczył nie wiadomo skąd...