Moja słabość do weekendów jest ogromna! W sobotę od rana jeździliśmy po sklepach w poszukiwaniu mebli itp do nowego mieszkania, w środku dnia zrobiliśmy się głodni z moim J i poszliśmy na hamburgery, nie takie z McDonalda tylko z prawdziwej wołowinki z dużą ilością świeżych warzyw. Powiedziałam sobie a co tam, schudłaś 1,5 kg ćwiczysz codziennie, jutro basen, możesz sobie czasem zaszaleć, ale to co się zdarzyło w niedzielę to zawiodłam samą siebie. Zjadłam ogromniastą pizzę !! Bosh tym razem miałam okropne wyrzuty sumienia i mam je nadal! Oby tylko w piątek nie było znowu na plusie! Na szczęście nie zmienia to mojego podejścia do diety. Jeszcze rok czy dwa lata temu gdybym tak zgrzeszyła to bym porzuciła dietę i powiedziała sobie że to nie ma sensu, nie dam rady. Teraz jestem na takim etapie, że nawet jeżeli zgrzeszę (dwa dni podrząd!) to nie daję za wygraną i od następnego dnia daję z siebie wszystko. Dziś rano już ćwiczyłam, posprzątałam kuchnie i ułożyłam swoje i J ciuchy w garderobie. Wieczorem jeszcze raz ćwiczenia i musi się udać. Jestem momentami słaba i nie daję sobie rady z pokusami, ale jestem przecież tylko człowiekiem. Podążam dalej drogą gubienia zbędnych kilogramów. I za Was też trzymam kciuki! Nie poddawajcie się nawet gdy grzeszycie, pamiętajcie jutro też jest dzień, dzień doskonały na zrzucanie kilogramów!!!
Paulina8509
26 kwietnia 2014, 23:50Mam takie samo podejście!!
agulina30
14 kwietnia 2014, 15:10ale jak te grzechy podłamują :( u mnie też ostatnio kiepskawo!