Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
~10~


Dziś mam dzień lenia. Dopadło minie przeziębienie i  w sumie to cały dzień przespałam. Wieczorem tylko wyszłam na spacer. Ogólnie to staram się codziennie zrobić min 4 km. Lubie spacerować więc to problemem nie jest. Gorzej jest się ubrać i wyjść potem już jest ok. I tak w sumie przez ostatnich 5 dni przedreptałam 26 km. Dużo mało nie wiem, wiem, że w końcu ruszyłam tyłek. 

Czekolada dalej leży na stole, w sumie to nawet mnie do niej nie ciągnie. Teraz złapałam fazę na babki piaskowe. Właściwie to na ich wierzch, wyjadam dżem i twaróg, ale o tym cicho sza. No i facet tuczy mnie chipsami. Niby ustaliliśmy, że mam zakaz, ale jak oglądamy film to jest odroczenie, bo sam jadł nie będzie, bo mu głupio i takie tam. No kochany jest, ze się dzieli, ale mógłby być bardziej stanowczy w tych swoich niby zakazach. Dlatego dziś włócząc się po mieście wpadłam na pomysł, że on chipsy a ja marchewkę z jabłkiem i cynamonem. Zawsze to mniej kalorii i tańsze. W teorii rozwiązanie idealne. Zobaczymy jak wyjdzie w praktyce.   

Dziesięć dni za mną, a ja jak byłam gruba tak dalej jestem. 

Podobny obraz