Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
A waga leci w dół....


Cóż czekam na te soboty ze strachem i wytęsknieniem jednocześnie. Potem raniutko biegnę do łazienki, wyciągam wagę i wyrok zapada!!!

Dziś wchodzę i co? 66,5 kg.  Jestem 1,8 kg lżejsza. 

W sumie to jestem trochę zdziwiona bo się nie spodziewałam. W sumie z dietą nie było najgorzej. Miałam jednego słodkiego doła. Pochłonęłam kilka cukierków czekoladowych i kinderków na raz.  No i nie ćwiczyłam za dużo. Ale poza tym to pilnowałam planu i regularności posiłków.

Myślę że te prawie dwa kg to rezultat wielu stresów w tym tygodniu. Przede wszystkim wróciłam do pracy po wychowawczym. Codziennie pobudka tuż po 5tej. Szybkie poranki, żłobek, przedszkole i pędem do pracy. A tam nie lepiej. Wszystko nowe, nieznane a wymagania i oczekiwania spore. Potem powrót, żłobek, przedszkole, zakupy. Dzieciaki wytęsknione więc trzeba im poświęcić czas, sprzątanie, rytuały wieczornej kąpieli i zasypiania, gotowanie obiadków i przygotowanie posiłków na jutro, a potem padam i zasypiam tam gdzie leżę. Tez tak macie? 

No ale w sumie to się cieszę że wróciłam do pracy. Do ludzi i w końcu czuję że się rozwijam . Kocham moje dzieciaczki najbardziej na świecie są super pod każdym względem i nie żałuję żadnej chwili im poświęconej. Ale tak uciec czasami od nich też jest fajnie.

W każdym razie wracając do mojego dietkowania - to w przyszłym tygodniu obiecuję lepiej się zorganizować  -tak żeby ćwiczenia na stałe znalazły się w moim planie dnia. No i że w przyszłą sobotę będzie poniżej  66kg.