Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Popełniłam dziś szarlotkę


Z szarymi renetami, z idealnie kruchym ciastem i cieniutką warstwą cukru pudru na wierzchu. Aromat cynamonu i goździków czułam nawet przy moim katarze ;)

Popełniłam i nawet nie wiem jak smakuje....Podobno bardzo dobra - tak twierdzi mój mąż :) Zostawiłam w domu tylko kilka kawałków (dla niego i Szymona), a reszta poszła do teściowej na jutro do poobiedniej kawy :)

Masochistka.....

Dziś więc dzień tortur - bo zaraz idę ćwiczyć. Przynajmniej spróbuję. Mam takie potworne zakwasy w udach, że aż ciężko mi chodzić. Zobaczymy co da się dziś zrobić. Cały dzień pracowałam nad psychiką i przygotowywałam się mentalnie do tego wysiłku i czekającego mnie bólu. Ale to niesamowite, że właśnie nie próbuję znaleźć wymówki, żeby nie ćwiczyć ale staram się znaleźć powody, żeby ruszyć tyłek znowu. Mówię Wam, to mądrość na starość wreszcie mnie odnalazła;)