Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wolny dzień...


Ostatni dzień wolnego przed 5-ma dniami pracy. 

Moja mama i siostra pojechały do domu- obudziły mnie w nocy i miałam nawet wstać pożegnać mamę, ale zasnęłam i przez mgłę pamiętam co się działo. Dom był cichy bo tata odsypiał poranna jazdę- wyjechali około 3 rano, a potem biedny siedział i martwił się dopóki mama nie wysłała mu sms-a że wylądowały. Niby taki z niego facet, a kiedy pojechałam rok temy do Norwegii w grudniu to wysyłał mi codziennie sms-y i pytął czy wszystko dobrze. Zamierzamy mu kupić coś fajnego po przyjeździe mamy do domu bo cienko było u mnie z kasa i u niej tez bo coś tam w pracy nie halo. Będzie miał spóźniony dzień ojca, ale życzonka złożyłam obowiązkowo:)

Przeszłam się dzisiaj na nogach do sklepu oddalonego o 30 minut marszu w jedną stronę, specjalnie żeby coś poćwiczyć. Ostatnio jem tylko wtedy kiedy jestem głodna, żadnego podjadania z nudów ani nic i czuję że mam brzuszek mniejszy. Do tego staram się być aktywna, nie latam jak głupia, ale sprzątam, idę gdzieś, idę na nogach zamiast autobusem. I chyba działa. Dalej odwlekam jednak ważenie, jakoś nie lubię tej presji, bo wiem że z takim stylem życia kilogramy będą schodziły wolniej niż w przypadku diety 1000 kalorii. Wogóle w mojej głowie mam to zapisane że jak nie głoduję, to nie chudnę! 

Piękna pogoda na dworze, chyba wyjdę sobie poleżeć na słonku i poczytac książkę. Dzisiaj zjadłam:

śniadanie: 2 tosty z serem, pomidorem i fasolą w sosie pomidorowym
2 śniadanie: miska płatków wielozbozowych z truskawkami i bananem
Obiad: risotto z warzywami, surówka, 5 żelków na deser

Na razie jestem pełna. Pięknie truskawki dojrzewają tacie w ogórdku, jutro zrobię chyba naleśniki. Zrobiłam dzisiaj dodatkowo czekoladowe batoniki z przepisu Nigelli Lawson, z solonymi orzeszkami i miodowym batonem, zabiorę większość do pracy żeby nie kusiły ale sama oczywiście spróbuję. Przepis i zdjęcia jutro podam na blogu  :) 

Ostatnio mam szał na ser cheddar i fasolkę w sosie pomidorowym, ale dzisiaj już skończył się ser. Nie kupiłam go jak byłam w sklepie bo za dużo by tego było. W jednym z odcinków Supersize vs Superskinny była seroholiczka, jak facet pokazał z czego się robi ser i co on daje w ogromnych ilościach, a właściwie jak szkodzi, to i mi szczena opadła. Dlatego mniej sera;)

Jutro jedziemy z tatą na zakupy. Jest nas dwójka teraz, ja nie jem mięsa, a on bez mięsa nie może żyć. Ma tez silne upodobanie do zawiesistych zup. Ale może jakoś go przemycę trochę zdrowych dań. Oboje kochamy mączne jedzenie, naleśniki, pierogi, racuchy. Zrobię naleśniki z pełnoziarnistej mąki więc nie będą takie złe, ale oczywiście umiar jest kluczem a nie samo jedzenie :)

Pozdrawiam!