Poniedziałek szary i beznadziejny. Jakiś dołowaty taki...
Wczoraj upiekłam pyszna babke i sie nie skusiłam :) Alez jestem dumna.
Pokonałam wczoraj barierę, nabrałam wreszcie troche sił i "popędziłam" na rowerku:) 30,61km, w czasie 68 min, spaliłam 350 kcl. I w nagrodę świeżo wyprane ciasnawe dotąd dżinsy "wlazły" na mój szanowny tyłeczek bez najmniejszego oporu, ach jak mi luźno się dzisiaj siedzi :)))
Waga uparta, nie drgnęła nawet, ale i z nia się w końcu uporam. Ja jestem bardziej uparta niz ona