dzisiaj miałam radę pedagogiczną, do południa było ok, nie podjadałam, na śniadanko zjadłam tosty z dżemem, drugie śniadanie batonik musli i jabłko, później serek wiejski i jabłko, na obiad barszczyk czerwony i wtedy się zaczęło...... cukierki z choinki chyba z pięć, orzechów cała garść, dwie kostki czekolady, mandarynki i kilka plastrów mielonki.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie mogłam się opanować przed jedzeniem, nie wiem dlaczego. A właśnie przed chwilą pożarłam jajko na twardo z majonezem i do tego kanapeczka z białym pieczywkiem i mielonką.(mielonki nie jadłam juz chyba z rok, ale dzisiaj miałan na nią taką ochotę że musiałam sobie kupić, choiaż wiem jakie to tłuste i z czeho jest)
Poza tym dzisiaj nie zrobiłam nic, nie biegałam, nie kręciłam hula-hopem, nie ćwiczyłam. To się nazywa dzień dziecka.