Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Brygada Kryzys


ehhhhhhhhhhhh, jakoś mi ciężko. 

Każda z Was to wie, 

na początku diety euforia, zacięcie, wielkie chęci...góry można przenosić. Człowiek czuje się jak paw, albo nadmuchany chęciami balon.

a po czasie, powietrze z tego dumnego balonika powoli uchodzi. Kojarzycie ten dźwięk....pssssssssssss? właśnie tak się czuję

ostatnimi czasy nie chce mi się gotować i przyrządzać posiłków wg diety Vitalii, normalnie do szału doprowadza mnie siedzenie w kuchni. Ale widzę, że jem niby dietetycznie, ale częściej mam teraz napady na coś żeby "zeżreć". I częściej pozwolę sobie na więcej.Udało mi się coś zrzucić, mogę założyć fajne kiecki i mniejsze ubrania, znajomi są pełni podziwu...bo naprawdę lepiej wyglądam. Ja sama to wiem.

Ale to jakieś cholerne błędne koło, bo jak widzę, że już wyglądam lepiej, to sobie trochę odpuszczam. I to co sobie założyłam, coraz bardziej oddala się w czasie. W tygodniu idealnie, a weekend zaprzepaszcza wszystko...hulaj duszo piekła nie ma! 

aaaaaa tak  tylko sobie chciałam ponarzekać...

obiecałam sobie, że od czwartku pilnuję jadłospisu. Nie miałam wtedy takich napadów i nie robiłam głupot

  • julcia2008

    julcia2008

    29 lipca 2015, 10:18

    Oj Aniu,proszę mi tu nie marudzić,tylko brać ten zgrabny tyłek w troki,bo Ty tu jesteś moją bohaterką i z Ciebie biorę przykład:-)

    • Aniutka2015

      Aniutka2015

      29 lipca 2015, 10:35

      hahahahaa aż na baczność stanęłam ;) tak jest!!!! koniec marudzenie więcej pozytywnego myślenia :D będzie dobrze :))

  • beataszuk

    beataszuk

    28 lipca 2015, 22:08

    Widzę że ciebie też dopadł syndrom powakacyjny...ja jak wróciłam po swoim urlopie to za cholerkę nie mogę się ogarnąć z gotowaniem...czlowiek na chwilkę wyjdzie z garów i potem nie chce się tam wracać i gotować z vitalią...znam to moja droga...ja już drugi dzień pilnuję diety...no może 1,5 dnia...bo dziś wybrałam się ze znajomą na lunch i kupiłyśmy sobie po mrożonym jogurcie,kalorie sprawdziłam, było mniej niż wypadało na mój dietkowy posiłek...i było ok...dopóki nie nadszedł wieczór...jak wróciłam do domu to RZUCIŁAM się na zimną kiełbasę...byłam mega głodna...potem na szybko dwie kanapki ze wspomnianą wcześniej przeze mnie pieczoną szynką....musztardą i sałatką szwedzką....ja tego nie zjadłam...ja to właśnie ZEŻARŁAM...żołądek boli:(nie jest sama Aniutko w tym zniechęceniu...ale nie poddajemy się...wstyd by mi było przed tobą że się poddałam...może spróbuj zrobić sobie przerwę od gotowania...może niech ktoś raz na jakiś czas zrobi obiadek korzystając z vitalii?może wyskocz w takich chwilach zwątpienia z domu i zjedz coś na mieście?może spotkaj sié z kimś kto mieszka blisko ciebie i też próbuje zrzucać kilogramy,może ktoś ze znajomych z vitalii?z drugiej strony pamiętaj żeby nie zwariować całkiem przez odchudzanie...niedługo osiągniesz upragniony cel i wtedy zaczniesz się sama odżywiać,a skoro jak ty to mówisz te twoje weekendowe grzeszki powodują że i tak ładnie gubisz kilogramy to może nie są to grzechy ciężkie?

    • Aniutka2015

      Aniutka2015

      29 lipca 2015, 07:06

      a Ty wiesz, że masz rację??? to chyba po wakacjach, bo tam i jeść podali, garów nie trzeba było myć...tylko usteczka wytarłam chusteczką i po robocie ;)) na pewno się teraz nie poddam, ale czasem zniechęcenie dopada i fajnie się wtedy wygadać i pożalić. Super że jesteście i mam do kogo pojęczeć i ponarzekać ;))

  • natalie.ewelina

    natalie.ewelina

    28 lipca 2015, 20:05

    kochana i takim sposobem dopadlo mnie jojo z 60 kg na 85kg...wiec zaciskaj "dupke" i nie daj sie swoim slaboscia...walcz i trwaj i badz bo warto....pozdrawiam

    • Aniutka2015

      Aniutka2015

      29 lipca 2015, 07:08

      zaciskam dupkę i zęby do tego ;)) człowiek się wyspał i wstaje z innym nastawieniem. No i nie dam się humorkom!!! dziękuje za dobre słówko :*

  • mmm25

    mmm25

    28 lipca 2015, 16:52

    hehe :) obrazek ze starciatello powalił mnie na kolana. Jeszcze leżę i nie mogę wstać! hehe:) U mnie też tak bywa, dwa tygodnie pilnuje diety i treningów, żyłuje, żyłuje, a potem oklapnę i znowu 0,5-1 kg przybędzie i od nowa polska ludowa. Nie jesteś sama. Ja też tak mam, ale postanawiam poprawę za grzechy żałuje ! Ty się również dzielnie trzymaj i powodzenia!

    • Aniutka2015

      Aniutka2015

      29 lipca 2015, 07:14

      no w sumie jesteśmy tylko ludźmi...ale wstałam dziś, otrzepałam i będę walczyła dalej!!! a dziś nastawienie na straciatello trochę zbladło ;)) jest lepiej :))

  • patih

    patih

    28 lipca 2015, 13:35

    każda z nas tak ma,pojawiaja się sukcesy i odpuszczamy, to błąd!! nie poddawaj się

  • dee79

    dee79

    28 lipca 2015, 13:04

    To ja też się dołączę.. Ostatnio miałam taki CAŁY tydzień (od pndz do czwartku z powodu zabiegania, a piątek, sobota i niedziela - z wboru) I co? I nic! Żyję. Świat się nie zawalił. Ja nie przytyłam 10 kg (w sumie nic nie przytyłam, a schudłam 0,03 kg)... I od wczoraj wróciłam na właściwe tory. Ba! Dołożyłam sobie A6W do ćwiczeń i rozciąganie codziennie rano. Bo tak! Bo znów mi się zachciało. Takie spadki chęci są potrzebne, żeby potem można było wrócić z większą energią. Na mnie to działa idealnie :) Powodzenia :)

    • Aniutka2015

      Aniutka2015

      29 lipca 2015, 07:16

      a może i masz rację z tym, że i takie dni są potrzebne :)) grunt to nie olać całkowicie...ja dziś wstałam z lepszym nastawieniem i jakoś bardziej chce mi się chcieć ;)) dziękuje za mobilizację :))

  • laganas

    laganas

    28 lipca 2015, 12:55

    Aniutka kazdy przez tro chyba przechodzi ....Ja wczoraj w pracy miałam napad głodu (co dziwne bo zawsze mam wieczorami :P) ale powstrzymałam to i dzisiaj rano wstałam dumna z siebie ze wytrwałam :)) Ale ja mam teraz kryzys innego rodzaju . Od miesiaca nie zadnego spadku i jak miesiac temu z waga 64.8 chodziłam dumna bo zeszłam z 71.2 tak teraz juz sien do 64,8 przyzwyczailam i patrze na siebie w lustro z obrzydzeniem...

    • Aniutka2015

      Aniutka2015

      28 lipca 2015, 13:00

      taaaak, wiem że każda przez to przechodzi...grunt to przetrzymać i nie wracać do starego sposobu żywienia. A co do Ciebie...dużo prawdy jest w tym, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. I pewnie już się do nowej wagi przyzwyczaiłaś i chcesz chudnąć dalej. To wszystko siedzi w głowie, bo człowiek nie potrafi zaakceptować siebie tylko chce więcej i więcej. A w naszym przypadku mniej i mniej...kilogramów ;)) pozdrawiam

  • KASI2013

    KASI2013

    28 lipca 2015, 12:27

    Czasami trzeba odpocząć żeby nabrać chęci i sił do dalszych działań...nie jesteśmy maszynami które mają działać wedle planu i nie nawalić ... Ja po kilku dniach niebytu zaczynam tęsknić za aktywnością...więc czasami warto sobie odpuścić żeby wrócić że zdwojoną siłą :D pozdrawiam i buziaka wysyłam :)))

    • Aniutka2015

      Aniutka2015

      28 lipca 2015, 12:30

      ja na razie się lekko motam...ale mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Buziak się przyda, więc dziękuję :*:*:*