Wcześniejsze przygotowania do weekendu, zakupy, obiady , sałatki, takie tam.Pobudka wczoraj 4:30, wyjazd na uczelnię, powrót po 19, szybki prysznic, ekspresowe zrobienie na bóstwo i wyjazd na domówkę u znajomych. Był też niestety on.... Udawał jakby nic się nie stało, jakbyśmy nadal byli cudowną parą...ale kiedy koło 1 w nocy mocno mnie obraził tak na stronie, nie przy innych i siedzial tam na kanapie wsród naszych dobrych znajomych z szelmowskim uśmiechem, zdążyłam zabrać kurtkę, torebkę i polecieć przed siebie w noc. Dlaczego psuje mi jedna z niewielu imprez, jakie wśród natłoku obowiązków mi się trafiają, dlaczego infekuje moje życie jak jakaś zaraza, dlaczego brak w nim jakiegoś normalnego odniesienia co dobre co złe? Dlaczego ja jestem taka niekonsekwentna? Tyle cierpienia mi sprawił nadal jakieś przykrości.... ehchyba powoli czas na jakąś terapię.
hwhwhw72
1 grudnia 2013, 16:37terapia to może być dobry pomysl:) pozdrawiam
Berchen
1 grudnia 2013, 16:12hallo, moge tylko powiedziec ze ja bym nie szla na impreze wiedzac ze bedzie tez ktos z kim sie rozstalam, to nie moglo sie inaczej skonczyc, przykre ale tak to jest. badz dzielna i pomysl o poszukaniu wsparcia w realu, pozdrawiam