Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
mała złośliwość rzeczy martwych...


no właśnie  złośliwość rzeczy martwych, nie miałam u siebie jakieś kilka dni internetu , dopiero  naprawiony był wczoraj ...
dzieci śpią ,  mąż  też, a ja sobie troszkę posiedzę przy komputerze zaległości nadrobię ....po ostatnich moich pomiarach  cm jestem mile zaskoczona w sumie jakieś kilkanaście cm mi ubyło mogło być lepiej ale czasami mi się tak po prostu nie chce, odpuszczam moją "dietę",nic specjalnego w mojej diecie po prostu mniej jem....i jakoś tak waga sama spada powolutku, ale w dół....
a co do pomiarów to chyba je wykonywać co kilka miesięcy ,bo wtedy efekty widać....największe......
   a nie wiem nadal ile ważę  bo waga albo się popsuła albo bateria wysiadła , a ciągle zapominam aby ją kupić....i wymienić....
 oj dzisiaj to się narobiłam , sprzątanie pranie  prasowanie , jak to sobota... pracowicie...
tydzień temu mieliśmy fajną wycieczkę na rowerach , może jak jutro będzie też tak pogodnie,też się wybierzemy....
tak się zastanawiam czy czasem nie wrócę  do ćwiczeń A6W , ale tylko przez dwa tygodnie, bo wtedy były u mnie fajne efekty , bo ten mój niesforny brzuchol ciągle nie pasuje do całości....
a dzisiaj weszłam w  rybaczki sprzed 5 lat ( prawie nowe, bo jakoś później szybko zrobiły się za ciasne i leżały) ważyłam wtedy jakieś 58-60 kg , fajne uczucie , bo jeszcze byłej zimy nie mogłam się w nie w ogóle wcisnąć ,
za tydzień moja 6 rocznica ślubu , muszę mojego męża namówić na jakieś wyjście, a może on zrobi mi niespodziankę ,zobaczymy....
poczytam jeszcze i idę spać , zmęczona jestem , dobrej nocy .....