Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nie chciało mi się


Callanetics dzień 18

Nie chciało mi się dziś, oj nie chciało strrrasznie

Ale weszłam na Vitalię, przeczytałam kilka wpisów i stwierdziłam, że nie mogę dać ciała :P. Przecież robię to dla siebie!

W 2010r ważyłam59 kg. Boszzzz jak ja bym chciała wrócić do tej wagi! 

Dlaczego jest mi tak trudno?? Przecież to tak niewiele, powinno mi to zająć góra miesiąc. A ja??? Walczę o to od 2011roku! Przecież i święty by stracił cierpliwość.

Zaczynam mieć dość zdrowej żywności. Przejadłam się ogórkami, pomidorami, sałatami, kurczakami,białymi serkami, jogurtami, kefirami, wszelkimi owocami... 

Chce mi się białego chleba! I to najlepiej zapiekanego z masłem ziołowym, albo żółtym serem!

Chce mi się napchać żołądek do granic możliwości....

dieta od dietetyczki, 4x w tyg klub fitness pod okiem instruktorów, rower stacjonarny, rower crossowy, hula-hop, stepper... pilnowanie godzin posiłków... NIc! Nic nie dało!

Najniższa waga jaką udało mi się uzyskać to 62 kg. Opona na brzuchu nigdy nie zniknęła do końca! 

Co ja mam zrobić??

Zdaję sobie sprawę, że wiele z Was przeczyta ten wpis i pomyśli sobie, że powinnam puknąć się w czoło, że wiele z Was marzy o takiej wadze.

Wiem, zdaję sobie sprawę, że nie ma tragedii, że mogłoby byc gorzej. Ale ja całe życie byłam wysportowana, miałam ładne ciało. 

Jestem samotną kobietą i patrząc w lustro wiem, że nie odważyłabym się pokazać np w bieliźnie, że to moje ciało galaretowate jest moim hamulcem, kompleksem. 

Nie mam skłonności ani bulimicznych, ani anorektycznych. Wiem, ze z wiekiem jest coraz trudniej, ale ja się nie zgadzam! Kobieta w moim wieku może mieć jędrne piekne cialo i ja chcę takie mieć. Tylko już tracę pomysły jak to osiągnąć.

Mam ustalony jakis pułap wagi, który jest moim marzeniem, ale jesli zobaczę na wadze 65 kg a w lustrze jędrne ciało bez warstwy trzęsącego się tłuszczu, będę zadowolona