Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Szał...


Skończyłam pracę około 1 rano, dzwonię do koleżanki, bo umaiwałyśmy się na powrót taksówką i nic. Próbuję dwa razy, nada. Wreszcie oddzwaia- jej koleżanka, S. prawie ustać nie może i żebym się śpieszyła na postój taksówek. Bidna, przeholowała z drinkami:P  

Jakas taka zmęczona jestem, nie wiem czy to może z mniejszej ilości jedzenia czy z niewyspania. Idę na 13 do pracy, na 10 godzin i mam nadzieję że będą fajni ludzie na zmianie to przynajmniej pożartujemy sobie. Nie lubię pracować z kilkoma dziewczynami albo są wyniosłe bo dłużej niż ja przesypują popcorn, albo dosyć głupiutkie jak to na chavettes przystało. Pocieszam się tym, że po ceremonii odebrania dyplomu poszukam pracy w sektorze analizy rynky, wtedy tez moja przygoda z MBS powinna się skończyć.

Jedzenie ok, wczoraj już nic nie jadłam po tym placku, dzisiaj rano tost na śniadanie i sałatka. W pracy zjem tez tosta, i wezmę dwie butelki wody, to by było na tyle. Jutro tez praca, ale rano będę musiała skończyć tłumaczenia żeby się nie ociągać. Wkurza mnie że nie mam czasu na naukę hiszpańskiego, chyba wezmę sobie fiszki albo zgram jakiś kurs audio, żeby chociaż posłuchać.

Bolą mnie boki od wczorajszego aerobiku, ale witam ten ból z przyjemnością bo czuję że mam mięśnie :)

Przepraszam za dosyć lakoniczny post, jestem odmóżdżona po niepełnych 5 godzinach snu :)


Powodzenia i trzymajcie się poręczy!
  • Totylkoja.

    Totylkoja.

    7 lipca 2012, 16:53

    3maj się ; )))