Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzien 7


Witam Kurczaczki :)

Wczoraj juz nie wchodzilam na vitalie, bo zaganiana strasznie bylam... 

Po sniadaniu wpadl mi jeszcze banan na lunch i na obiad... mama mojego chlopaka zrobila lazanie... :/ no glupio bylo odmowic, czy wybrzydzac... Zjadlam z wielka misa salaty i potem umieralam cala noc... Brzuch mi wywalio, wzdecia byly tez.. masakra! Musial to byc pieczony ser albo sos... Tak to jest jak sie malo wcina inne rzeczy, potem dla zoladka jest tragedia... Ehh.. Dzis tez nas czeka obiad u ojca mojego chlopaka, ale to na bank beda warzywa i mieso pieczone, takze spoko... 

Postanowilam nic nie jesc az do tego obiadu, zeby troche sie oczyscic... Kawka na sniadanko i siadam do projektu! Zamelduje sie wieczorkim i opowiem jak bylo :)

Milego dnia i jeszcze raz WESOLYCH SWIAT


xoxo