Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
coraz to nowe motywacje!!!


Witam!!!
Pysznie byłoby zjeść takie śniadanko, prawda? Ale, nie, nie, nie! Nam jak na razie pozostaje tylko patrzenie!
Boże, nie mogę uwierzyć, że już tak długo wytrzymuję na diecie! Prawie miesiąc! Jak na mnie, to naprawdę długaśno. Tyle czasu zmarnowałam, na bujaniu się i oszukiwaniu samą siebie. To była dieta codzienna, ale kończyła się ok. 18.00-19.00 godzinie, kiedy to następowało zajadanie. Dzięki temu nie chudłam /i całe szczęście też nie tyłam/ - ale stałam w miejscu.
Naprawdę nie wiem co wreszcie mnie skłoniło do wytrwałości, ale widzę, że z biegiem czasu jest mi coraz łatwiej. Najpierw cieszył mnie spadek wagi, potem zmiana zachowania mojego męża - stał się czulszy, milszy, coraz częściej inicjował intymne sytuacje. Wiem, że cały czas taki powinien być, ale sam jest "fit" i wiem, że jego postawa pozwala mi walczyć o wygląd. Gdyby jemu było obojętne jak wyglądam, to pewnie jadłabym sobie w najlepsze i wyglądałabym już jak wieloryb!
Ostatnio doszła mi nowa motywacja - koleżanki w pracy nie widziały mnie przez 2 tygodnie i od tego poniedziałku jak wróciłam do pracy /a weszłam w spodnie, których nie miałam na sobie od 1,5 roku/ wprost nie mogą się nadziwić jak super wyglądam. Ależ mnie to rajcuje!!! Dodaje skrzydeł i zachęca do dalszej walki. Tym bardziej, że z biegiem czasu ma się tych kilogramów do zrzucenia coraz mniej i to też zachęca!
U mnie na razie waga bez zmian /były proteinki z warzywami/, ale zaczynam dziś same proteiny i mam nadzieję, że znów ruszy.
Szósteczko!!! Przybywaj!!!!