Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Drzewo poznania dobra i zła....


Opłakuję moje życie,które umarło, moją naiwność, mój świat dotychczasowy. Nic jużnie jest takie samo jak jeszcze tydzień temu. To jak z tym rajskim drzewem poznania dobra i zła- tu akurat człowiek się przejechał, ale choć mi źle i ciężko na duszy i kompletnie nie wiem jak moje życie dalej będzie wyglądało- to nie będę dalej oszukiwana. Zaczęłam nowe życie. 
Na razie pod nazwą ok 500-700 kcal, z czego połowa to wino czerwone, mocno wytrawne, ale tak muszę, wybaczcie mi i nie wywalajcie z grupy "chudniemy z nescą". Nie daję rady jeść mój standard: pomidor, z twarogiem chudym, który udaje mozarellę i bazylia, korniszony, z obiadowych :kalafior, bób,  warzywa mieszane duszone z kurczakiem. Muszę popracować nad ilościami i skurczyć żołądek. No i wino wytrawne... Przeżyć to jakoś, od jutra zacznę cwiczyc, ostre cardio odpada,bo miesiąc temu wyszłam z gipsu ze wzgledu na nadewane więzadło, ale może zacznę znów z MEL B? Musze wdrozyć jakiś plan na siebie.