Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
:(((((


Dzięki dziewczęta z słowa otuchy ale czuję, że poległam. Jutro piątkowe ważenie a ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tpoległam. Dzisiaj siłownia. Po poniedziałkowej siłowni myślałam, że umre. Wynik był całkiem niezły bo było 1000kcal na aerobwym sprzęcie i jeszcze godzinke poświęciłam na poszczególne partie ciała, ale przetrenowałam sie i ręka odmówiła współpracy a potem mięśnie klatki piersiowej. Myślalam, że umrę tak mnie w klatce zaciskało a to pewnie po siłowni. Cóż dzisiaj już będzie lżej. Nie będe tak z siebie wyciskać ostro.

Zaplanowałam sobie na dzisiaj inne menu. Znaczy inaczej je rozplanowałam. Pierwsze śniadanie koło 7 czyli niecałe 2 godziny po wstaniu, II ś. koło 11 a przekąsze coś o 13.30-14.00. Potem obiadek koło, a raczej po 16.00 i może uda mi się przeżyć bez kolacji w szczególności, że przypadła by w czasie mojej wizyty w siłowni.

Ta pogoda mnie rozbraja. Mam ochotę tylko spać i strasznie marudzę. Sama siebie nie poznaję.