Jestem grzeczną dziewczynką i trzymam sie ćwiczeniowych zasad. Szukam tych tabel liczenia. Przerażają mnie.🥶 przypominają mi matmę. Jestem humanistyczną terapeutką i wychowawcą. Od matmy jak najdalej.🤣 to nie znaczy że ćwiczenia i aeroby mi nie pomogą. Zobaczymy..
Jutro godzina z dziadygą. I wiem wiem o co mnie możecie zapytać. Czy mąż wie o terapii? Tak. Przyjął to jakby to powiedzieć, no źle. Jednak po jakimś czasie zaakceptował, przyjął do wiadomości. Zrozumiał, że tego potrzebuję i nie powinien mi zabronić skoro mi ufa.
Czy coś czuję? Nic nie czuję do dziadygi. Żadnych powrotów. Nic. Ever.
I pewnie o to czy mam dobrze w głowie?🤣 myślę, że tak. Od kilku miesięcy robił do mnie podchody. Pytał niby od tak, czy pamiętam, czy wybaczyłam. Ok widzę chłopina nie radzi sobie z tym. Dziadyga to człowiek, z marzeniami, uczuciami, emocjami i co najważniejsze wyrzutami sumienia. Ma jedno życie do przeżycia. Mogłam mu dowalić jak pytał i powiedzieć że nie wybaczam i mi źle przez niego. Tylko po co. Mi to nie wróci to tamtego roku. Nijak nie pomoże. Mogę dziadydze pogorszyć wyrzuty sumienia, zdeptać ale nie chce. Wolę mu pomóc i zamknąć to raz a dobrze. Od wspólnych znajomych wiem że się zmienił. Ja mu na słowo nie ufam. Tym osobom tak. Już trochę działamy i widzę że chyba faktycznie jest ok. Niech on sobie już wybaczy i przeżyje reszte życia dobrze.
A w skrócie dziadyga był partnerem zaborczym. Czasem skłonnym do przemocy. Miał lekką obsesję na punkcie chorób, zdrowego jedzenia. Chyba zboczenie zawodowe. No i w skrócie przez niego zrezygnowałam z medycyny. Też był z nią zwiazany zawodowo .Nie żałuję. Mam pedagogikę i pedagoga specjalnego. Teraz na spokojnie jako dojrzalsza osoba wracam do medycyny. I bardziej tego chce niż wtedy. Ostatecznie nie straciłam nic. Bądź co bądź dziadyga kochał. Martwił się jak robiłam jego zdaniem niebezpieczne rzeczy. Coś tam racji miał , lubię zaszaleć. No nic pierwsza awantura z uderzeniem to była moja głupota bo wybaczyłam. Miał iść na terapię, żałował, była kolejna szansa. Drugi raz mu nie przeszło już. Nie jestem typem ofiary oddałam. Mieszkałam u niego więc skombinowalam sobie dorywczą pracę, odkładałam co mi dawał, nie starczyło zapału na studia. I byłam tak młoda i tak glupia że poczatkowo wzięłam na serio to co rodzice mówili, ze jak sie wyprowadzę z domu do niego to powrotu nie ma. Jak wyszedł mi siniak załatwiłam wszystko co trzeba. Zgłosiłam na policje, obdukcje powiedziałam jego rodzicom. Po nocy u koleżanki , chwała jej za to że namówiła mnie , też moim. A też były jaja bo mnie przemyciła dosłownie na noc. I rodzice jakoś mnie wzięli do domu. Ot cała sprawa. Dla mnie obecnie nic takiego. No nie przepracowałam toksycznego związku a powinnam. Dla dziadygi więcej bo mu żal bo wyrzuty sumienia. Z dwojga nas to on jest ofiarą. Ja żyję dobrze . On cierpi.
Jak przyjdą mi liczę że jutro sprzety do ćwiczeń, porobię zdjęcia i tu wrzucę. Ciekawa jestem czy ktos z was z takich korzysta. I czas zrobić zdjęcie sylwetki .🥶 o matko. Potrzebuję motywacji od was. Czasem ochrzanu więc zdjęcie na dniach zrobię.
Zamówiłam
Hula hop razy dwa
Piłkę dużą
Gumy
Kijki
I różowe buty 🤣 przymierzam się do biegania.
Coś z tego miszmaszu musi zadziałać na mnie.
Za was i siebie trzymam kciuki. I chcę wierzyć ze patrzycie w lustro i lubicie ten widok bo tam tylko możecie zobaczyć kogoś jedynego w swoim rodzaju i niepowtarzalnego. Wyjątkowość jest w każdym z nas. Walczymy.