Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ochota na słodkości


 Po 10 tygodniach diety, dorwała mnie ogromna ochota na słodycze. (tort)(czekolada)Cały dzień ze sobą walczę, ze skutkiem, ale przyjemne to nie jest. Mój mąż objada się za to ciastem od mamy. Żartuję sobie z niego, że jak się dalej tak będzie prowadził, to wkrótce jemu przyjdzie walczyć z nadwagą. 

Najgorsze w tej mojej chętce na słodycze jest to, że nie da się jej zaspokoić deserami bez cukru. Tym razem kubki smakowe nie dają się oszukać. Zrobiłam na śniadanie naleśniki z kaszy jaglanej i odrobiny mielonych płatków kokosowych, dodałam grejpfruta. I co? Najadłam się, ale po głowie wciąż biega myśl o pierniku z orzechami albo kawałku sernika. W myślach ciągle toczę ostre bitwy z samą sobą. Może i pozwoliłabym sobie na coś, ale pod wpływem zastrzyków hormonalnych moja waga bardzo w tym tygodniu skacze. Raz 67,20, raz 67,50. Nie będę sobie jeszcze dodatkowo bruździć.:( Niżej moje naleśniki. Słodzone stewią.

                                 

Aby oderwać myśli od słodkości wrzucam jeszcze fotki z obiadu: Zupa czosnkowo- cebulowa ze szczypiorkiem i prażonymi płatkami migdałowymi, a na drugie ryż brązowy z pieczarkami, fasolką, brukselką i jajkiem sadzonym.

                              

                              

  • wiola7706

    wiola7706

    24 stycznia 2016, 12:52

    niestety moje kubki smakowe też nie dają się oszukać, jak chce mi się słodyczy to musi to być kalotyczna najlepiej czekoladowa slodycz a nie coś w zamian. Nalesniki z kaszy? wow. jak je zrobić?

    • aniab2205

      aniab2205

      24 stycznia 2016, 18:05

      zmieliłam połowę kubka kaszy jaglanej w młynku do kawy, dodałam 1 jajko, trochę zmielonych wiórków kokosowych, soli i posłodziłam stewią. Podobno w daniach na ciepło lepiej sprawdza się ksylitol, ale tani nie jest, a ja już w tym miesiącu sporo przetupałam na inne rzeczy. Może w przyszłym się pokuszę.

    • wiola7706

      wiola7706

      24 stycznia 2016, 18:51

      nie słyszłam ale chętnie wyprobuję. Ksylitol jest o wiele smaczniejszy.

  • majkapajka

    majkapajka

    24 stycznia 2016, 12:36

    Sa ludzie ktorzy potrafia male co nieco zjesc kazdego dnia i na tym przestac a sa tacy (i ja do nich naleze) ktorzy zjedza kawalek a za dwie godziny wpadaja w obsesje slodkiego... Dla tych drugich lepiej sobie powiedziec raz na zawsze ze nie mozna, nie wolno, i przetrzymac taki napad... Pamietam jak kiedys zjadlam male ciasteczko do kawy a pozniej przez 3 tygodnie nie moglam sie opamietac ;) bylam wtedy jeszcze na studiach, ale ze zgroza wspominam co sie wtedy dzialo - przytylam chyba ze 3 kg i przez rok je pozniej gubilam ;)

    • aniab2205

      aniab2205

      24 stycznia 2016, 18:09

      Ja tak właśnie mam, trudno mi się opamiętać jak już czegoś spróbuję. Nie dam rady zjeść jednej kuleczki raffaello jak mam przed sobą całą paczuszkę. Wolę więc, póki co, w ogóle nie sięgać po słodkości, nawet po gorzką czekoladę. Dużo udało mi się osiągnąć, ale to nie koniec walki. Zaprzepaścić to wszystko dla chwili przyjemności?

  • angelisia69

    angelisia69

    24 stycznia 2016, 05:56

    ja uwazam ze lepiej codzien cos zjesc slodkiego malego do kawki i wliczyc w bilans jako podwieczorek niz myslec i marzyc o ciastach a potem sie na nie rzucic w chwili slabosci.Wszystko jest dla ludzi,liczy sie umiar ;-)

    • aniab2205

      aniab2205

      24 stycznia 2016, 18:12

      Mam nadzieję, że będę mogła tak robić za jakiś czas, ale póki co, mam za duże ciągotki, żeby poprzestać na jednym kawałku. To mogłoby się źle skończyć.

  • Anulka_81

    Anulka_81

    23 stycznia 2016, 22:54

    Czasem trzeba dać organizmowi "w żyłę" ;-))) Odrobinkę oczywiście :-))) pozdrawiam ciepło!

    • aniab2205

      aniab2205

      24 stycznia 2016, 18:14

      Jeszcze nie teraz kochana.