Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
2 i trochę mniejsza masakra


bo to JUŻ drugi dzień i JESZCZE nie zrezygnowałam (smiech):PP(smiech) Jedzenie wg ogólnie dostępnego jadłospisu Chodakowskiej przypilnowane, choć nie obyło się bez odruchu wymiotnego przy paście z cieciorki, o czym pisałam w komentarzu do poprzedniego posta ;) Zaserwowałam sobie dziś również koktajl z jabłka, banana, cukinii i siemienia lnianego...No i też mi kompletnie nie podszedł. dochodzę do wniosku, że takie zmiksowane papki, to jednak nie dla mnie chyba - ja muszę mieć coś konkretnego w ustach...znaczy się między zębami...znaczy się, wicie o co mi chodzi ]:> ;). Wcześniej też kombinowałam z koktajlami i nawet nie było źle, ale po przygodzie z nadmiarem awokado (żołądek zbuntował mi się na serio i na ostro, bleeee (wymiotuje)) chyba mam uraz do tego typu posiłków już na stałe ;) Nie ma co jednak biadolić - bogactwo kuchni wszelakich i moje umiejętności kulinarne nie pozwolą mi się zagłodzić :D

Do kompletu z grzecznym szamaniem dołączam Secret i minus 253 kcal. To tym bardziej dla mnie powód do dumy, bo pogoda jaka jest - każdy widzi i czuje ;) Poza tym zakwasy po wczorajszym treningu Slim Fit wcale mi sprawy nie ułatwiły. Jutro w planach 20 minut Bikini - muszę wyrobić się rano/do południa, bo pod wieczór wybieramy się z rodzinką na mały spływ kajakowy po Małej Panwi :D Przypomnimy sobie z mężem nasze pierwsze wspólne wakacje i tygodniowy spływ Krutynią - to były wakacje życia! Lepsze nawet niż podróż poślubna na Kretę ;) Nigdy nie wiedzieliśmy, gdzie i kiedy będziemy nocować, potrafiłam być bagażową minimalistką bez makijażu, coby zmieścić się ze wszystkim (łącznie z namiotem) w małym kajaku...ehhhh...cudnie było :)

No a teraz Matka Polka walczy ze sobą, żeby nie zabierać za dużo "przydasiów". I z reguły przegrywa (smiech)