Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Słońce świeci, sadło się wylewa, a ja zajadam
czekoladę nie patrząc w lustro...



Jak to jest, że własne ciało mi tak bardzo przeszkadza nie podoba mi się, ale nie jestem w stanie przestać jeść? Nie rozumiem swojej psychiki. Budzę się i mam postanowienia na dany dzień (że nie będę jeść ciastek, odstawie cukier, itd. ) i właśnie na tym się kończy bo później jestem zła, albo po prostu mam "nudę" idę do sklepu kupuje tą cholerną czekoladę i ją zjadam. I nie było by problemu gdyby to był pasek a nawet dwa. Nie przejmowała bym się tym. Ale ja jem na całego. Potrafię zjeść całą i jeszcze mieć ochotę i jedyne co mnie powstrzymuje to nie myśl, że wystarczy, ale jej brak. Ale później idę na uczelnie i jest sklep i historia się zaczyna od nowa. Nowa tabliczka, jeszcze większa ochota. Prawie jak palacz na odwyku. I gdy myślę o tym na spokojnie to czuje do siebie taką odrazę, ale... Później znowu jest czekolada, ciastko, batonik. JA już nawet nie za bardzo rozróżniam smaki. Musi być słodkie. A kiedy mnie przymuli? No cóż jakoś mnie to nie rusza. Bo mam na to sposób. Coś pikantnego, najlepiej z papryka chili. zapiekanka, kanapka, albo kebab. Zastanawiam się jakim cudem udało mi się schudnąć 6 kg. Wiem co robiłam, co jadłam i przede wszystkim nawet nie miałam ochoty na te moje GRZECHY. ale wtedy mnie mobilizowała reakcja ludzi. To ich łał... Jak to robisz itp. A teraz co? waga stoi nic się nie zmienia.nie ma komplementów bo nie ma za co. Słońce świeci, sadło się wylewa, a ja zajadam czekoladę nie patrząc w lustro.




  • basia517

    basia517

    11 maja 2013, 16:23

    Nie ma złotego środka, ale można sobie z tym poradzić... Nie jest to łatwe bo tego sie uczy całe życie... Wiem, że sobie poradzisz...